O problemach bioetycznych, przyszłości Kościoła, roli świeckich i Radiu Maryja
mówi dla KAI abp Gołębiewski, metropolita wrocławski.
Jaka argumentacja – zdaniem Księdza Arcybiskupa - może przekonać współczesnego człowieka i Europejczyka, który zdaje się łatwo poddawać tego rodzaju schematom myślenia?
- Trzeba jasno ukazywać zagrożenia, jakie wynikają z podjęcia ryzyka w sferze biomedycyny. A są to zagrożenia dla samego człowieka. Mówiąc krótko: Bicz, który ludzkość kręci sama na siebie!
W Polsce nie istnieją żadne prawne regulacje w tej sferze. Ma je wprowadzić przygotowywana ustawa o ochronie embrionu i genomu ludzkiego. Jej projekt opracowany został z inicjatywy Jarosława Gowina. Widnieje w nim zakaz produkcji i zamrażania nadliczbowych embrionów, klonowania i diagnozy preimplantacyjnej, pozwala się jednak na zabiegi In vitro. Jak katolik winien się do tego odnieść?
- To krok w dobrym kierunku pod kątem ochrony życia, ale dystans Episkopatu jest zrozumiały. Dla wierzącego katolika nie ma tu dużego „pola manewru”. Oderwanie aktu powstania życia od aktu miłości małżeńskiej i od kontekstu personalistycznego, jest rzeczą niegodziwą. O tym mówi „Dignitas personae”.
Projekt Gowina w kwestii in vitro pozostaje poza głównym nurtem etyki katolickiej. Owszem, poseł-katolik może głosować za ustawą, która nie jest do końca zgodna z nauczaniem moralnym Kościoła, ale pod warunkiem, że ogranicza ona radykalnie istniejące zło. Dobrze, że proponowana ustawa zabrania zamrażania zarodków, jest to jej strona pozytywna. Stanowisko etyki chrześcijańskiej jest jednak jasne: na te ograniczenia patrzeć można jako na rozwiązanie, które najwyżej mogą złagodzić problem. Problem jednak pozostanie.
Media często wysuwają tezę o kryzysie Kościoła w Polsce. Czy taka opinia jest wyłącznie dziełem wrogów Kościoła, czy może winna być poważnie przemyślana w naszych gremiach? Jeżeli tak, to w jakim kierunku?
- Kościół nieustannie zastanawia się, jak doskonalić metody swej pracy, aby stworzyć lepszą przestrzeń dla ewangelizacji. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni. Niczym nowym nie jest lansowanie w mediach tezy o kryzysowej sytuacji Kościoła. Za komuny mówiono, że kryzys wiary jest tak silny, że za kilka lat zanikną wszelkie jej symptomy. Takiemu naciskowi ulegali nawet niektórzy księża, widząc przyszłość w czarnych barwach. Pesymizm bywa zniewalający. Człowiek jest drogą Kościoła. Jeśli kryzys dotyka człowieka, to nurtuje także sam Kościół.
Nie znaczy to, żebyśmy nie musieli poważnie traktować zdrowej krytyki. Samooceny musimy dokonywać nieustannie.