Biskup-nominat: Zmierzać zawsze w kierunku nieba

Brak komentarzy: 0

Radio Watykańskie/jk

publikacja 04.02.2009 21:12

Z biskupem-nominatem diecezji sosnowieckiej - o życiowych doświadczeniach i przyszłości - rozmawia Radio Watykańskie.

W 1992 r. abp Majdański przyjechał do Rzymu. Pamiętam, jak jednego popołudnia powiedział: „Kard. Alfonso López Trujillo prosi mnie o jednego kapłana, który by mu pomógł w Papieskiej Radzie ds. Rodziny. Co ksiądz na to?”. Odpowiedziałem: „Ad experimentum podejmę ten trud. Jestem na ukończeniu licencjatu, później doktorat, więc zobaczymy”. „Dobrze, niech ksiądz podejmie pracę” – powiedział arcybiskup. I tak w latach 1992-2002 pracowałem w Papieskiej Radzie ds. Rodziny. Przez ostatnich pięć lat byłem też sekretarzem osobistym kard. Alfonso Lopeza Trujillo. Było to również bardzo ciekawe i ubogacające doświadczenie Kościoła powszechnego, spraw związanych z życiem, rodziną, jej problemami i radościami. W 2002 r., na prośbę biskupów polskich, Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego mianowała mnie na rektora Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie. Było to kolejne nowe doświadczenie, gdyż nigdy wcześniej rektorem nie byłem. Przyszło mi spotkać się z księżmi. Skarbem Instytutu nie jest skądinąd bardzo cenny dla Kościoła polskiego budynek, ale żywi ludzie, kapłani, którzy studiują. Mieliśmy księży pochodzących z różnych stron naszego kraju. Spotkanie z księżmi-studentami, dzielenie ich problemów, radości, było dla mnie bardzo ubogacające. Do Instytutu przybywali też goście: biskupi polscy, kapłani. To też było cenne, bowiem przez tych sześć lat miałem kontakt z Kościołem polskim. - …i to kontakt bardzo konkretny – dodajmy – bo przecież w pewnym sensie odpowiadał Ksiądz za formację elity polskiego Kościoła. Ks. Grzegorz Kaszak: Rzeczywiście w statutach Instytutu zawarto myśl założyciela, św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara, ale także Watykanu, ażeby ten dom był formacyjny. Formacja ta musi być szczególna, gdyż mamy do czynienia z księdzem, który przyjeżdża na studia specjalistyczne z Polski i który ma już pewien bagaż doświadczeń. Zawsze była jednak taka zasada, żeby był to dom formacji wielopłaszczyznowej, po to, żeby później taki ksiądz, odpowiednio przygotowany – nie tylko naukowo (księża studiują na różnych uniwersytetach), ale też pod względem wartości ludzkich i chrześcijańskich – wrócił ubogacony do Polski. Dodajmy, że nie tylko do Polski, bo za mojej kadencji były też przypadki, kiedy Stolica Święta prosiła o kapłana dla służby Kościołowi powszechnemu. A zatem polscy księża wracali z bogactwem tej formacji do kraju, ale także służyli Kościołowi w wymiarze uniwersalnym. - To były lata 2002-2007. Potem wrócił Ksiądz do Papieskiej Rady ds. Rodziny, na stanowisko wyższe i bardziej odpowiedzialne… Ks. Grzegorz Kaszak: Było dla mnie zaskoczeniem, gdy pewnego wieczoru kard. Alfonso López Trujillo zadzwonił i zapytał: „Czy wyraziłbyś zgodę, gdyby Benedykt XVI mianował cię na sekretarza Papieskiej Rady ds. Rodziny?” I znów zawierzając Panu Bogu – gdyż w moim życiu zdarzały się już tego typu niespodzianki, nominacje, których się nie oczekiwałem – wyraziłem zgodę na podjęcie nowych obowiązków, już teraz jako sekretarza, czyli jednego z przełożonych. Ponownie na moich barkach spoczęła większa odpowiedzialność, wobec Pana Boga i Ojca Świętego. Myślałem: byłem młody, kiedy trzeba było obejmować stanowisko rektora, a teraz kolejne nowe zadanie... W każdym razie zawsze miałem gorącą ufność w Opatrzność i w miłość Pana Boga wobec mnie, a także wobec innych osób, które spotykam, również tych, które dane mi będzie prowadzić w tej nowej formie służby. I tak idę przez życie.