Od kilku dni ks. Stefan Batruch - polski kapłan greckokatolicki z Lublina - próbuje bezskutecznie oclić pomoc humanitarną, z jaką przybył na Ukrainę, aby wesprzeć tamtejszych potrzebujących. Docelowo jest ona przeznaczona dla greckokatolickiej parafii Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Kijowie. Trudności z przewiezieniem pomocy stwarzają zarówno Ministerstwo Polityki Społecznej, jak i władze celne Ukrainy.
W rozmowie z przedstawicielami Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) duchowny wyjaśnił, że jest to już druga jego próba dostarczenia potrzebującym parafianom darów zebranych przez Polaków. Po raz pierwszy nie wpuścili go celnicy przez granicę, uzasadniając to tym, że parafii Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Kijowie nie ma w wykazie organizacji, które mają prawo otrzymywać pomoc. Toteż ks. Batruch przez ponad tydzień szukał innej zarejestrowanej organizacji dobroczynnej, która zgodziłaby się przyjąć pomoc, zobowiązując się jednocześnie przekazać ją wspomnianej parafii stołecznej.
Zdaniem kapłana, znalezienie takiej organizacji „zastępczej” było bardzo trudne, gdyż wszystkie instytucje charytatywne boją się obecnie mieć cokolwiek do czynienia z władzami celnymi i z Ministerstwem Polityki Społecznej.
Za drugim podejściem księdzu udało się wprawdzie przeprowadzić transport z pomocą przez urząd celny, ale niebawem trzej celnicy, którzy się na to zgodzili, zostali zwolnieni z pracy. Obecnie cały ładunek znajduje się w Kijowie i czeka na zgodę Ministerstwa.
„Większość organizacji, z którymi się kontaktowałem, jest zastraszonych, boją się nacisków ze strony Ministerstwa. Na oclenie pomocy humanitarnej czekają one po kilka miesięcy i jedynie pojedynczym z nich to się udaje” – opowiada kapłan z Lublina. Dodaje, że jego problem jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. „Gdy organizowaliśmy tę pomoc, nie wiedzieliśmy, jaki scenariusz zastosuje władza ukraińska, aby złamać i upokorzyć najbardziej bezbronną część swego społeczeństwa. To, co tutaj zobaczyłem, świadczy o jednym: rząd ukraiński umyślnie blokuje pomoc humanitarną dla potrzebujących” – oświadczył ks. Batruch.
Według niego działania te przypominają to, co się działo w czasie Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach trzydziestych XX wieku. „Uważam, że w ten sposób ów bezbronny sektor społeczeństwa usiłuje się doprowadzić do jeszcze większego zubożenia, aby w czasie kolejnych wyborów był on gotów głosować za kilogram kaszy” – stwierdził z oburzeniem proboszcz z Lublina.
Zwrócił przy tym uwagę, że kilka tygodni temu Ministerstwo Polityki Społecznej wydało ustne wytyczne, aby nie clić jakiejkolwiek pomocy humanitarnej. Cała ta sytuacja wygląda niezwykle cynicznie, gdyż instytucja państwowa, a zatem istniejąca za pieniądze podatników i mająca bronić Ukraińców, świadomie stwarza przeszkody w zapewnieniu ludziom podstawowych rzeczy. „Ponieważ państwo ukraińskie nie jest obecnie w stanie zapewnić swym obywatelom niezawodnego minimum socjalnego, przeto powinno w jak największym stopniu uprościć procedury dostarczania pomocy potrzebującym, a nie przeszkadzać w tych działaniach” – podkreślił ks. Batruch.
Ministerstwo żąda obecnie spisów konkretnych osób, do których ma dotrzeć pomoc, poza tym wszystkie rzeczy mają być policzone, podana ich nazwa, ilość, wartość, masa oraz cena jednostkowa i ogólna. Zdaniem kapłana, wymagania te są nie całkiem stosowne, gdyż cały ładunek waży 15 ton, a większość znajdujących się tam rzeczy to 3 tys. swetrów i ponad 2 tys. kurtek. Ministerstwo domaga się też podania nazwisk tych, do których jest skierowana pomoc. Księdza poproszono również, aby opatrzył przywiezione dary uwagą, iż nie będą one skierowane do manifestujących na stołecznym Majdanie Niepodległości. Odmówił on stanowczo spełnienia tego żądania, gdyż – jak zaznaczył – pomoc ma być przeznaczona dla wszystkich, którzy będą jej potrzebowali.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.