Piłkarze Brazylii i Chile drugi raz z rzędu zagrają ze sobą w 1/8 finału mundialu. W 2010 roku w RPA "Canarinhos" wygrali aż 3:0, ale tym razem - choć są gospodarzami - może być trudniej. Początek sobotniego meczu w Belo Horizonte o godz. 18 czasu polskiego.
Brazylijczycy zdobyli w fazie grupowej więcej punktów niż ich najbliżsi rywale, jednak to Chilijczycy wzbudzili na razie większe uznanie. O ile ich zwycięstwo 3:1 nad Australią było zgodne z przewidywaniami, o tyle wygraną 2:0 z broniącą tytułu Hiszpanią okrzyknięto jedną z największych niespodzianek mundialu. Dobrej opinii o grze drużyny Jorge Sampaoliego nie zmieniła nawet porażka na zakończenie grupy B 0:2 z Holandią.
Gospodarze turnieju sprawiają wrażenie, jakby się dopiero powoli rozkręcali. Na inaugurację MŚ wygrali w grupie A z Chorwacją 3:1, ale bardzo istotną bramkę - na 2:1 z rzutu karnego - zdobyli po kontrowersyjnej decyzji arbitra. Następnie zremisowali z Meksykiem 0:0 i pokonali zdecydowanie najsłabszy w grupie Kamerun 4:1.
Sobotnie spotkanie w Belo Horizonte rozpocznie drugą fazę turnieju. Światowe agencje przypominają, że Brazylia nie przegrała dotychczas z Chile na ojczystej ziemi, ale - jak dodają - tym razem poprzeczka zawiśnie wysoko.
Trener Brazylijczyków Luiz Felipe Scolari zwracał uwagę na potencjał Chilijczyków już ponad pół roku temu, tuż po losowaniu grup MŚ. Pomimo ewentualnej możliwości trafienia w 1/8 finału m.in. na Holandię lub Hiszpanię, za największy problem uważał konfrontację z Chile.
"Kiedy mówiłem o tym wówczas, ludzie się śmiali. Twierdzili, że Chile nie jest wystarczająco mocne. Ale ja widziałem, jakie efekty przynosi praca ich selekcjonera oraz samych piłkarzy" - podkreślił teraz Scolari.
Z szacunkiem o rywalach wypowiedział się również doświadczony napastnik - Fred.
"Dysponują obecnie jednym ze swoich najlepszych zespołów w ostatnich latach. To bardzo szybka i zaawansowana technicznie drużyna, z zawodnikami mającymi spore doświadczenie na arenie międzynarodowej" - przyznał prawie 31-letni piłkarz.
W sobotę po obu stronach staną przyjaciele z Barcelony - współlider klasyfikacji strzelców tegorocznego mundialu Neymar (dotychczas cztery bramki) oraz Chilijczyk Alexis Sanchez.
Jeśli spojrzeć na statystyki, Chile to jeden z ulubionych rywali Brazylii w mistrzostwach świata. "Canarinhos" wygrywali trzykrotnie w przeszłości, za każdym razem w imponujących rozmiarach - w półfinale w 1962 roku 4:2, w 1/8 finału w 1998 roku 4:1 i w 1/8 finału cztery lata temu 3:0.
"Nie możemy brać tego pod uwagę" - stwierdził chilijski bramkarz Claudio Bravo, który od nowego sezonu zagra w Barcelonie. "Wiele osób mówi, że nie mamy nic do stracenia, a wręcz przeciwnie. Stoimy przed historyczną szansą, aby wyeliminować gospodarzy. To nasz wieloletni rywal, bardzo utytułowany. Od nas zależy, czy odniesiemy w sobotę zwycięstwo" - dodał.
Statystykami nie sugeruje się również pomocnik "Canarinhos" Luiz Gustavo.
"Nie myślimy o wydarzeniach z przeszłości. Musimy skupić się na tym, co przed nami. Teraz mamy zupełnie inny rozdział, z nowymi zawodnikami. Wszystko jest możliwe" - stwierdził Brazylijczyk.
W sumie obie reprezentacje spotkały się aż 68 razy. Brazylia wygrała 48 meczów, Chile zaledwie siedem. Trzynaście potyczek zakończyło się remisem. Od 2000 roku "Canarinhos" ani razu nie przegrali z tym rywalem (zwyciężyli w 10 z 12 meczów).
Ostatnia konfrontacja odbyła się 19 listopada 2013 roku w Toronto. Brazylijczycy wygrali wówczas 2:1.
Przypuszczalne składy (1/8 finału, sobota, godz. 18 czasu polskiego, Belo Horizonte):
Brazylia: 12-Julio Cesar - 2-Daniel Alves, 3-Thiago Silva, 4-David Luiz, 6-Marcelo - 5-Fernandinho, 11-Oscar, 17-Luiz Gustavo - 7-Hulk, 9-Fred, 10-Neymar.
Chile: 1-Claudio Bravo - 4-Mauricio Isla, 17-Gary Medel, 18-Gonzalo Jara, 2-Eugenio Mena - 20-Charles Aranguiz, 21-Marcelo Diaz, 5-Francisco Silva, 8-Arturo Vidal - 7-Alexis Sanchez, 11-Eduardo Vargas.
Sędzia: Howard Webb (Anglia).
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.