Budowa tamy przeciwwybuchowej w kopalni Mysłowice-Wesoła prawdopodobnie potrwa do wieczora - podał PAP w piątek rzecznik KHW Wojciech Jaros. Tama pozwoli ratownikom na wejście do strefy, w której spodziewają się znaleźć poszukiwanego górnika.
Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego dodał, że natychmiast po zakończeniu budowy tamy przeciwwybuchowej ratownicy będą mogli rozpocząć poszukiwania, czyli "penetrowanie chodnika".
W poniedziałek wieczorem w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia na głębokości 665 m znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.
Ratownicy już parokrotnie podejmowali próby dotarcia do zaginionego. W środę pokonali ok. 200 m z ok. 700 dzielących ich od górnika. Warunki na ich drodze okazały się jednak na tyle trudne, że konieczna stała się budowa dodatkowego kanału wentylacyjnego, tzw. lutniociągu. Do czwartkowego popołudnia zabudowali lutniociąg na 150-metrowym odcinku, na którym mogli poruszać się bezpiecznie. W czwartek rano zadymienie w wyrobisku ograniczało widoczność do pół metra. Wobec obawy o stabilność atmosfery w wyrobisku zdecydowano o budowie tamy przeciwwybuchowej. Ma to bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo ratowników.
Tama będzie się składała z dwóch oddalonych o prawie cztery metry przegród z kostki, wypełniających przekrój chodnika wynoszący ok. 22 m kw. Przestrzeń między przegrodami wypełni materiał szybkowiążący.
"Są już gotowe dwa mury z kostki betonowej, które będą początkiem i końcem tamy, każdy z nich ma grubość ok. 40 cm. Teraz trwa wypełnianie przestrzeni pomiędzy nimi materiałem szybkowiążącym, mineralnym, niepalnym. Tam musi być wprowadzone ok. 60 metrów sześciennych materiału, co jest odpowiednikiem 50 ton materiału suchego" - powiedział Jaros. Dodał, że z informacji przekazanych z dołu wynika, że "najprawdopodobniej będą to robić do wieczora".
Poinformował też, że ratownicy "natychmiast po zakończeniu budowy tamy będą mogli wchodzić do rejonu". Dodał, że w akcji bierze obecnie udział 8-10 zastępów ratowników - to 40-50 osób.
Budowana tama, jak poinformował, służyć będzie bezpieczeństwu ratowników. "W razie gdyby w tym rejonie zagrożonym doszło do wzrostu stężenia metanu, żeby mogli natychmiast odciąć dopływ powietrza, żeby zminimalizować ryzyko wybuchu czy ryzyko pożaru" - powiedział rzecznik KHW.
Schemat wentylacji w wyrobisku, w którym znajduje się zaginiony - jak opisywał w czwartek Jaros - ma kształt litery "U": jedną stroną powietrze wpływa w to miejsce, drugą wypływa. Rolą tamy będzie odcięcie powietrza wchodzącego do chodnika i dalej idącego przez ścianę, gdyby w powietrzu wychodzącym wystąpiły wyższe stężenia gazów wybuchowych. Odcięcie powietrza wchodzącego zmniejszy wtedy ryzyko zapłonu lub wybuchu.
Po katastrofie do szpitali trafiło 31 górników. Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w szpitalach nadal przebywa 26 z nich.
Najciężej ranni przebywają w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. We wtorek przewieziono tam 18 górników, z czego siedmiu umieszczono na oddziale intensywnej terapii. W czwartek dołączył do nich 26-letni górnik, który wcześniej został zaopatrzony w innej placówce.
W czwartek po południu lekarze z CLO podali, że stan zdrowia czterech górników z OIOM-u pogarsza się. Określili go jako krytyczny i niestabilny. Stan pozostałych rannych na intensywnej terapii był bardzo ciężki, ale stabilny, a leczonych na oddziałach "oparzeniówki" - ciężki, stabilny. Dyrektor CLO Mariusz Nowak podał w piątek rano, że "stan pacjentów jest taki jak wczoraj".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.