Wybory w okolicznościach panujących w Burundii byłyby farsą.
Kościół nie może poprzeć procesu wyborczego, który na obecnym etapie grozi podziałem społeczeństwa, a nie jego pojednaniem. W tym duchu biskupi Burundi odnieśli się do uporczywego trwania prezydenta tego afrykańskiego kraju w decyzji o ubieganie się o trzeci mandat, mimo że nie pozwala na to Konstytucja Burundi.
Sytuacja w kraju jest bardzo napięta po ostatnim nieudanym zamachu stanu. Na ulicach stołecznej Bużumbury trwają od tygodnia walki, które kosztowały życie kilkudziesięciu osób. Brakuje rzetelnej informacji, ponieważ działają tylko media rządowe. „W sytuacji powszechnego braku bezpieczeństwa i braku dostępu do informacji wybory nie powinny się odbyć” – podkreślają biskupi Burundi, kolejny raz wzywając prezydenta Pierre’a Nkurunzizę do odstąpienia od decyzji o kandydowaniu, a przynajmniej do odłożenia wyborów. Kościół zwraca ponadto uwagę na pogarszającą się sytuację humanitarną w tym kraju oraz na terenie państw ościennych, gdzie w minionych dniach schronienie znalazło kilkaset tysięcy Burundyjczyków. Szczególny niepokój budzą przypadki cholery odnotowane w obozach na terenie Tanzanii, co może grozić wybuchem epidemii.
Po nieudanym zamachu stanu prezydent Nkurunziza ogłosił przesunięcie wyborów legislacyjnych z 26 maja na 5 czerwca, nie zgodził się jednak na przesunięcie daty wyborów prezydenckich zaplanowanych na 26 czerwca. Obserwatorzy obawiają się, że może to doprowadzić do znacznego wzrostu napięcia w regionie Wielkich Jezior, a nawet zakończyć wybuchem kolejnej krwawej wojny.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.