W 75. rocznicę przyjazdu pierwszego transportu więźniów w ich intencji modlili się wraz z bp. Romanem Pindlem zgromadzeni w kościele w Harmężach. Dziś data przyjazdu z Tarnowa pierwszego transportu obchodzona jest jako Narodowy Dzień Pamięci.
Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę przybycia pierwszego transportu więźniów do KL Auschwitz odbyły się w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.
Mszy św. koncelebrowanej przez kapłanów dekanatu oświęcimskiego, księży franciszkanów - z prowincjałem o. Jarosławem Zachariaszem, a także kapłanów z oświęcimskiego Centrum Dialogu i Modlitwy przewodniczył bp Pindel.
W modlitwie udział wzięli przedstawiciele byłych więźniów, w tym także jeden z ostatnich żyjących uczestników pierwszego transportu - Kazimierz Albin, więzień nr 118.
- Z Tarnowa do Auschwitz przyjechali 14 czerwca 1940 roku. Po raz pierwszy zgromadzono więźniów politycznych, głównie z Podkarpacia, ale także z Warszawy i innych miast Polski. Więźniami byli ludzie, którzy z motywów patriotycznych wystąpili przeciw okupantowi lub należeli do elity polskiej społeczności - przypominał bp Pindel w homilii. - Wspominając ten pierwszy, takich rozmiarów transport do organizującego się obozu zagłady, myślimy jednak o wszystkich ofiarach takich miejsc, gdzie celem było fizyczne, psychiczne, ale także duchowe zniszczenie więźnia, aż do jego unicestwienia. Na początku określano ich perspektywy: nie ma tu możliwości innego wyjścia, tylko przez komin. Jeśli są w transporcie Żydzi, mają prawo żyć nie dłużej niż 2 tygodnie, księża - miesiąc, reszta - 3 miesiące.
Bp Pindel wskazał na podobieństwa sytuacji więźnia do sytuacji skazanego i cierpiącego za ludzkie grzechy Jezusa Chrystusa, podobnie niesprawiedliwie osądzonego, skazanego, zabitego. I na postawę Jezusa, który znosi to wszystko, by wypełnić plan Boga.
- Tacy ludzie, jak Maksymilian Kolbe czy Edyta Stein, nadali wyraźny chrześcijański sens temu miejscu, także swojemu pobytowi tutaj. Ostatecznie poszukiwanie sensu bycia tutaj zależy od naszej wiary. Możemy wielbić Boga w Jego miłości i w Jego zamiarze, aby nas wybawić od wszystkiego, co jest nam przeciwne. Przed Bogiem jesteśmy zbawieni dzięki śmierci Jezusa według Bożych zamysłów... - dodał bp Pindel, zachęcając, by zgodnie ze słowami proroka Izajasza prosić też o pokój i ustanie wszelkich konfliktów.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Uczestnicy uroczystości na wystawie obozowych rysunków byłego więźnia prof. Mariana Kołodzieja
- Dziękujemy za to słowo, które rzuca światło na trudną prawdę i pytania, gdzie był Bóg wtedy, kiedy człowiek cierpiał - mówił o. Piotr Cuber OFMConv, proboszcz parafii MB Niepokalanej w Harmężach, zapraszając do wysłuchania Haliny Zdrojewskiej-Kołodziej, żony nieżyjącego już artysty prof. Mariana Kołodzieja, więźnia pierwszego transportu i autora niezwykłego cyklu rysunków poświęconych obozowym przeżyciom.
Jak podkreślała, dopiero pod koniec życia, kiedy trwała rehabilitacja po ciężkim wylewie, w jego twórczości ujawnił się głęboko skrywany dramat tamtego doświadczenia, jakim było dla 17-letniego chłopca uwięzienie w Auschwitz. Wtedy, gdy trwała rehabilitacja sparaliżowanej ręki, M. Kołodziej rozpoczął rysowanie pierwszych, wykonywanych ołówkiem prac.
Te rysunki o obozowych przeżyciach stanowiły dla niego zarazem rehabilitację duchową i szansę na uwolnienie się od ciążącego na nim moralnego obowiązku przekazania prawdy o tym, co przeżywali więźniowie Auschwitz. Zobowiązywali go do tego starsi koledzy artyści, również więźniowie tego obozu. Mottem tego bardzo obszernego cyklu stały się słowa wiersza Zbigniewa Herberta "Przesłanie Pana Cogito": "Ocalałeś nie po to, aby żyć, masz mało czasu, trzeba dać świadectwo...".
- Szczególnym symbolem dla więźniów pozbawionych wszelkich ludzkich praw stała się waga, którą sami skonstruowali, żeby sprawiedliwie podzielić ten głodowy przydział chleba. Została umieszczona pod jednym z obrazów, przywołujących właśnie ten moment obozowego życia. To taki moment, kiedy sami przywracali odrobinę sprawiedliwości i krok dla uratowania człowieczeństwa - mówiła Halina Kołodziej. - Takim symbolem stała się też dla niego postawa św. Maksymiliana, którego wprawdzie nie poznał osobiście, ale był świadkiem jego heroicznej postawy, uczestniczył w tamtym apelu i wiele razy wracał w swoich pracach do tego gestu największej miłości, zaprzeczającego całej ohydzie obozowego świata...
Na rysunkach Kołodzieja widać postaci więźniów pozbawione pasiaków. Wszędzie są ich tłumy, a rysunków jest tak dużo, że wypełniają całe powierzchnie ekspozycji, przypominającej formę labiryntu. - One są wszędzie, gdziekolwiek się spojrzy. Kiedy się odwrócimy, też są. To celowy zabieg, który oddaje poczucie więźnia, osaczonego przez tę rzeczywistość, od której nie było ucieczki - tłumaczyła.
Po Eucharystii obecni w świątyni zwiedzili umieszczoną w dolnej części kościoła wystawę prac prof. Kołodzieja, a następnie złożyli kwiaty pod obozową Ścianą Śmierci w KL Auschwitz I, obok bloku 11.
Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę przybycia pierwszego transportu w Tarnowie i w Oświęcimiu zorganizowane zostały wspólnie przez władze samorządowe obu miast, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.