Pracować znacznie gorliwiej, nie milczeć wobec zła i mocniej je demaskować -
to najważniejsze wyzwania, jakie stawia przed polskimi biskupami
przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik.
Ale czy będzie z tym związany jakiś program duszpasterski?
- Bardzo ważne będą tegoroczne obchody 30-lecia pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, która przypada w czerwcu. Chcemy, aby stały się one okazją do zgłębiania jego nauczania a zatem jego sposobu patrzenia na życie jako dar Boży, na szanse człowieczeństwa, miłości do życia.
Miejmy nadzieję, że Polacy sięgną po nie i przeczytają bardziej uważnie.
- Ale już to się dzieje. Nauczanie Jana Pawła II weszło nawet w obiegowy sposób mówienia. W wielu miejscach słyszę: „Trzeba od siebie wymagać, choćby inni nie wymagali!”, albo „Każdy musi mieć jakieś Westerplatte!”. Podobnie do obiegowego języka weszło hasło, które za św. Pawłem powtarzał ks. Popiełuszko: „Zło dobrem zwyciężaj!”.
To znak, że są to ludzie, którzy nie umarli i którzy mają nam wciąż coś do powiedzenia.
A jakie problemy wewnątrz Kościoła widzi Ksiądz Arcybiskup?
- Mamy duży problem z duszpasterstwem wielkich miast. Parafie giganty są zaprzeczeniem duszpasterstwa. Jest to administracja sakramentów a nie duszpasterskie oddziaływanie. Troska o życie parafii jest dziś wielkim wyzwaniem. Jeśli ksiądz nie zna wszystkich swoich parafian, trudno jest mówić o rzeczywistym oddziaływaniu. Parafia musi być miejscem sakralnym i miejscem tworzenia wspólnoty. Trzeba zmobilizować mieszkających tam ludzi. To ludzie muszą poczuć potrzebę wspólnoty.
Inny problem to pomoc wiernym w realizacji nauki społecznej. Jest to kolejne wielkie wyzwanie. Religia nie może ograniczać się do sfery prywatnej. Dobra Nowina musi być drożdżami, które są obecne w życiu społecznym i przekształcają je.
W tym momencie pojawia się pytanie o prawidłową formację ludzi świeckich.
- Dzisiaj siła Kościoła polega na tym, żeby do głosu we właściwy sposób i w większym stopniu doszli świeccy. Dlatego całym sercem jestem zwolennikiem Akcji Katolickiej, KSM-u oraz innych wspólnot, ruchów i stowarzyszeń. Tam jest nasza nadzieja, tam jest siła Kościoła. Mówię to z całym przekonaniem.
Katolicy świeccy muszą być gotowi wziąć sprawę przenikania ewangelią rzeczywistości ziemskiej w swoje ręce, a nie czekać aż zrobią to za nich duchowni albo politycy. Jest to duży potencjał. Widzę niektóre inicjatywy, które się udają. W diecezji rzeszowskiej i przemyskiej takim przykładem jest dolina rzeki Strugu. Kilka gmin zawarło porozumienie, stworzyli kilkaset miejsc pracy i są w stanie wiele rzeczy przełamać i zorganizować.