W sierpniu 2015 r. ponad połowa Polaków opowiadała się za przyjmowaniem uchodźców na czas, póki nie będą mogli wrócić do swoich krajów. Większość była przeciwna stosowaniu kryterium religijnego - wynika z sierpniowego sondażu CBOS.
CBOS podał wyniki badania stosunku Polaków do uchodźców, przeprowadzone (co trzeba zaznaczyć) między 17 a 24 sierpnia 2015 r. To znaczy: przed ostatnim zaostrzeniem kryzysu emigracyjnego. Wyniki porównano do analogicznych z maja br.
Czy Polska powinna przyjmować uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi? Twierdzących odpowiedzi jest ponad połowa (56%), ale w maju liczba osób wypowiadających się pozytywnie była istotnie wyższa (72%). Co ważne, większość zgadza się z twierdzeniem „Tak, powinniśmy ich przyjmować do czasu, kiedy będą mogli wrócić do kraju, z którego pochodzą”, jedynie 6% (w maju 14%) popiera ich osiedlanie się w Polsce.
Tyle zasada ogólna. Trzeba jednak przejść do konkretów. Przyjęcie do Polski uchodźców w ramach programów unijnych popiera 36% badanych, przeciw jest 55%. Obie grupy zanotowały od maja lekki wzrost, zmniejszyła się liczba niezdecydowanych. Faktycznie, jedynie 9% Polaków twierdzi, że nie wie o masach uchodźców przybywających do Grecji i Włoch. Zainteresowanie tematem rozkładało się w przybliżeniu po połowie, jednak najwyraźniej od maja część osób wyrobiła sobie opinię.
Co warto zaznaczyć: większość Polaków jest przeciw stosowaniu kryterium wyznaniowego. Na pytanie: „Czy, pana(i) zdaniem, Polska powinna przyjmować tylko uchodźców deklarujących, że są chrześcijanami czy też wyznawana religia nie powinna być kryterium przy przyjmowaniu uchodźców?” odpowiedzi kształtowały się następująco:
Osób twierdzących, że nie powinniśmy stosować kryterium wyznaniowego jest zatem łącznie 63%. Wśród osób regularnie praktykujących odsetek ten jest nieco niższy, ale nadal przekracza połowę (59%).
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.