Byłoby fatalnie, gdyby uchodźcy nie doświadczyli od nas chrześcijańskiej postawy – uważa bp Krzysztof Zadarko.
W rozmowie z KAI przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, a zarazem delegat ds. Imigracji zauważył, że Chrystus sam był uchodźcą. Święta Rodzina nie pojechała do Egiptu na wycieczkę, tylko uciekała przed śmiercią.
„Kościół w Polsce na pewno problem uchodźców powinien wpisać do programów duszpasterskich, bo takie funkcjonują. Wydaje mi się, że na pierwszym miejscu powinniśmy się modlić za uchodźców, bo to są ludzie, którzy autentycznie mają strach w oczach, i to są ci, którzy uciekają przed gorszą sytuacją. To nie są naprawdę turyści, którzy dla wygody szukają lepszego życia, bo jak widzimy na piechotę, z dziećmi przemierzają tysiące kilometrów, właściwie nic ze sobą nie zabierają i dlatego potrzebują wsparcia duchowego; niech dowiedzą się, że jest lepszy świat, jest świat nadziei, jest świat miłości” – powiedział bp Zadarko.
Hierarcha stwierdził, że w kwestii uchodźców brak chrześcijańskiej postawy byłby ciosem w serce Ewangelii i jej zabiciem. Zawiedlibyśmy Chrystusa, który nigdzie nie stawiał żadnych kryteriów: rasy, języka, a nawet religii.
Publikujemy treść rozmowy:
Co w sytuacji wzbierających fal uchodźców w Europie jest najbardziej palącą kwestią dla Kościoła w Polsce? Co w tej chwili najbardziej zajmuje Księdza Biskupa?
Bp Krzysztof Zadarko: – To samo, co zajmuje serca i umysły naszych proboszczów, którzy usłyszeli apele prezydium i przewodniczącego KEP oraz papieża Franciszka. Proboszczowie są gotowi i otwarci na przyjęcie uchodźców, nawet jeżeli, jak każdy obywatel, mają swoje zdanie na temat obecnej sytuacji. A także pomimo tego, że doskonale znają obiekcje i lęki swoich wiernych podsycane, niestety, przez media. To, co powinno nas absorbować, to mądra, rzetelna informacja o tym, z czym mamy do czynienia. A także refleksja ewangeliczna: jak mamy zachować się wobec nadchodzącej sytuacji. W świetle bowiem informacji fala uchodźców przyjdzie także do Polski. Być może nie będzie tak gwałtowna czy spontaniczna jak w wypadku Węgier, Włoch, Grecji czy Hiszpanii, ale na pewno pojawiają się ludzie, którzy będą szukali u nas schronienia.
Wiemy, że w tej sprawie odbywa Ksiądz Biskup wiele rozmów w agendach rządowych.
– Tak, jesteśmy z nimi w kontakcie. Jak zaznaczyliśmy już w czerwcu w komunikacie naszej rady i jak wskazało prezydium KEP, problem uchodźców nie może być rozwiązywany spontanicznie, lecz wymaga współpracy Kościoła z odpowiednimi służbami ze strony państwa, a także UNHCR [Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – red.].
W kolejnych oświadczeniach Kościoła powtarzane jest przekonanie, że nie da się dobrze zorganizować przyjęcia uchodźców bez współpracy Kościoła i struktur państwa.
– Pokładam w tych strukturach duże nadzieje: mamy służby, agendy rządowe. Nie żyjemy na Księżycu, lecz jesteśmy wkomponowani w potężny organizm europejski, który sprawę uchodźców „przerabia” już od wielu lat, choć nie w tak gigantycznej skali jak obecnie. Jesteśmy na bieżąco informowani o sytuacji. Na podstawie rozmów w MSWiA w Urzędzie do Spraw Cudzoziemców wiemy, że najbliższe miesiące, przynajmniej pół roku, to będzie czas przyjmowania uchodźców. Będą przybywać z obozów z Europy Zachodniej oraz z obozów w Syrii i Jordanii. Jak wspomniałem, ten napływ nie będzie miał gwałtownego charakteru. Mamy zapewnienie, że relokacja będzie kontrolowana i że przybędą do nas wyłącznie osoby zarejestrowane na listach UNHCR. To bardzo ważne i uspokajające, bo stanowi jakąś gwarancję bezpieczeństwa. Ten etap potrwa parę miesięcy, prawdopodobnie do połowy przyszłego roku i jest związany z procedurami, które muszą być zachowane w Unii Europejskiej i w strefie Schengen. Chodzi o całą procedurę ochrony uchodźców i tryb przyznawania azylu. Kiedy uchodźcy otrzymają stosowne dokumenty: wizy czy pozwolenie na pobyt, pracę i poruszanie się po strefie Schengen, nastąpi drugi etap, czyli znalezienie dla nich miejsca zamieszkania poza ośrodkami.
Jednakże istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Polsce będą chcieli pozostać jedynie nieliczni. Nie ukrywają bowiem, że ich celem są Niemcy, Szwecja, Anglia. Nie tylko dlatego, że tam jest dobra opieka socjalna. Po prostu w tych krajach są już ich rodacy, którzy tworzą duże i bardzo dobrze zorganizowane diaspory syryjskie czy irackie. Ciągną więc do swoich. To jest ogromna masa przemieszczających się ludzi, którzy wiedzą, jaki jest ich cel. Tak więc tych, którzy zostaną, nie będzie strasznie dużo. Chyba że będziemy świadkami naprawdę narastających konfliktów w Syrii i Iraku oraz dalszego mordowania Kurdów w Iraku. Można tu zapytać, dlaczego Amerykanie i Rosjanie przyglądają się wojnie w Syrii? Dlaczego Rosjanie dostarczają tam broń, wspierając reżim Asada, a Amerykanie zbroją tzw. rebeliantów? Czy ktokolwiek informuje o istocie konfliktu bliskowschodniego?
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.