Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat. Niedawno uratowały człowieka. Może nawet nie jednego... Zdołały przekonać desperata, że jednak warto żyć. I kochać ludzi.
Bohaterki nie są znikąd!
Na pierwszy rzut oka to dwie zwyczajne gimnazjalistki. Tak przynajmniej żarliwie przekonują, kiedy słyszą o sobie, że są bohaterkami. A jednak nie jest pewne, czy rzeczywiście każdy z nas, nawet dorosłych, umiałby tak jak one: spontanicznie i skutecznie odwieść od samobójczego kroku mężczyznę, który postanowił sobie odebrać życie. Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat. I niezbite przekonanie, że życie jest największą wartością...
Wszyscy wychowawcy potwierdzają zgodnie: - Świetne dziewczyny! Główna zasługa oczywiście po stronie rodziców!
- Ale są też naszą chlubą - Jolanta Fajkis, dyrektor hałcnowskiej Szkoły Podstawowej nr 28 jest dumna z postawy świeżo upieczonych absolwentek. - Nie ulega wątpliwości, że Kaja i Patrycja wykazały się nadzwyczajną odpowiedzialnością i dojrzałością. Cieszymy się ogromnie, że tak wspaniale postąpiły, bo w szkole staramy się na co dzień umacniać w dzieciach miłość do ludzi, otwartość i gotowość pomocy.
Iwona Gębała, wicedyrektor SP nr 28, dobrze pamięta Kaję. - Od pierwszej klasy była wszędzie tam, gdzie coś się działo - mówi.
- Wrażliwe, otwarte, odważne. Chętnie podejmowały nowe wyzwania i robiły to z prawdziwą klasą - Bernadeta Moćka i Marta Piwowarczyk - nauczycielki i wychowawczynie z podstawówki, wyliczają zalety byłych wychowanek.
Nauczycielki dodają jeszcze: - Obie nigdy nie żałowały czasu dla innych. Czytały przedszkolakom bajki, pomagały koleżankom i kolegom w nauce, a przy świątecznych kiermaszach szkolnych pracowały nieraz do wieczora.
Jak wszystkie dziewczyny?
Pierwszoklasistki, z obowiązkowymi w tymi wieku falami długich włosów. I objawiającym się tu i ówdzie genem społecznikowskim. Uczynne i koleżeńskie. Z całą masą zainteresowań. Czasami chwilowych... Na pogaduchy z przyjaciółkami też nie żal im czasu.
Kaja uwielbia czytać książki i kocha rysować. Jeszcze niedawno marzyła o karierze weterynarza, a teraz myśli, że może zostanie prawnikiem. Jeszcze w podstawówce koniecznie chciała sprawdzić się jako nauczyciel. Poprowadziła wtedy lekcję o... roli czołgów w II wojnie światowej. Grywa na gitarze i perkusji, a kiedyś trenowała kickboxing i nawet medal na zawodach zdobyła!
- Co lubię? Wszystko po trochu! Taki ze mnie człowiek renesansu - śmieje się, szkicując jednocześnie głowę lwa z potężną grzywą. Ma w sobie coś z niego, kiedy podnosi głowę, odsuwając z czoła blond kosmyki i z odwagą patrzy na rozmówcę. - Zawsze mówię to, co myślę. Niektórzy mnie za to lubią, inni - nie - uśmiecha się lekko.
Patrycja chętnie maluje i lubi teatr. Działa w kółku teatralnym w domu kultury. Śpiewa też w parafialnej scholi. - Kiedyś twierdziła, że będzie biegaczką. Ma nawet parę medali, ale jakoś teraz sport zszedł na drugi plan - rodzice Beata i Jan Bożkowie uśmiechają się do dziecięcego planowania. A kiedy zaglądamy do pokoju gimnazjalistki, ta akurat w skupieniu studiuje podręcznik do... origami. - Tak naprawdę bardzo interesuje mnie moda. To lubię najbardziej rysować - wyznaje Patrycja.
Do tańca i różańca
Patrycja należy do hałcnowskiej Oazy. Tak jak jej starsza siostra Klaudia, tak jak kiedyś ich mama Beata.
- Staramy się kształtować postawę miłości bliźniego. W październiku jedziemy na rekolekcje, podczas których będziemy mówić o relacjach z innymi, o budowaniu wspólnoty i o tym, jak pomagać drugiemu człowiekowi. W naszej grupie, która liczy już ponad 70 osób, uczymy takiego rodzinnego współdziałania - tłumaczy ks. Sander, moderator wspólnoty.
- Staramy się umacniać to przekonanie, że w każdym żyje ten sam Pan Jezus - i dlatego powinniśmy pomagać, również w drobnych potrzebach - mówi Beata Błaszczyk, animatorka oazy. - Ćwiczymy postawę aktywności: żeby nigdy nie zakładać, że nic nie można zrobić - dodaje animatorka Agnieszka Michalak.
Tak właśnie postąpiły Kaja i Patrycja. Uratowały ludzkie życie. Być może nie tylko jedno. - Tak trzeba było. To pewnie było zaplanowane w niebie - tłumaczy poważnie Patrycja.
Ale już po chwili obie z Kają wybuchają śmiechem. Śmiech też uwielbiają.
- Kiedy się śmiejemy, nawet pan woźny się uśmiecha. Cieszą mnie piękne i dobre rzeczy. Zdarzało mi podejść do nieznajomej osoby na przystanku, bo zachwyciły mnie jej włosy - wspomina Kaja. I dodaje: - Kiedy wokół są ludzie pozytywnie zastawieni, to udziela się innym...
Wystawiono tam znaleziska, na które natrafiono podczas prac.
Stwierdził, że "wrogowie USA używają go, by zabijać Amerykanów".
Zwyczaj ustawiania tam choinki i szopki wprowadził Jan Paweł II w 1982 roku.