Nikt, dopóki ma dach nad głową, nie opuszcza swego domu - powiedziała w emitowanym przez telewizję ORF filmowym portrecie 95-letnia matka arcybiskupa Wiednia.
W 1945 r. Eleonora Schönborn, matka dwójki małych dzieci, w tym 9-miesięcznego wówczas Christopha - obecnego kardynała - w konsekwencji dekretów Benesza musiała w ciągu godziny opuścić swoje rodzinne Skalsko, nieopodal czeskiego miasta Litomierzyce. W swojej tułaczce dotarła do Schruns w austriackim Vorarlbergu, gdzie rodzina mieszkała przez pięć lat.
W 25-minutowym filmie telewizyjnym pisarza i dokumentalisty Roberta Schneidera, zatytułowanym „Poszukiwanie domu”, urodzona w 1920 r. Eleonora Schönborn opowiada o czasach swojej młodości – córki arystokratycznej rodziny w Czechach, w której żywe jeszcze były tradycje monarchii habsburskiej. Jak wspomina, „życie było piękne i harmonijne, skończyło się nagle wraz z wybuchem wojny”.
Po wypędzeniu z Czechosłowacji Eleonora Schönborn wraz z dwoma synami (dwoje dalszego rodzeństwa kard. Schönborna urodziło się później) kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania u swoich kuzynów. Mieszkała m.in. u najstarszej siostry swego męża, malarza Hugo-Damiania Schönborna (1916-1979), który przeszedł do armii brytyjskiej. Otrzymała pracę w Volarlbergu i od 1950 r. ich nowym domem rodzinnym stało się Schruns im Montafon.
„Zawsze miałam potrzebę przynależenia gdzieś”, wspomina matka kardynała. Nie ukrywa też trudności, jakie musiała przejść zanim „życie w nowych stronach się unormowało”. Jak przyznała, potrzebowała 25 lat, zanim rzeczywiście poczuła dobry kontakt z miejscową ludnością. Mając czwórkę dzieci pracowała zawodowo, była m.in. rzecznikiem prasowym. W Montafon do dziś działa, pomagając uchodźcom.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.