Reklama

Trzcinowe żniwa w środku zimy

Rozpoczęły się na początku stycznia i potrwają do marca. Dlaczego teraz? Bo można maszynami wjechać na zamarznięte jeziora.

Reklama

Trwający się od kilkunastu dni mróz pozwolił na rozpoczęcie trzcinowych żniw nad Zalewem Wiślanym. Pozyskanie surowca rozpoczęło się w pierwszych dniach stycznia. - Rżniemy, co się da - mówi Ryszard Zagalski z firmy w Jagodnie.

Trzcinę kosi się za pomocą specjalistycznych kombajnów. Ci rolnicy, którzy takiego sprzętu nie mają, używają kosiarek konnych. Trzcinę pozyskuje się co roku, bo ona szybko odrasta.

- Po kilku chudych latach tegoroczne żniwa będą średnie. Zgrzeszylibyśmy, gdybyśmy chcieli narzekać - przyznaje pan Ryszard.

Zebrana trzcina w zakładzie przetwórczym jest segregowana i wiązana w wiązki. Jeden snopek ma wysokość 1,5 metra i ok. 60 centymetrów obwodu.

W obecnym w sezonie najprawdopodobniej zostanie zebranych do 100 tys. wiązek. Za jedną na krajowym rynku producent otrzymuje 8 zł netto, zaś w Europie Zachodniej - ok. 1,8 euro. Prawie 80 proc. pozyskanej trzciny kupują kontrahenci z Niemiec, Danii, Szwecji i Holandii.

A po co komu trzcina? To znany od wieków materiał na dachy. A od kilkunastu lat trwa moda na dachy trzcinowe. Decydują się na nie inwestorzy, którzy mają fantazję i oczywiście pamiętają je sprzed lat.

Dachy trzcinowe to dawny element wiejskiego krajobrazu. By się o tym przekonać, nie trzeba czytać fachowej literatury, wystarczy obejrzeć stare zdjęcia. Niestety przed kilkudziesięciu laty one znikły.

- W czasach PRL rządzącym dachy trzcinowe kojarzyły się z biedą. Zaczęto ją eliminować z naszego krajobrazu, a strzechę zastąpił eternit - opowiada pan Ryszard.

Dziś na dachy trzcinowe mogą sobie pozwolić naprawdę zamożni inwestorzy. Ale korzyści płynące z posiadania trzcinowej strzechy są nie do przecenienia.

- Specjaliści szacują, że 98 proc. ciepła wytworzonego w domu pozostaje pod strzechą. Drugiego dachu o takich zdolnościach izolacyjnych nie ma - zapewnia pan Ryszard.

Strzecha jest też bardzo ekologiczna. Gdy się zużyje, wystarczy ją zdjąć, spalić w piecu albo wyrzucić na kompost. To jednak nie zdarza się zbyt często - dobry dekarz daje 30 lat gwarancji na położony przez siebie dach.

W okolicach Elbląga koncesję na pozyskanie trzciny mają tylko Ryszard Zagalski, który zajmuje się tym od 40 lat, oraz jego syn, Artur Zagalski. - Trzeba kochać tę robotę, bo jest ciężka. Ale ma w sobie trochę fantazji, powiewu wolności - opowiada pan Ryszard.

Trzcinowisko pod Elblągiem ma ponad 600 hektarów powierzchni. Ryszard Zagalski mówi, że trzeba się dobrze orientować w terenie, by wjechać w nie kombajnem i wiedzieć, jak wrócić do domu.

- Trzcinę na tym terenie kosi się od setek lat - przypomina przedsiębiorca. - Przemysł trzcinowy był tu od zawsze, zdecydowanie lepiej rozwinięty niż dziś - dodaje.

Obecnie pozyskiwane jest ok. 30 proc. z tego, co przetwarzano w dawnych latach. Zbiór ograniczają głównie przepisy ekologiczne. - Ale nie jest to kłopotliwe, bo zapotrzebowanie na trzcinę od lat jest ustabilizowane - przyznaje pan Ryszard.

W Polsce trzcinę pozyskuje się także m.in. na Zalewie Szczecińskim, Mazurach, Podlasiu. Zdarza się, że rolnicy uprawiają ją na swoich polach.

Tegoroczne żniwa potrwają do poczatku marca.

 

 

 

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »

Reklama