Kościół katolicki kolejny raz podejmuje się budowania fundamentów pod ważne działania w sferze politycznej. Mam nadzieję, że politycy zrozumieją wagę tego wysiłku i go nie zmarnują.
We wtorek, jeszcze przed ogłoszeniem wspólnego oświadczenia przewodniczących Konferencji Episkopatów Polski i Niemiec, jedna z ukazujących się w naszym kraju gazet oceniła, że chociaż tegoroczna deklaracja będzie nawiązywać do listu biskupów polskich do niemieckich z roku 1965, to jednak „nie ma raczej szans, by dorównać tamtemu listowi”. Przypuszczam, że autor tych słów nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest w błędzie.
Moim zdaniem dokument ogłoszony w przeddzień uroczystości Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej w symbolicznym miejscu – na Jasnej Górze – bardzo przypomina ten sprzed ponad czterdziestu lat. Przede wszystkim odwagą. Im bliżej siedemdziesiątej rocznicy agresji niemieckiej i sowieckiej na Polskę i wybuchu drugiej wojny światowej, tym wyraźniej widać, że mimo upływu tak wielu lat (a może właśnie dlatego) tamte wydarzenia budzą ogromne emocje. Coraz wyraźniej widać, że dla wielu ludzi historia nie jest prostym zbiorem obiektywnych faktów, lecz najważniejsze stają się ich subiektywne interpretacje. To, co dla jednych jest ważne, dla drugich nie ma znaczenia. Ludzie, którzy przez jednych są czczeni jako bohaterowie, w oczach innych są zbrodniarzami. To, co dla jednych jest oczywistym następstwem popełnionego zła, inni traktują jako dziejową krzywdę. Można odnieść wrażenie, że nie ma jednej prawdy na temat przeszłości, lecz każdy ma jakąś swoją prawdę.
Jan Żaryn opublikował artykuł, w którym podkreśla, że „Nasza historia jest wyjątkowa”. To prawda. Rzecz jednak w tym, że dokładnie tak samo myślą o swojej przeszłości wszyscy. Dlatego w artykule Żaryna ogromnej wagi nabiera zdanie: „Świadomość owej wyjątkowości nie musi się jednak obracać przeciw komukolwiek, jeżeli pozostali ‘wyjątkowi’ uszanują prawo innych do celebrowania swego męczeństwa”. Czytając wspólne oświadczenie przewodniczących niemieckiego i polskiego episkopatu odniosłem wrażenie, że jest ono właśnie realizacją tego postulatu. Jest trudną, ale mającą ogromne znaczenie próbą wzajemnego poszanowania owej „wyjątkowości”. Ale równocześnie – tak mi się wydaje – jest czymś znacznie więcej. Jest kolejnym krokiem w kierunku budowania czegoś, co dzisiaj wielu wydaje się niemożliwe – wspólnej pamięci. Nie bez powodu znalazło się w niej przypomnienie słów ze słynnego listu z roku 1965: „Tylko prawda może nas wyzwolić; prawda, która niczego nie upiększa i niczego nie pomija, która niczego nie przemilcza i nie dopomina się wyrównywania krzywd”.
Jedna z gazet wychwyciła, że polska i niemiecka wersja deklaracji różnią się w pewnym miejscu. Że w polskiej wersji wypędzenia Niemców nazywane są krzywdą, a w niemieckiej – bezprawiem. To tylko potwierdza, że zadanie budowania wspólnej pamięci opartej na obiektywnej prawdzie jest niesłychanie skomplikowane i że „droga pojednania i współpracy, którą (…) kroczy Kościół w obu naszych krajach”, nie przestała być „trudna i nie zawsze wolna od nieporozumień i obciążeń”. Dlatego tym bardziej potrzebna jest „cierpliwość, delikatność i prawdomówność”.
Budowanie wspólnej pamięci wymaga przebaczenia. Ale to przebaczenie nie może być jednostronne. Przede wszystkim nie można go mylić z zapomnieniem. Przebaczenie nie polega na zapomnieniu zła, na uznaniu go za niebyłe. Przebaczenie wymaga uznania zła, wzięcia za nie odpowiedzialności. Przebaczenie nie polega na stwierdzeniu „Nic się nie stało”. Wręcz przeciwnie. Przebaczenie to uznanie przez wszystkich zainteresowanych, że zło się stało, ale nie odniosło ostatecznego triumfu. Że nienawiść ustępuje przed miłością, że dobro jest ważniejsze i silniejsze od zła.
Kościół katolicki kolejny raz podejmuje się budowania fundamentów pod ważne działania w sferze politycznej. Mam nadzieję, że politycy zrozumieją wagę tego wysiłku i go nie zmarnują. A w głębi duszy modlę się, aby podobne działania stały się jak najszybciej możliwe także w odniesieniu do innych narodów, z którymi mamy wspólną historię, ale przez nadzwyczaj mocne podkreślanie przez każdą ze stron „wyjątkowości” własnego spojrzenia na minione wydarzenia, radykalnie różną pamięć. Myślę, że wypracowana przez Kościół katolicki w Polsce bardzo trudna i wymagająca formuła „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” znajdzie jeszcze niejeden raz zastosowanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.