Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła w sobotę śledztwo w sprawie piątkowej katastrofy w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej - poinformowała podczas konferencji prasowej w Katowicach kierująca tą prokuraturą prok. Ewa Zuwała.
Pierwsze czynności związane z zebraniem materiałów wykonano już w piątek, w sobotę rozpoczęto sekcje zwłok ofiar katastrofy, przesłuchania mają rozpocząć się w przyszłym tygodniu. Nie wiadomo, kiedy będą możliwe kluczowe w przypadku górniczych katastrof oględziny miejsca zdarzenia. W miejscu katastrofy na razie nie jest bezpiecznie.
"Obecnie trwa nadal akcja dogaszania, ponadto wszelkie czujniki, które wskazują pomiar temperatury, uległy zniszczeniu, także nie można w zasadzie określić, jaka panuje tam temperatura" - mówiła prok. Zuwała. Eksperci pracujący w kopalni wskazują, że na miejscu trwa akcja ratownicza, a wizja lokalna może być możliwa najwcześniej po jej zakończeniu.
W ramach śledztwa przesłuchani zostaną m.in. wszyscy pracownicy, którzy tego dnia pracowali w ścianie, przy której zapalił się metan. Biegli informatycy odczytają z serwerów i przy pomocy specjalistów zinterpretują zapisy wszystkich kopalnianych czujników i urządzeń.
Katowiccy śledczy mówili w sobotę, że na podstawie dotychczasowych ustaleń nie sposób na razie domniemywać, co dokładnie stało się w rudzkiej części "Wujka". "Ekipa śledcza nie ma możliwości wejścia na miejsce zdarzenia z uwagi na panujące tam warunki. Wstrzymajmy się z wyciąganiem wniosków przynajmniej do pierwszych ustaleń śledztwa" - zaapelował zastępca Prokuratora Okręgowego w Katowicach prok. Arkadiusz Kozłowski.
Już w piątek na terenie kopalni czterech prokuratorów rozpoczęło zbieranie materiałów do śledztwa, m.in. zabezpieczyli dokumentację - w tym zapisy zjazdów górników i pomiarów metanowych, przeprowadzili wstępne oględziny zwłok, wstępne czynności związane z ich identyfikacją, a także wstępnie przesłuchali uczestników akcji ratunkowej. Zlecili również badania trzeźwości.
W sobotę - już po wszczęciu śledztwa - rozpoczęto wykonywanie sekcji zwłok ofiar. Na podstawie zakończonych sekcji ciał sześciu górników, specjaliści ocenili m.in., że będzie możliwe ich zidentyfikowanie bez wykonywania badań DNA. Jako wstępną przyczynę śmierci tych górników, specjaliści wskazali "zatrucie tlenkiem węgla z aspiracją pyłu węglowego do płuc i cechy oparzeń górnych dróg oddechowych". Nie stwierdzili u nich złamań.
Odnośnie pozostałych sześciu zmarłych, specjaliści nie potrafili określić czy będzie możliwa ich identyfikacja bez wykonania badań, np. DNA. Choć górnicy powinni mieć przy sobie kilka urządzeń pozwalających na identyfikację, m.in. kartę chipową w metalowym pudełku, kart nie znaleziono, lampy górnicze z numerami fabrycznymi były porozrzucane, a część z nich zniszczona. Przy niektórych górnikach nie znaleziono nawet fragmentów odzieży.
Prok. Kozłowski zaprzeczył przypuszczeniom, by ratownicy górniczy w "Wujku" mogliby chcieć próbować podczas akcji zacierać jakieś ślady. Wyjaśnił, że podczas akcji ratowniczej obok pomocy ludziom, ratownicy starają się zawsze wywieźć na powierzchnię jak najwięcej materiałów, które mogą pomóc w ustaleniu przyczyn zdarzenia.
Na pytanie dziennikarzy o sygnały, jakoby przed katastrofą ratownicy górniczy mieliby wietrzyć rejon ściany V, gdzie później zapalił się metan, prokuratorzy wskazali, że nie dotarły do nich dotąd takie informacje. Potwierdzili, że ratownicy znaleźli się wśród ofiar katastrofy, nie wiadomo natomiast czy pracowali podczas katastrofy przy wydobyciu czy zginęli później - już podczas akcji.
Prok. Kozłowski zaznaczył, że weryfikacja informacji wszelkich informacji pracowników, m.in. jednego z ratowników, który przekazał redakcji regionalnej telewizji, że tego dnia przed katastrofą pracował przy wietrzeniu ściany V, zostanie w poniedziałek powierzona wydziałowi kryminalnemu Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Jednym z wątków śledztwa będzie sprawa doniesienia o fałszowaniu odczytów metanomierzy w "Wujku" jakie otrzymała w pierwszej połowie roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a które zostało przekazane Okręgowemu Urzędowi Górniczemu w Katowicach i Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Prok. Zuwała wskazała w sobotę, że prokuratura bardzo wstępnie ustaliła dotąd m.in. że na podstawie doniesień w "Wujku" przeprowadzono sześć kontroli i żadna z nich nie potwierdziła nieprawidłowości. Zaznaczyła, że prokuratura nie otrzymała od policji ani ABW zawiadomienia w tej sprawie - czy zasadnie, m.in. to będzie badane.
Dodała również, że śląska policja nie dysponowała mającym dokumentować fałszerstwa amatorskim filmem, który - jak oceniła - "byłby jakimś istotnym dowodem". Jednym z pierwszych działań w ramach tego wątku ma być ustalenie tożsamości i przesłuchanie autora filmu.
Śledztwo w sprawie katastrofy poprowadzą prokuratorzy wydziału V śledczego katowickiej prokuratury, przy pomocy tamtejszego wydziału przestępczości gospodarczej. Pomogą im też osoby z doświadczeniem w podobnych sprawach, m.in. nabytym po katastrofie w rudzkiej kopalni "Halemba" z 2006 r., m.in. śledczy gliwickiej prokuratury okręgowej, a także eksperci śląskiej policji. Śledztwo będzie nadzorować Prokuratura Apelacyjna w Katowicach.
Wskutek katastrofy w rudzkiej części "Wujka" zmarło dotąd 13 górników. Do szpitali - według ostatnich danych prokuratury - trafiły łącznie 42 poparzone osoby. Stan 17 poszkodowanych jest ciężki: w tym 7 określany jako bardzo ciężki (3 osoby pozostają na oddziałach intensywnej opieki medycznej), a stan 10 - jako średnio ciężki. 10 hospitalizowanych w sobotę osób prawdopodobnie wkrótce wyjdzie do domów.
Katastrofę spowodował - według wstępnych ocen - zapłon metanu w wyrobisku, na razie nie wiadomo co było jego przyczyną. Choć część wyrobisk rudzkiej części kopalni "Wujek" (dawniej była to samodzielna kopalnia "Śląsk") na terenie Rudy Śląskiej podlega terytorialnie Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach, piątkowa katastrofa miała miejsce pod katowicką dzielnicą Panewniki - dlatego śledztwo poprowadzi prokuratura z Katowic.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.