Zawieszono poszukiwania osoby, która zaginęła Bałtyku po zatonięciu rybackiej łodzi w okolicach Darłowa (Zachodniopomorskie) - poinformował w niedzielę wieczorem PAP Maciej Zawadzki z Morskiego Ratowniczego Centrum Koordynacyjnego Morskiej Służby Poszukiwana i Ratownictwa (SAR) w Gdyni.
Zaginionej osoby nie udało się odnaleźć. Zlokalizowano natomiast miejsce zatonięcia łodzi. Jednostka znajduje się ok. 30 metrów pod wodą.
Łódź, na pokładzie której znajdowało się 9 osób, zatonęła w niedzielę przed południem w odległości 10 mil na północny zachód od portu w Darłowie. Osiem osób podjęły znajdujące się w pobliżu jednostki rybackie.
Poszukiwania rozbitka rozpoczęto kilka minut po otrzymaniu przez SAR sygnału SOS, który nadano o godz. 11.09. W poszukiwaniach uczestniczył statek ratowniczy SAR - 1500 "Tajfun", łódź ratownicza R-26 z bazy w Darłowie, dwa śmigłowce Marynarki Wojennej (najpierw W-3RM Anakonda z Gdyni Babich Dołów, potem Mi - 14 PS z Darłowa) i samolot Straży Granicznej.
W momencie zatonięcia łodzi oraz poszukiwań na Bałtyku panowały bardzo dobre warunki. Stan morza wynosił 1, siła wiatru początkowo wynosiła 2-3, potem było bezwietrznie.
Przyczyny zatonięcia łodzi nie są znane. Ze wstępnych ustaleń Urzędu Morskiego w Słupsku wynika, że jednostka poszła na dno rufą i zatonęła w ciągu jednej minuty.
"Z tego co wiem, był to dziewiczy rejs tej prywatnej 8-9 metrowej łodzi przerobionej na jacht motorowy o nazwie +Mariola+ " - powiedział PAP Mirosław Krajewski, zastępca dyrektora ds. inspekcji morskiej Urzędu Morskiego w Słupsku.
Na razie nie wiadomo, czy wrak łodzi będzie podnoszony z dna. "Z punktu widzenia bezpieczeństwa żeglugi nie jest to konieczne, bo łódź leży na tyle głęboko, że nie stanowi zagrożenia. Może na wydobycie łodzi zdecyduje się armator jednostki lub zarządzi to Izba Morska, która będzie prowadzić postępowanie w sprawie tego wypadku" - dodał Krajewski.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.