W Śląskim Urzędzie Wojewódzkim podsumowano przebieg akcji ratunkowej i przedstawiono pierwsze działania pomocowe dla rodzin górników, którzy zginęli lub zostali ranni w wyniku zapalenia się metanu 18 września w kopalni „Wujek-Śląsk”
Każda z rodzin poszkodowanych górników otrzyma jednorazowo 10 tys. złotych z budżetu województwa. W przypadku rodzin 14 górników, którzy zginęli w kopalni „Wujek-Śląsk”, przewidziano dodatkowo po 5 tys. zł zasiłku pogrzebowego (niezależnie od tego wypłacanego przez ZUS) oraz tysiąc złotych na każdego członka rodziny – wymieniał wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz.
Pomoc finansową dla rodzin zadeklarowała również Caritas Archidiecezji Katowickiej. Łącznie 560 tys. złotych do podziału pomiędzy rodziny poszkodowanych i zmarłych zadysponował premier Donald Tusk. Na razie nie ma planów pomocy długofalowej dla rodzin, poza tym, co gwarantuje polskie prawo o pomocy społecznej.
Przebieg akcji ratunkowej po tragedii relacjonowali dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego Artur Borowicz i koordynator akcji dr Michał Świerszcz. W piątek o 10.53 do dyspozytor pogotowia ratunkowego otrzymał pierwsze zgłoszenie o wypadku w kopalni „Wujek-Śląsk”. Akcja ratunkowa w zorganizowanym na terenie kopalni punkcie opatrunkowym rozpoczęła się dokładnie o 11.02 Na miejscu był już wtedy dr Świerszcz. Kiedy ratownicy dojechali na miejsce, czekali już na nich pierwsi poszkodowani górnicy. Jak tłumaczył koordynator akcji, rozpoczęło się wówczas udzielanie im podstawowej pomocy, opatrywanie i podawanie środków przeciwbólowych. Po około pięciu minutach na terenie kopalni wyznaczono miejsce do lądowania dla śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na potrzeby akcji przeznaczono 5 śmigłowców. Wykorzystane zostały 4. Rannych przewoziły 23 karetki. Pomocy górnikom udzielało 18 zastępów ratowników. Pracownicy pogotowia pozostali na miejscu tragedii do godziny 3 nad ranem 19 września. – Było to konieczne ze względu na rodziny poszkodowanych – wyjaśnia dyrektor Artur Borowicz. – Zebrało się wiele osób, dochodziło do omdleń. Ratownicy mogli opuścić miejsce tragedii dopiero wtedy, gdy mieli pewność, że nikt nie potrzebuje ich pomocy – zapewniał. Dr Świerszcz i dyrektor Borowicz zapewniają, że akcja była prowadzona fachowo, a żaden górnik nie musiał oczekiwać na udzielenie pomocy. Zapewnili, że przetransportowanie rannych do innych szpitali niż Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich było dobrym rozwiązaniem i nie miało wpływu na stan rannych. Jak zaznaczył Artur Borowicz, oparzenia są specyficzne pod tym względem, że powikłania zaczynają się uwidaczniać po pewnym czasie, a lekarze pracujący na miejscu tragedii dokonali właściwej oceny rannych i podjęli właściwe decyzje w kwestiach transportu poszkodowanych górników.
Wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz zaznaczył, że najpoważniejszym mankamentem całej akcji była komunikacja – a raczej jej brak – z rodzinami poszkodowanych. Rodziny górników powinny w przyszłości być zgromadzone w jednym miejscu, otoczone opieką, a przede wszystkim na bieżąco informowane o przebiegu akcji ratunkowej. Tego zabrakło na kopalni „Wujek-Śląsk” i to należy w przyszłości poprawić – twierdzi wicewojewoda.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.