Podczas tragicznych wydarzeń w grudnia 1981 roku towarzyszył strajkującym na kopalni Wujek górnikom. Przez 16 lat był moderatorem generalnym Ruchu Światło-Życie. Ksiądz Henryk Bolczyk bohater wywiadu-rzeki autorstwa Jacka Dziedziny, dziennikarza „Gościa Niedzielnego” spotkał się 1 grudnia z przyjaciółmi i wielbicielami w redakcji tygodnika.
„Mocowałem się z Bogiem” to tytuł książki, która jest – jak twierdzi redaktor Jacek Dziedzina – świadectwem jednej z najważniejszych osób najnowszej historii Kościoła na Śląsku. – Dzięki księdzu Henrykowi poznałem Kościół śląski taki, jaki on jest naprawdę – mówił redaktor Dziedzina podczas spotkania z legendarnym duszpasterzem – Nieraz lukrujemy, upiększamy ten obraz. Ksiądz Henryk tego nie robi. Pokazuje, jaki Kościół jest naprawdę z jego zaletami i wadami, z niedoskonałościami niektórych księży, biskupów…
Autor wywiadu z księdzem Bolczykiem wyjaśniał, skąd wziął się pomysł napisania książki. Opowiadał, jak kiedyś wybrał się do Carlsbergu, by napisać reportaż na temat tamtejszego ośrodka. Jeszcze wtedy nie wiedział, że spotka tam księdza Henryka. – Po kilku rozmowach uświadomiłem sobie, że w małej niemieckiej miejscowości mieszka jedna z najważniejszych postaci najnowszej historii śląskiego Kościoła – podkreślał.
Ksiądz Henryk Bolczyk mieszka Carlsbergu od 2002 roku. Spędza tam kapłańską emeryturę. Aktywnie włącza się w duszpasterstwo, ale stroni od podejmowania funkcji administracyjnych. Podczas spotkania w siedzibie redakcji „Gościa Niedzielnego” ks. Bolczyk dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat życia religijnego w Niemczech. - Nie wyjechałem tam, żeby kogokolwiek nawracać. Nie chciałem nikomu wytykać, że oddala się od śląskiej religijności. Jestem otwarty na to, czego się tam uczę – zapewniał duszpasterz.
A czego się uczy? Przede wszystkim pokory i szacunku względem ludzkich decyzji. Niemcy – jak opowiada – praktycznie przestali się spowiadać. Nie chodzą regularnie do Kościoła, ale kiedy już są, wszyscy przystępują do Komunii świętej, manifestując tym samym swoją wspólnotę z Chrystusem. – Wiem, że z punktu widzenia doktryny to jest grzech. To mnie zobowiązuje. Pytam się siebie, czy mogę jakoś wpłynąć na to pojmowanie wiary – mówił ksiądz Bolczyk. Zwracał uwagę, że Kościół niemiecki od 500 lat jest podzielony. Reformacja odcisnęła na nim bardzo silne piętno.
Były moderator ruchu Światło-Życie cieszył się, że w Polsce istnieje taka grupa, która daje katolikom poczucie wspólnoty. Tego – zdaniem księdza Bolczyka – brakuje Niemcom. Spotykają się raz w tygodniu na Mszy i na tym życie parafii się kończy. Stąd też katolicy – szczególnie młodzi – przechodzą do sekt, które takie poczucie wspólnoty zapewniają. Sekty mają w Niemczech duże pole do manewru, ponieważ ten kraj zawsze był wyjątkowo tolerancyjny pod względem religijnym.
Książka „Mocowałem się z Bogiem” nie kończy się jednak na sprawach ruchu Światło-Życie. Opowiada również o nieznanych kulisach wydarzeń na „Wujku” w grudniu 1981 roku. Rozmowa Jacka Dziedziny z księdzem Bolczykiem dotyka tych bolesnych kwestii śląskiej historii.
Prowadzący spotkanie Jacek Filus, redaktor Radia Katowice, zaznaczył, że tak ważnego świadka historii brakuje na Śląsku. Ksiądz Bolczyk polemizował z taką opinią. Przypomniał, że przecież na 20. rocznicę wydarzeń na kopalni „Wujek” przygotował książkę „Krzyż nigdy nie umiera”. Jest to świadectwo rodzin dziewięciu zamordowanych górników. Najbliżsi „dziewięciu z Wujka” opowiadają o tym, jak krzyż zmieniał ich życie. Ksiądz Bolczyk zapowiedział, że na trzydziestą rocznicę pacyfikacji kopalni „Wujek” przygotuje wraz z Jackiem Dziedziną kolejną książkę, której tematem będzie dalsze działanie krzyża i Chrystusa w życiu tych rodzin. To jego świadectwo i dlatego nie zgadza się z opinią, że brakuje go na Śląsku.
Kapelan górników z „Wujka” przekonywał, że na życie trzeba umieć patrzeć nie tylko z perspektywy ziemskiej, ale także Bożej. – Do śmierci życie musi być mocowaniem się – mówił. – Mocowanie jest zderzeniem dwóch sfer: ziemskiej i niebieskiej. Nie można się przestać mocować. Nie może być zgody na ciążenie w dół, na bylejakość. Takim ciążeniem w dół może też być największa podłość ludzka czy stan wojenny – tłumaczył. – Ufam, że u Pana Boga wszystko jest pozytywne i jest dla nas szansą. Trzeba wierzyć, że wszystko jest dla nas dobre i umieć spojrzeć oczami Boga na każdą sytuację. Niektórych sytuacji nie da się przewidzieć. Nasze oczy widzą rzeczywistość w sposób zawężony. Nie dostrzegamy dobra w trudnych sytuacjach. Ale jest jeszcze inne spojrzenie, które obecne jest w przypowieści o pszenicy i kąkolu. Pozwolić Panu Bogu ocenić nasze życie – to jest pewna sztuka życia. Dać Bogu pierwszeństwo w ocenie, to jedno z ćwiczeń, które są bardzo ważne – podsumował ks. Bolczyk.
Obecni na spotkaniu przyjaciele księdza Bolczyka zaznaczali, że w książce wiele fragmentów pominięto. Jacek Dziedzina tłumaczył, że wraz z bohaterem postanowili, że książka będzie przede wszystkim ciekawa. Chcieli do rąk czytelnika oddać interesujący materiał, stąd celowo pominęli wiele szczegółów. Jednak kwestię ewentualnej kontynuacji książki pozostawili otwartą.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.