Przewodniczący klubu PO Grzegorz Schetyna uważa, że decyzję w sprawie komisji hazardowej powinno podjąć prezydium Sejmu. "Nie chcę, żeby rozstrzygały kluby parlamentarne - koalicji czy opozycji. Wszyscy powinniśmy się umówić, że zdecyduje prezydium Sejmu po poniedziałkowej (14 grudnia) rozmowie z przewodniczącym Sekułą" - mówił Schetyna. Prezydium Sejmu zbierze się w przyszły poniedziałek.
Posłowie PiS Beata Kempa i Zbigniew Wassermann zostali w piątek głosami PO, wykluczeni z komisji hazardowej.
Zdaniem wiceszefa klubu PO Janusza Palikota odwołanie posłów PiS, choć merytorycznie uzasadnione, było błędem wizerunkowym PO, a premier "jest wściekły na tego typu rozwiązanie".
Schetyna mówił w poniedziałek w Krakowie dziennikarzom, że decyzja o odwołaniu Kempy i Wassermanna z komisji hazardowej była "autonomiczną decyzją" komisji i że nie był o niej uprzedzany ani on jako szef klubu, ani premier. Dodał, że rozmawiał z Donaldem Tuskiem w piątek wieczorem o tym, co się stało. Pytany, czy to prawda, że premier jest wściekły Schetyna powiedział: "Nie miałem takiego wrażenia".
"Na pewno o tej decyzji nie wiedział premier. Czy będzie uznana za błąd poczekajmy ten tydzień do rozstrzygnięcia tej kwestii" - mówił Schetyna. "Prawo, nawet jeśli trudne, jest takie samo dla wszystkich członków komisji" - podkreślił.
Schetyna mówił, że według ekspertyz Biura Analiz Sejmowych osoby powołane na świadka nie mogą pracować w komisji. Dodał, że sytuacja, w której posłowie pracujący w komisji byliby przesłuchiwani jako świadkowie, wpływałaby na legalność sprawozdania komisji.
"Może być tak, w najtrudniejszej sytuacji, że sprawozdanie przyjęte większością w komisji, może zostać skutecznie podważone. Cała wielomiesięczna praca może trafić do kosza" - ocenił szef klubu PO.
Dodał, że zawsze jest problem czy trudne decyzje podejmować na początku, czy na końcu. "Autonomiczna decyzja komisji została podjęta po informacjach i po materiałach, które zostały udostępnione m.in. przez Ministerstwo Finansów i kancelarię premiera" - powiedział Schetyna.
Według niego źle się stało, że - jak się okazało - obaj ministrowie w rządzie PiS - Wassermann i Kempa byli zaangażowani w proces pisania tej ustawy. "Źle, ponieważ może mieć to wpływ na przyjęte sprawozdanie. Źle, że na początku nie było tej wiedzy, bo można było tę debatę na temat ich obecności w komisji rozpocząć wcześniej. () Tak się nie stało i stąd dramatyzm tej sytuacji" - ocenił Schetyna.
Pytany, jaka może być propozycja dla PiS-u Schetyna odpowiedział: "wybory". "W pierwszym punkcie posiedzenia Sejmu wybory dwóch członków komisji i rozpoczęcie pracy w komisji natychmiast" - podkreślił.
Dodał, że jeśli PiS nie zgłosi nowych kandydatów, to zgodnie z ustawą o komisjach śledczych wakujące miejsca w komisji rozdziela według parytetu marszałek Sejmu.
"PO nigdy nie chciała i nie będzie chciała mieć większości w tej komisji" - zaznaczył Schetyna. "Uważam, że jeśli po takiej decyzji (o nie zgłoszeniu kandydatów - PAP) nieracjonalnej i nieroztropnej, jakieś dodatkowe miejsce byłoby dla PO, to my przekażemy je innemu klubowi" - zadeklarował.
Pytany, czy PO jest skłonna oddać innemu klubowi stanowisko przewodniczącego Schetyna powiedział, że "na razie nie było takie wniosku" i nie sądzi, żeby był. "Uważam, że przewodniczący Sekuła dobrze sobie radzi" - ocenił szef klubu PO.
Schetyna mówił, że jego bilingi nie są "newralgicznym tematem" a komisja przegłosowała ich ujawnienie. "Nie ma żadnych tajemnic ani odnośnie moich bilingów, ani bilingów innych posłów PO" - powiedział.
W opinii Schetyna termin zakończenia prac komisji (koniec lutego) ma mobilizować i jego dotrzymanie jest możliwe, ale jeśli komisja wystąpi o przedłużenie prac to Platforma będzie za, bo chce wyjaśnienia sprawy, a nie zamiatania jej pod dywan. "Tylko chcemy, żeby to było zrobione zgodne z prawem. Nie może być tak, że prawo jest inne dla członków PiS-u w komisji, a inne dla przedstawicieli innych klubów" - dodał.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...