O jedności łatwo mówić. To nie wymaga szczególnego wysiłku. Można mnożyć gładkie słówka na ten temat i wymieniać wystudiowane uśmiechy. Ale o wiele trudniej rzeczywiście tę jedność praktykować.
„Tylko w jedności świadectwo chrześcijan o Chrystusie zmartwychwstałym będzie miało moc” - powiedział prawosławny arcybiskup chełmsko-lubelski Abel, rozpoczynając 18 stycznia Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Lublinie. Trudno się nie zgodzić. Nie tylko dlatego, że właśnie w tych dniach kwestii jedności wyznawców Chrystusa poświęca się więcej niż zwykle uwagi. Także dlatego, że niedawno słyszałem misjonarza, pracującego w Afryce, który opowiadał, że tam podziały wśród chrześcijan są autentycznym i czasami bardzo trudnym do przezwyciężenia powodem zgorszenia oraz utrudnieniem w głoszeniu Ewangelii.
O jedności łatwo mówić. To nie wymaga szczególnego wysiłku. Można mnożyć gładkie słówka na ten temat i wymieniać wystudiowane uśmiechy. Ale o wiele trudniej rzeczywiście tę jedność praktykować. Nie tylko między chrześcijanami różnych wyznań. Także wśród samych katolików.
Ile w Polsce jest katolicyzmów? „Głupie pytanie” – powie ktoś. „Wiadomo, że jeden”. Czy na pewno?
Jak tu mówić o jedności, gdy właśnie dowiadujemy się z najnowszej, styczniowej „Więzi”, że w Polsce mamy kilka katolicyzmów. Jak tu mówić o jedności, gdy nerwowe reakcje (sprawdziłem empirycznie pokazując okładkę najnowszego numeru miesięcznika znajomym katolikom) wywołuje już sam zestaw nazwisk osób, które redakcja do wypowiadania się o polskich katolicyzmach zaprosiła. „Jak można w jednym rzędzie i na równi traktować wypowiedzi Bartosia, Bonieckiego, Chrostowskiego, Dudy, Hołowni, Jackowskiego, Makowskiego, Nosowskiego, Obirka, Poniewierskiego, Szostkiewicza i Terlikowskiego!” – zdenerwowało się kilku z przetestowanych przeze mnie katolików. Co ciekawe, poszczególnym poirytowanym przeszkadzały różne nazwiska.
Zbigniew Nosowski w artykule wprowadzającym zauważył, że wewnątrzkościelne różnice stanowisk, napięcia i konflikty nie zaskakują przeciętnego obserwatora, o ile dotyczą Kościoła w krajach Europy Zachodniej. „Wielu wciąż jest jednak zdziwionych ich występowaniem w Polsce” – odnotowuje naczelny „Więzi”.
Z moich obserwacji wynika, że tęsknota za Kościołem-monolitem nie dotyczy tylko starszych polskich katolików, którzy pamiętają czasy PRL-u. Wtedy wszelkie różnice zdań w Kościele były starannie ukrywane, aby nie wykorzystali ich walczący z nim komuniści. Do tamtej sytuacji bardzo dobrze pasował fragment z „Hymnu” Juliusza Słowackiego „Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,/ Ciszę błękitu,/ Ale przed Tobą głąb serca otworzę,/ Smutno mi, Boże!”. Bo i wtedy istniały w Polsce różne katolicyzmy. Tylko w głębokiej konspiracji.
Dlaczego jednak dzisiaj młodzi polscy katolicy tęsknią za Kościołem jak monolit, bez różnorodności? Czy nie dlatego, że zagubieni we wszechobecnym pluralizmie szukają przynajmniej w Kościele jednoznaczności i jasnych drogowskazów we wszystkich sprawach, nie tylko doktrynalnych? Czy nie szukają oparcia, fundamentu, na którym mogą budować system wartości w każdej kwestii, od podstawowych pytań religijnych aż po wybory polityczne?
Problem jednak w tym, że Kościół monolitem nie jest. Różnorodność jest jego bogactwem, a nie wadą. Nie składa się przecież z identycznych jednostek uformowanych według jednego szablonu. Nawet biskupi i księża bardzo się między sobą różnią, a co dopiero świeccy.
Tak naprawdę, w Polsce mamy do czynienia z jednym katolicyzmem. Ale jest w nim różnorodność. Są w nim, jak pisze Zbigniew Nosowski, różne nurty. Można je rozmaicie wyodrębniać rozpoznawać, nazywać i klasyfikować, zależnie od punktu odniesienia. Nosowski proponuje cztery: katolicyzm twierdzy, katolicyzm walki, katolicyzm dialogu i katolicyzm prywatny. Wskazuje też problemy, jakie każdy z tych nurtów rodzi i z jakimi się zmaga.
To ważne, aby dostrzegać, że każdy z tych nurtów z osobna nie wypełnia wszystkiego, co katolicyzm stanowi. Ale – moim zdaniem – każdy z nich jest w Kościele katolickim w Polsce potrzebny. Po to, aby jak najwięcej ludzi w Kościele poczuło się jak u siebie.
„Dla Żydów stałem się jak Żyd, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co są pod Prawem, byłem jak ten, który jest pod Prawem - choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem - by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla nie podlegających Prawu byłem jak nie podlegający Prawu - nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu - by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział” – napisał św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian (9,20-23). Pisząc więc po potrzebie różnorodności w Kościele nie wymyśliłem niczego nowego.
Jest jednak coś, czego katolicy wszystkich nurtów w Polsce muszą się nauczyć. Muszą się nauczyć troski o wewnętrzną jedność. Muszą się nauczyć rozmawiania, a więc nie tylko mówienia, lecz również słuchania innych katolików. Nie wzajemnego wykluczania, potępiania i ignorowania. A wszystko to musi być oparte na świadomości, że źródłem naszej wewnętrznej katolickiej jedności jest Jezus Chrystus.
Dlatego według mnie w Polsce potrzebna jest modlitwa nie tylko o jedność chrześcijan, ale także, a może najpierw, o jedność katolików. Bo tylko w jedności świadectwo katolików o Chrystusie zmartwychwstałym będzie miało moc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.