Ewangelizacja, by mogła zaistnieć, musi najpierw dotrzeć do tych przeróżnych skorup, które człowieka od Jezusa (i od drugiego człowieka) oddzielają. Dotrzeć, jakoś je skruszyć i pomóc odrzucić.
„Jaka jest nasza największa słabość? Czeka na nas wiele zakamuflowanych pułapek tylko ...dlaczego inni na nas je zastawiają. Dlaczego my tych pułapek nie zastawiamy?” Pyta przed tygodniem w swoim poście czytelnik – a to w kontekście ważkiego stwierdzenia abpa Nossola: „nie bójmy się silnego islamu ale słabego chrześcijaństwa”. I pada próba odpowiedzi. Trudnej odpowiedzi, może nawet nieco prowokującej: „oni mają plan walki z Kościołem a my nie mamy planu ewangelizacji. Dla nas ewangelizacja jest wtedy kiedy ktoś coś mówi o Chrystusie ...to mało, to stanowczo za mało”.
Tak, racja. Owszem, mówienie o Chrystusie, przedkładanie słów i treści ewangelii jest jądrem ewangelizacji. Posłużę się (w stylu Jezusowej ewangelii) porównaniem. Jest orzech. Widać twardą skorupę, nie tylko widać – można dotknąć tej twardości. Ktoś odrzuci. Ktoś spróbuje zębami. Ktoś przyłoży kamieniem... Ten ostatni ma rację. Skorupa do odrzucenia. A w środku – pyszności!
Ewangelizacja, by mogła zaistnieć, musi najpierw dotrzeć do tych przeróżnych skorup, które człowieka od Jezusa (i od drugiego człowieka) oddzielają. Dotrzeć, jakoś je skruszyć i pomóc odrzucić.
Ewangelizacja, by skuteczną była w ludzkiej warstwie, musi opierać się na relacji człowieka do człowieka. Trzeba zaufać facetowi, który mówi: wal kamieniem śmiało, tam jest coś! Zaufać – to jeden z elementów wspólnoty (o czym czytelnicy też napisali). No i tu mógłby być cały wykład na temat wspólnoty. Ale wykład jest do kitu. Wspólnoty trzeba doświadczyć i w nią się zanurzyć. Sam doświadczyłem tego – w dwóch odsłonach. Pierwsza to górskie, czasem trudne wyprawy. Nie taternickie, a turystyczne. Albo się ktoś we wspólnotę wbuduje, albo wraca do domu na własne życzenie. Druga odsłona to oazy ruchu, który z jakimś moim współudziałem przyjął nazwę „Światło – Życie”. Ojciec Blachnicki był geniuszem ewangelizacji, a to na dwóch płaszczyznach: praktyczno-pedagogicznej i teoretyczno-teologicznej. Temat rozległy, nie na felieton.
Wracam do uwag czytelnika Hammurabiego. Cytuję: „Tam gdzie jest jedynie instytucja i terminy nabożeństw nie mamy do czynienia z kościołem rozumianym jako wspólnota tylko... punktem usług liturgicznych”. Ta diagnoza jest takim zdroworozsądkowym streszczeniem części wywodów papieża Franciszka w adhortacji «Evangelii Gaudium». Dygresja: po co mam smartfona? Żeby także mieć pod ręką ważne teksty, między innymi tę właśnie adhortację. Polecam tę funkcję, którą ma każdy współczesny telefon. Mniej zdjęć, więcej rzeczy do poczytania. A wspomnianą adhortację w pliku 161 kB, bez zbędnych formatowań a z hierarchicznym układem tekstu można znaleźć tutaj.
Powtórzę słowa czytelnika: „Oni mają plan walki z Kościołem a my nie mamy planu ewangelizacji”. Nawet nie jest istotne, kim są ci „oni”. Ważne, żebyśmy, właśnie my sami mieli plan ewangelizacji. I choć powiedziano, napisano, przekonferowano, nadrukowano wiele, wydaje mi się, że klarownego, prostego – a przez to przystępnego i możliwego do zrealizowania planu brakuje. Zaś tym istniejącym niedostaje właśnie prostoty i klarowności. Tej, której uczyłem się od ojca Blachnickiego. Czy nie warto sięgnąć do jego wiedzy i ogromnego doświadczenia?
A w sprawie budowania wspólnoty można też od facebooka się uczyć. My go czasem jako kanału, nawet nie jako narzędzia ewangelizacyjnego używamy. A choćby taki facebookowy chwyt – w ogłoszeniach (by nie stały się elementem li tylko instytucjonalnym) zmieścić jeszcze takie okienko: „W tym tygodniu urodziny obchodzą... Złóż im także twoje osobiste życzenia”. Pewnie niektórzy już na to wpadli. A może jeszcze coś jest do wymyślenia?
Na koniec myśl obudzona postem czytelniczki (Nika). Wspomina ona scenę z samolotu, gdy grupa nastolatków skupiona wokół opiekuna prowadziła intensywną rozmowę. I cytat: „sposób rozmowy wskazywał na duży autorytet, jakim ta osoba się wśród nich cieszyła”. Pytam: jaki autorytet jest potrzebny? na czym bazujący? jak się objawiający (lecz nie narzucający)? by wspólnota rosła, a ewangelizacja była możliwa i owocna? Oczywiście odpadają proboszczowie w stylu dyktatorów, a wikarzy w stylu kumpli. To na „nie”.
A na „tak” – wiele podpowiedzi jest we wspomnianej adhortacji papieża Franciszka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.