Krakowski sąd oddalił we wtorek pozew krakowskiego adwokata Ryszarda Rydigera, który zarzucił spółce Arcana - wydawcy książki Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia" - naruszenie jego dóbr osobistych. Wyrok nie jest prawomocny.
Adwokat twierdził, że książka "Lech Wałęsa. Idea i historia" narusza jego "dobra osobiste, jakim jest jego pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy". Żądał od wydawcy opublikowania przeprosin w "Rzeczpospolitej" i wpłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. Domagał się także stwierdzenia, że nieprawdziwe są zawarte w książce sugestie, które u czytelników mogą wywołać wrażenie, że Lech Wałęsa jest osobą niegodną szacunku.
"Jeżeli naruszenie dobra osobistego następuje przez np. publikację, to mamy z nim do czynienia tylko wtedy, gdy u przeciętnego odbiorcy, czytelnika tego materiału zawarte w nim informacje naruszają określone dobro osobiste osoby, którą ten odbiorca może zidentyfikować" - mówiła uzasadniając decyzję sędzia Ewa Olszewska.
Jak dodała, odczucie powoda o naruszeniu jego dóbr osobistych jest subiektywne, tym bardziej, że nie wiąże go z Lechem Wałęsą pokrewieństwo, przyjaźń czy szczególna więź emocjonalna. "Bez znaczenia jest okoliczność podniesiona przez powoda, że Lech Wałęsa jest osobą darzoną szacunkiem, znaną publicznie i ocenianą pozytywnie - powiedziała sędzia.
Podkreśliła, że powiązanie dóbr osobistych adwokata z negatywnymi stwierdzeniami o Lechu Wałęsie jest nieuzasadnione. "Jest to subiektywne odczucie powoda. W powszechnym przekonaniu fakt krytykowania konkretnej osoby, a w szczególności osoby publicznej, nie narusza godności innej osoby, która darzy krytykowanego szacunkiem" - dodała Olszewska. Gdyby było inaczej - jak mówiła sędzia - doszłoby do paraliżu wymiany myśli w sferze publicznej i prywatnej.
Wyrok jest nieprawomocny. Mecenas Rydiger zapowiedział dalsze kroki w tej sprawie. "Bardziej chroniona jest osoba, która dobra narusza, niż ten, którego dobra są naruszane" - mówił dziennikarzom Rydiger. Dodał, że to wina ustawodawstwa, a nie sądu i parlament powinien zająć się tą sprawą. Zdaniem krakowskiego adwokata książka Zyzaka to "paszkwil polityczny".
Rydiger tłumacząc, dlaczego złożył pozew, przywołał przed sądem przykład wyroku Sądu Najwyższego dotyczący wydawcy "Trybuny Ludu" pozwanego za naruszenie dóbr osobistych Jana Pawła II przez ks. Zdzisława Paszkowskiego.
Krakowski adwokat we wtorek mówił przed sądem, że nie miał nawet zaszczytu poznać osobiście "pana Lecha Wałęsy", ale jak większość polskiego społeczeństwa uczestniczył w wydarzeniach lat. 80 i pamięta okres stanu wojennego oraz odczuwany wówczas strach. Rydiger podkreślił, że przywódca Solidarności był dla niego "symbolem zachowania przeciwstawiającego się złu", człowieka mającego odwagę, której jemu osobiście brakowało.
"Te wspomnienia powodują, że w tej chwili imputowanie panu Wałęsie słów powszechnie uważanych za obraźliwe, np. +obszczymurek+ i formułowanie kategorycznych sądów, że jest czy był on tajnym współpracownikiem, obraża mnie" - powiedział Rydiger. "Ta książka zawiera inwektywy w stosunku do kogoś, kogo uważałem za idola i symbol. Obraziła moją godność osobistą" - mówił.
Mecenas Ryszard Raźny reprezentujący spółkę Arcana twierdził, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Ryszarda Rydigera, bo nie jest on opisany w książce ani z imienia, ani z zawodu, nie jest też związany z Lechem Wałęsą. "Uważałem, że nie może tu zapaść inne orzeczenie" - mówił Raźny po ogłoszeniu wyroku dziennikarzom.
Prezes spółki Arcana Zuzanna Dawidowicz poinformowała sąd, że książka Pawła Zyzaka jest książką historyczną. "Nie uważam, żeby ta książka zawierała treści kontrowersyjne" - mówiła. "Nigdy nie wydaliśmy pracy, która mogłaby naruszać czyjeś dobra osobiste. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy ta książka narusza dobra osobiste Lecha Wałęsy. Musiałby ocenić to sam Lech Wałęsa" - dodała.
Dawidowicz zaznaczyła, że praca magisterska nie jest pracą samodzielną, a Zyzak nie pokusiłby się o niektóre stwierdzenia, gdyby nie napisali o tym wcześniej inni autorzy. Dodała, że w autobiografii Lecha Wałęsy przywołano ponad 1 tys. źródeł.
"Ja nie podzielam poglądów autora" - zastrzegała w rozmowie z dziennikarzami Dawidowicz. "Książka nie jest wyrazem moich poglądów, sympatii bądź antypatii do Lecha Wałęsy".
Według niej w pozwie adwokata znalazły się stwierdzenia wyrwane z kontekstu. "Pan Rydiger poruszył jeden z takich elementów, że autor zbyt często używa słowa elektryk w książce" - mówiła Dawidowicz. "+Były elektryk+, +nasz elektryk+, +stoczniowy elektryk+, +słynny elektryk+. Ja zupełnie nie rozumiem, co jest niewłaściwego w słowie elektryk. Przecież Lech Wałęsa był elektrykiem, najsłynniejszym elektrykiem na świecie. Ja jestem z tego dumna, że on był elektrykiem" - mówiła prezes spółki Arcana.
Dodała, że nieprawdą jest, iż Paweł Zyzak posłużył się w swojej pracy wyłącznie wypowiedziami osób niechętnych Wałęsie, bo są tam m.in. wypowiedzi Jerzego Surdykowskiego, Andrzeja Celińskiego i Bogdana Borusewicza, ale trudno, żeby autor nie rozmawiał też z Anną Walentynowicz.
Zuzanna Dawidowicz uważa, że praca Zyzaka zasługiwała na publikację. Pytana, czy jeszcze raz by ją wydała, powiedziała dziennikarzom: "Nie mam pojęcia, chyba tak".
Książka "Lech Wałęsa. Idea i historia" jest oparta na obronionej w czerwcu 2008 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Zyzaka. Jej promotorem był dr Andrzej Nowak - redaktor naczelny krakowskiego miesięcznika "Arcana". Książka została wydana przez wydawnictwo Arcana.
Publikacja wzbudziła wiele kontrowersji. Lech Wałęsa skrytykował tę publikację i zapowiedział m.in., że jeśli instytucje państwowe ostatecznie nie wyjaśnią zarzutów o jego agenturalne związki z SB, zrezygnuje z udziału w uroczystościach rocznicowych, odda nagrody, a nawet wyjedzie z kraju. Z kolei naukowcy zarzucali autorowi książki m.in., że nie powołuje się na udokumentowane źródła, co powinno być wymogiem pracy naukowej.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.