Nauczanie Kościoła składa się w większości z przekazu pozytywnego. Generalnie Kościół jest na „tak”. Ale ma też pewną listę zakazów. Potrzebnych zakazów.
„A ja nadal nie rozumiem, dlaczego Kościół zakazuje metody in vitro” – oświadczył znajomy dziennikarz po przeczytaniu wydanego niedawno wspólnego dodatku polskich katolickich tygodników na temat bioetycznych aspektów sztucznego zapłodnienia. „Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego Kościół wciąż mnoży zakazy w tylu dziedzinach życia…”. Jakiś internauta zamieścił na swoim blogu pytanie „Czy Kościół katolicki może zaglądać małżonkom do łóżka i mówić im, jak mają się kochać, zakazując niektórych pozycji?”. A na jednym z regionalnych forów ktoś zamieścił długą listę kapel w wątku: „Zespoły zakazane przez Kościół”.
Niedawno przemawiając do szkockich biskupów Benedykt XVI stwierdził: „Kościół proponuje światu pozytywną i inspirującą wizję ludzkiego życia, piękno małżeństwa i radość rodzicielstwa. Jest to zakorzenione w nieskończonej, przemieniającej i uszlachetniającej miłości Boga do nas wszystkich, która pozwala dostrzec i umiłować Jego obraz w bliźnich. Zbyt często jednak nauczanie Kościoła jest postrzegane jako ciąg zakazów i wstecznych poglądów, podczas gdy w rzeczywistości, jak wiemy, jest ono twórcze, życiodajne oraz nakierowane na dopełnienie wielkiego potencjału dobra i nadziei, który Bóg złożył w każdym z nas”.
Dlaczego właśnie Kościół katolicki postrzegany jest przez świat współczesny, jako nieustanny twórca zakazów? Przecież inne wielkie religie też stawiają swoim wyznawcom mnóstwo zakazów. A jednak to o tym, czego zakazuje Kościół katolicki, dyskutują media i autorytety całego świata. I to na Kościół katolicki próbuje się wywierać naciski, aby swoje zakazy zniósł.
Z drugiej strony niejeden pomyśli, że co by właściwie szkodziło Kościołowi zrezygnować z niektórych swoich zakazów, na przykład tych, które budzą największe kontrowersje, wydają się niezrozumiałe lub po prostu nie są poważnie traktowane przez sporą część katolików? Czemu nie wyciągnąć wniosków na przykład z takich głosów: „To, że Kościół zakazuje seksu przedmałżeńskiego, to nie znaczy, że nie można. Przecież liczy się własne sumienie. Jak możemy mówić o grzechu, gdy nie czujemy żalu za ten grzech? Jak możemy się wstydzić czegoś co jest dobre pod warunkiem, że wplatamy w to wyższe uczucia - czyli miłość. Więc wystarcza żal połowiczny. Kiedyś nawet słyszałem historię że znajomy poszedł do spowiedzi i mówi, że się kochał, ale nie żałuje i nie będzie żałował - jedynie żałuje połowicznie, że złamał dogmat kościoła. W odpowiedzi od księdza usłyszał, że taki żal w zupełności wystarczy i grzech ma odpuszczony. Nie wszyscy księża i nie cały kościół to imbecyle jak widać”.
Czy my się nie za bardzo przywiązujemy do tych naszych zakazów? Jak widać z powyższego, życie idzie swoim torem i zakazy kościelne nie mają często mocy sprawczej. Można oczywiście lekceważyć sondaże i im niedowierzać, ale wynika z nich na przykład, że ogromna liczba polskich katolików nie zgadza się z zakazem sztucznego zapłodnienia. Sam znam gorliwą i pobożną katoliczkę, która z własnej skromnej emerytury odkładała na to, aby jej córka mogła poddać się procedurze „in vitro”. Gdy zapytałem, jak to godzi ze swoją pobożnością i wiarą, odpowiedziała niemal tak samo, jak młody zwolennik seksu przedmałżeńskiego: „Chyba szczęście rodziców i miłość są ważniejsze niż jakieś kościelne zakazy! Przecież chodzi o urodzenie dziecka, którego oni tak bardzo pragną, które będą kochać ze wszystkich sił, więc Kościół powinien być za, a nie przeciw. Kto zachęca do rodzin wielodzietnych?”.
Myślę, że Kościół powinien się cieszyć z faktu, że to właśnie nad jego zakazami dyskutuje cały świat. Bo to znaczy, że chociaż sami katolicy często je lekceważą, to jednak nadal przez świat są traktowane poważnie. Na tym można budować – paradoksalnie – pozytywny wizerunek nauczania Kościoła. To, o czym, mówił do szkockich biskupów Benedykt XVI.
Nie ma co kryć. Mocno podkreślamy w Kościele katolickim rozmaite zakazy. O wiele słabiej akcentujemy cały przekaz pozytywny. Pewien starszy ksiądz, gdy pytałem go, dlaczego tak jest, niemal od razu odpowiedział: „Bo się boimy, że przekaz pozytywny będzie uznany za słabość i brak wyrazistości. Łatwiej jest ludziom mówić, że czegoś nie wolno, niż wyjaśniać im sens słynnego powiedzenia św. Augustyna ‘Kochaj i rób co chcesz’. Zwłaszcza dzisiaj, po Owsiakowym ‘Róbta co chceta’”.
Wielką medialną sensacją jest ksiądz, który mówi o seksie pozytywnie, pokazując jego piękno i Boski zamysł w nim zawarty. Nic dziwnego, skoro jak opowiadają młodzi małżonkowie, podczas nauk przedślubnych słyszą w tej tematyce bardzo często wyłącznie o tym, czego nie wolno.
Nauczanie Kościoła składa się w większości z przekazu pozytywnego. Generalnie Kościół jest na „tak”. Ale ma też pewną listę zakazów. Potrzebnych zakazów. Zakazów, z których nie może zrezygnować. „Jeżeli zagrożone jest nauczanie Kościoła, choćby nieznacznie, (…) to trudno bronić pełni nauki katolickiej w sposób integralny. Dlatego duszpasterze muszą nieustannie wzywać katolików do pełnej wierności Magisterium Kościoła, a równocześnie popierać i bronić prawa Kościoła do swobodnego życia w społeczeństwie, zgodnie z wyznawaną przezeń wiarą” – tłumaczył Benedykt XVI szkockim biskupom.
Głoszenie przesłania pozytywnego wymaga nie tylko większej odwagi, ale również większego wysiłku niż głoszenie zakazów. Ale nie jest niemożliwe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.