Kościół na tak

Komentarzy: 4

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka

publikacja 09.02.2010 11:00

Nauczanie Kościoła składa się w większości z przekazu pozytywnego. Generalnie Kościół jest na „tak”. Ale ma też pewną listę zakazów. Potrzebnych zakazów.

„A ja nadal nie rozumiem, dlaczego Kościół zakazuje metody in vitro” – oświadczył znajomy dziennikarz po przeczytaniu wydanego niedawno wspólnego dodatku polskich katolickich tygodników na temat bioetycznych aspektów sztucznego zapłodnienia. „Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego Kościół wciąż mnoży zakazy w tylu dziedzinach życia…”. Jakiś internauta zamieścił na swoim blogu pytanie „Czy Kościół katolicki może zaglądać małżonkom do łóżka i mówić im, jak mają się kochać, zakazując niektórych pozycji?”. A na jednym z regionalnych forów ktoś zamieścił długą listę kapel w wątku: „Zespoły zakazane przez Kościół”.

Niedawno przemawiając do szkockich biskupów Benedykt XVI stwierdził: „Kościół proponuje światu pozytywną i inspirującą wizję ludzkiego życia, piękno małżeństwa i radość rodzicielstwa. Jest to zakorzenione w nieskończonej, przemieniającej i uszlachetniającej miłości Boga do nas wszystkich, która pozwala dostrzec i umiłować Jego obraz w bliźnich. Zbyt często jednak nauczanie Kościoła jest postrzegane jako ciąg zakazów i wstecznych poglądów, podczas gdy w rzeczywistości, jak wiemy, jest ono twórcze, życiodajne oraz nakierowane na dopełnienie wielkiego potencjału dobra i nadziei, który Bóg złożył w każdym z nas”.

Dlaczego właśnie Kościół katolicki postrzegany jest przez świat współczesny, jako nieustanny twórca zakazów? Przecież inne wielkie religie też stawiają swoim wyznawcom mnóstwo zakazów. A jednak to o tym, czego zakazuje Kościół katolicki, dyskutują media i autorytety całego świata. I to na Kościół katolicki próbuje się wywierać naciski, aby swoje zakazy zniósł.

Z drugiej strony niejeden pomyśli, że co by właściwie szkodziło Kościołowi zrezygnować z niektórych swoich zakazów, na przykład tych, które budzą największe kontrowersje, wydają się niezrozumiałe lub po prostu nie są poważnie traktowane przez sporą część katolików? Czemu nie wyciągnąć wniosków na przykład z takich głosów: „To, że Kościół zakazuje seksu przedmałżeńskiego, to nie znaczy, że nie można. Przecież liczy się własne sumienie. Jak możemy mówić o grzechu, gdy nie czujemy żalu za ten grzech? Jak możemy się wstydzić czegoś co jest dobre pod warunkiem, że wplatamy w to wyższe uczucia - czyli miłość. Więc wystarcza żal połowiczny. Kiedyś nawet słyszałem historię że znajomy poszedł do spowiedzi i mówi, że się kochał, ale nie żałuje i nie będzie żałował - jedynie żałuje połowicznie, że złamał dogmat kościoła. W odpowiedzi od księdza usłyszał, że taki żal w zupełności wystarczy i grzech ma odpuszczony. Nie wszyscy księża i nie cały kościół to imbecyle jak widać”.

Czy my się nie za bardzo przywiązujemy do tych naszych zakazów? Jak widać z powyższego, życie idzie swoim torem i zakazy kościelne nie mają często mocy sprawczej. Można oczywiście lekceważyć sondaże i im niedowierzać, ale wynika z nich na przykład, że ogromna liczba polskich katolików nie zgadza się z zakazem sztucznego zapłodnienia. Sam znam gorliwą i pobożną katoliczkę, która z własnej skromnej emerytury odkładała na to, aby jej córka mogła poddać się procedurze „in vitro”. Gdy zapytałem, jak to godzi ze swoją pobożnością i wiarą, odpowiedziała niemal tak samo, jak młody zwolennik seksu przedmałżeńskiego: „Chyba szczęście rodziców i miłość są ważniejsze niż jakieś kościelne zakazy! Przecież chodzi o urodzenie dziecka, którego oni tak bardzo pragną, które będą kochać ze wszystkich sił, więc Kościół powinien być za, a nie przeciw. Kto zachęca do rodzin wielodzietnych?”.

Myślę, że Kościół powinien się cieszyć z faktu, że to właśnie nad jego zakazami dyskutuje cały świat. Bo to znaczy, że chociaż sami katolicy często je lekceważą, to jednak nadal przez świat są traktowane poważnie. Na tym można budować – paradoksalnie – pozytywny wizerunek nauczania Kościoła. To, o czym, mówił do szkockich biskupów Benedykt XVI.

Nie ma co kryć. Mocno podkreślamy w Kościele katolickim rozmaite zakazy. O wiele słabiej akcentujemy cały przekaz pozytywny. Pewien starszy ksiądz, gdy pytałem go, dlaczego tak jest, niemal od razu odpowiedział: „Bo się boimy, że przekaz pozytywny będzie uznany za słabość i brak wyrazistości. Łatwiej jest ludziom mówić, że czegoś nie wolno, niż wyjaśniać im sens słynnego powiedzenia św. Augustyna ‘Kochaj i rób co chcesz’. Zwłaszcza dzisiaj, po Owsiakowym ‘Róbta co chceta’”.

Wielką medialną sensacją jest ksiądz, który mówi o seksie pozytywnie, pokazując jego piękno i Boski zamysł w nim zawarty. Nic dziwnego, skoro jak opowiadają młodzi małżonkowie, podczas nauk przedślubnych słyszą w tej tematyce bardzo często wyłącznie o tym, czego nie wolno.

Nauczanie Kościoła składa się w większości z przekazu pozytywnego. Generalnie Kościół jest na „tak”. Ale ma też pewną listę zakazów. Potrzebnych zakazów. Zakazów, z których nie może zrezygnować. „Jeżeli zagrożone jest nauczanie Kościoła, choćby nieznacznie, (…) to trudno bronić pełni nauki katolickiej w sposób integralny. Dlatego duszpasterze muszą nieustannie wzywać katolików do pełnej wierności Magisterium Kościoła, a równocześnie popierać i bronić prawa Kościoła do swobodnego życia w społeczeństwie, zgodnie z wyznawaną przezeń wiarą” – tłumaczył Benedykt XVI szkockim biskupom.

Głoszenie przesłania pozytywnego wymaga nie tylko większej odwagi, ale również większego wysiłku niż głoszenie zakazów. Ale nie jest niemożliwe.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..