Nigdzie na świecie nie ma takiego nieba jak na pustyni, nigdzie indziej cisza nie brzmi tak pięknie, nigdzie indziej herbata nie smakuje jak ambrozja… i nigdzie człowiek nie wyśpi się lepiej, jak wprost na piasku nie odgrodzony niczym od Absolutu.
AFRYKANOWAKA.PL Ruszamy z Wadi Halfa szlakiem, który z pewnością wybrałby Kazimierz Nowak Pustynia Nubijska 10-11.02.2010 r. dzień 98-99
Ruszamy z Wadi Halfa szlakiem, który z pewnością wybrałby Kazimierz Nowak, gdyby tylko nie przymuszono go do jazdy pociągiem – na południe przez Pustynię Nubijską trzymając się blisko Nilu.
Świeżo oddana do użytku, asfaltowa droga, przez którą zresztą zawieszono linię kolejową Wadi Halfa – Atbara, biegnie przez pierwsze 130 kilometrów z dala od doliny Nilu. Po drodze znajduje się zaledwie jeden zajazd-herbaciarnia, żadnej osady, studni… Jedyna oznaka cywilizacji to świeżutki asfalt, na którym nie zdążono namalować jeszcze żółtych linii.
Jedzie się naprawdę gładko, deniwelacje niewielkie, ruch niemal zerowy – dziennie mija nas dosłownie kilkanaście pojazdów. To, co najpiękniejsze na drodze, to braterstwo ludzi pustyni. Każdy mijający nas pojazd radośnie trąbi, mruga światłami, a ludzie wesoło machają w pozdrowieniu. Za każdym razem odmachujemy szczerząc się w uśmiechu. Czasem samochody zwalniają, a kierowcy i pasażerowie pytają na migi czy wszystko w porządku. Mało tego, solidarność w tych trudnych, pustynnych warunkach jest przeogromna. Wystarczy, że podczas postoju ktoś z nas położy się na asfalcie albo chociaż wygląda na zbyt zmęczonego – wtedy przejeżdżające samochody zatrzymują się, pasażerowie wysypują się z kabiny pytając czy czegoś nam nie potrzeba.
Wystarczy, że podczas postoju ktoś z nas położy się na asfalcie albo chociaż wygląda na zbyt zmęczonego – wtedy przejeżdżające samochody zatrzymują się …a potrzeba być może, w szczególności wody – w środku dnia, tak między południem a 15-tą. Od asfaltu grzeje jak z pieca hutniczego, z nieba leje się żar, gęste powietrze wisi w bezruchu. To nie jest dobry czas do jazdy na rowerze – najlepiej wstawać o świcie i ruszać w drogę, tak do południa, a kontynuować dopiero popołudniem po sjeście i lunchu, kiedy upał nieco zelżeje. Niestety zdarzyło nam się przez dwa dni jechać w tych piekielnych godzinach, bo… po drodze nie było ani odrobiny cienia, ani jednego drzewka przez kilkadziesiąt kilometrów. Wokoło gołe, skaliste góry, u podnóża których rozciągają się żwirowo-piaszczyste regi, lecz cienia jak na lekarstwo. Jedynie w uedach – dolinach okresowych rzek, możemy liczyć na jakąś akację lub tamaryszek (trzeba uważać na kolce dziurawiące koła), z tym że uedy leżą w sporej odległości od siebie.
Trzeba uważać na kolce dziurawiące koła Biwakujemy pośrodku szczerej pustyni, w minimalistycznym krajobrazie pod rozmigotanym miliardowo firmamentem. Nigdzie na świecie nie ma takiego nieba jak na pustyni, nigdzie indziej cisza nie brzmi tak pięknie, nigdzie indziej herbata nie smakuje jak ambrozja… i nigdzie człowiek nie wyśpi się lepiej, jak wprost na piasku nie odgrodzony niczym od Absolutu. Ukochałem pustynię przed laty i chyba już zawsze będę do niej wracał - po ciepło jej dni i czarowność nocy, w szczególności na Saharę – osobny kontynent, jedyny w swoim rodzaju wymiar czasoprzestrzeni. Wielki Wóz nurkuje dyszlem za horyzont – ostatnia migawka przed błogim snem.
Jedzie się naprawdę gładko, deniwelacje niewielkie, ruch niemal zerowy Dolina Nilu – Farka – 11/12.02.2010 r.
Z powrotem do doliny Nilu docieramy mocno wycieńczeni jazdą w skwarze wczesnego popołudnia i kurczącymi się zapasami wody. Z braterską pomocą mijających nas ludzi z pewnością byśmy nie zginęli, ale naprawdę cieszymy się jak dzieci, że już z powrotem jesteśmy nad Nilem. Zajeżdżamy do pierwszej napotkanej wioski – Farka. Pytamy przypadkowo napotkaną kobietę o ‘szaj’ i od razu, bez chwili wahania zostajemy zaproszeni na herbatkę. Ostatecznie rozbijamy namioty i nocujemy w Farka.
Okazuje się, że nie ma tu elektryczności (jedyny generator służy pobliskiemu przekaźnikowi GSM) ani nawet sklepiku. O jakże pięknie i jakże trudno z drugiej strony, w dzisiejszym świecie znaleźć się w wiosce, gdzie nie można kupić Coca-Coli! Prądu nie ma, więc życie toczy się zgodnie z prawami natury. Na szczęście do zmroku mamy jeszcze trochę czasu – za mało, żeby poznać, lecz na tyle, aby nieco się przyjrzeć życiu Nubijczyków.
Lud ten to bezpośredni spadkobiercy potężnego królestwa, którego tajemnicze piramidy i świątynie podziwiać można pomiędzy I a VI kataraktą na Nilu Lud ten to bezpośredni spadkobiercy potężnego królestwa, którego tajemnicze piramidy i świątynie podziwiać można pomiędzy I a VI kataraktą na Nilu, królestwa starożytnego oraz późniejszego – chrześcijańskiego, które przetrwało niczym wyspa w morzu islamu aż do końca XVI wieku. Pomimo, że naród ten stanowi dziś zaledwie 3% ogółu ludności Sudanu i jest niemal w całości zislamizowany, to najwidoczniej zachował się wśród nich relikt w postaci matriarchatu.
To kobiety zapraszają nas do domu, witają się z nami normalnie, jak równy z równym, bez skrępowania, organizują co potrzeba, mężczyźni natomiast pozostają niejako w cieniu wydarzeń, przytłumieni żywiołowością kobiet. Widać, że największym poważaniem cieszy się babcia-staruszka. Wokoło gwarno, bo zbiegły się wszystkie dzieciaki z sąsiedztwa. Zaskakujące, iż żaden z mężczyzn obserwujących wydarzenia spod glinianego murku, nie pali tytoniu. To zupełne przeciwieństwo egipskich Arabów. Zapada zmrok, każdy rozchodzi się w swoją stronę. Jeszcze tylko kilka osób przemyka piaszczysto-pylastymi uliczkami, przy chybotliwym blasku lamp naftowych…
Na pożegnanie Farka i naszych serdecznych gospodarzy czas na rytuał wpisu do książeczki-pałeczki
Jak Kazimierz Nowak dorobił się przyszywanego prawnuka – Farka – 12.02.2010 r.
Ranek wita nas koleją herbatką… Bez cienia wątpliwości każdy z zasmakowanych tu ‘szajów’ jest inny. Nieprawdopodobne, na ile sposób można przyrządzić herbatę!
Na pożegnanie Farka i naszych serdecznych gospodarzy czas na rytuał wpisu do książeczki-pałeczki. Opowiadam o Kazimierzu Nowaku i jego podróży. Już przy pierwszym zdjęciu Kazika wszystkie panie (tak, znowu same kobiety) wybuchają gwarem żarliwych sporów. Patrzą na zdjęcie - patrzą na Grega – znowu na zdjęcie – i ponownie na Grega – to on, to on! wybuchają po chwili wahania. Greg ściąga kapelusz i okulary – kropla w kroplę jak Kazik! Kolejne zdjęcie, to samo… W ten oto sposób Kazimierz Nowak dorobił się przyszywanego prawnuka, zaś Greg niespodziewanie kolejnego, wielkiego pradziadka! Z racji uderzającego podobieństwa tak już chyba zostanie, przynajmniej aż do Ugandy…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.