Tajlandzkie władze wstrzymały na czas nieokreślony deportacje członków plemienia Karenów. Do akcji władz w Bangkoku krytycznie odniosła się opinia publiczna całego świata.
O decyzji rządu Tajlandii poinformowała Jezuicka Służba Uchodźcom (JRS) monitorująca życie migrantów, uchodźców i więźniów w tym kraju. Katolicka organizacja zwróciła uwagę, że w sprawie tej decydujący głos należał do tajlandzkiej armii, która nie zaryzykowała przesiedleń kilku tysięcy ludzi w tereny naszpikowane minami przeciwpiechotnymi. Zdaniem JRS, jeżeli nawet Karenom udałoby się przejść pola minowe, to i tak w rządzonej przez juntę wojskową Birmie czekałyby na nich obozy pracy, głód, brak opieki zdrowotnej, edukacji i perspektyw życiowych.
Polska jest krajem paradoksów, w którym można być osobą pracującą i biedną jednocześnie.