"Środowisko prawnicze Niemiec nie może tak jednostronnie i w dodatku błędnie oceniać dzisiejszej sytuacji w Polsce" - napisali byli opozycjoniści w liście do Bettiny Limperg, przewodniczącej Federalnego Trybunału Sprawiedliwości Niemiec.
Represjonowani w PRL działacze opozycji demokratycznej odpowiedzieli na słowa B. Limperg, która w minionym tygodniu zajęła stanowisko w sprawie trwającego w Polsce sporu dotyczącego ważności mandatu pierwszej prezes Sądu Najwyższego. B. Limperg stwierdziła m.in., że "sytuacja w Polsce napawa ją największym niepokojem".
"Nas, byłych działaczy NSZZ »Solidarność« i byłych więźniów politycznych z lat 1980-89, zrzeszonych w różnych stowarzyszeniach osób represjonowanych z terenu Polski, oburzyła Pani wypowiedź" - napisali działacze podziemnej S.
W swoim liście podkreślają także, że - mimo licznych zapewnień środowiska sędziowskiego oraz działań podejmowanych przez ludzi Solidarności na rzecz oczyszczenia go z osób, które sprzeniewierzyły się niezawisłości sędziowskiej - przez ponad 25 lat nic w tej dziedzinie nie zrobiono.
"W ciągu 25 lat, każdego 13 grudnia, przy pomniku Poległych Stoczniowców bezskutecznie domagaliśmy się ukarania komunistycznych zbrodni popełnionych w PRL. Sędziowie robili wszystko, aby bojkotować i przedłużać ich procesy. Dziś, po 29 latach od tamtych wyborów, niemieccy sędziowie - nie znając opinii polskiego społeczeństwa - bronią skompromitowanego wymiaru sprawiedliwości. (...) Od narodu niemieckiego oczekujemy życzliwego wsparcia, a nie połajanek. Pozwólcie nam budować nasz kraj w oparciu o nasze tradycje narodowe i naszą wiarę. Szanujemy demokrację. Prosimy się nie niepokoić o stan demokracji w Polsce. My nie pouczamy Waszego narodu" - czytamy w piśmie.
Jan Hlebowicz /Foto Gość Byli opozycjoniści podkreślają, że reforma sądownictwa w Polsce jest koniecznie potrzebna. Na zdjęciu Andrzej Michałowski (po lewej) i Czesław Nowak W podpisanym przez 33 sygnatariuszy dokumencie można przeczytać także, że działania podejmowane w wymiarze reformy sądownictwa są przez ogół narodu pożądane i oczekiwane. Byli opozycjoniści wyrazili także gotowość wyjazdu do Niemiec na spotkanie z Bettiną Limperg, aby przedstawicielom niemieckich władz sądowniczych wyjaśnić sytuację polskich sądów.
- List napisaliśmy przede wszystkim dlatego, że nikt nie słucha ludzi skrzywdzonych przez system sądowniczy, który po 1989 roku się nie zreformował. Wyrządzono ludziom w tym czasie wielkie krzywdy - wyjaśnia Czesław Nowak, prezes Stowarzyszenia "Godność", jeden z sygnatariuszy listu. - Już samo to, że polska sędzia jedzie do niemieckich sądów żalić się i udowadniać, że powinna być dalej prezesem, to jest zwyczajny skandal. Tak samo, jak fakt, że niemieccy sędziowie mają czelność nas pouczać i mówić, że niepokoją się o stan polskiej demokracji - ocenia C. Nowak.
Prezes "Godności" zaznacza, że nazywanie dyktaturą czy faszyzmem tego, co dzieje się w Polsce, jest przerażające. - Tak długo czekaliśmy na reformę sądownictwa. Chcemy wspomóc tych, którzy ją wprowadzają. My wyrywamy się obecnie z objęć komunizmu. Z tych komunistycznych złogów - uważa C. Nowak.
Według niego, środowisko sędziowskie niejednokrotnie dało wyraz temu, że jest "pobłażliwe dla swoich, a surowe dla obywateli". - Ten wymiar sprawiedliwości jest po prostu niesprawiedliwy. Minister Kaczmarek siedział w areszcie 20 godzin. Otrzymał za to 20 tys. zł odszkodowania. Inny prokurator spędził w areszcie 10 godzin. Otrzymał 10 tys. zł. A członek Stowarzyszenia "Godność" - Andrzej Michałowski - ukrywał się 3 lata. Stwierdzono, że nie należy mu się za to odszkodowanie. A kiedy po interwencji IPN zaliczono mu rok więzienia do stażu pracy, otrzymał za ten rok niesłusznej odsiadki 12 zł odszkodowania - opowiada prezes "Godności".
- Działania niektórych sędziów mają wymiar czysto polityczny. Oni nie mogą pogodzić się z tym, że opcja okrągłego stołu, której sprzyjają, przestała rządzić - dodaje na zakończenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.