Do 1144 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi w prowincji Qinghai na Wyżynie Tybetańskiej w północno-zachodnich Chinach - poinformowała oficjalna agencja Xinhua. Wcześniejszy bilans mówił o 791 zabitych.
Liczba ofiar śmiertelnych może wzrosnąć, ponieważ setki osób uznano za zaginione.
Trzęsienie w przyległej do Tybetu prowincji Qinghai miało siłę 7,1 w skali Richtera. Zawaliły się drewniane domy, murowane budynki urzędowe i szkoły, których uczniowie zostali uwięzieni pod gruzami. Silne wstrząsy były odczuwalne również w sąsiedniej prowincji Syczuan. Najbardziej dotkniętym obszarem jest tybetańska autonomiczna prefektura Yushu ze stolicą w Jiegu (Gyegu) - biedny wiejski rejon.
Ci, którzy stracili dach nad głową, spędzili kolejną noc w namiotach przy temperaturze spadającej do pięciu stopni poniżej zera. Rannych jest około 11 tys. ludzi, w tym ponad 1170 ciężko.
W piątek ratownicy wydobyli spod gruzów kolejne żywe osoby.
W rejonie położonym na wysokości około 4000 metrów n.p.m. ratownikom działanie utrudnia rozrzedzone powietrze. Z pomocą spieszą również buddyjscy mnisi z tybetańskich klasztorów, m.in. z Qamdo z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Prezydent Chin Hu Jintao postanowił skrócić podróż po Ameryce Łacińskiej i po wizycie w Brazylii zrezygnował z wyjazdu do Wenezueli i Chile.
Na pilną pomoc dla regionu nawiedzonego trzęsieniem rząd Chin wyasygnował 200 mln juanów (21,5 mln euro).
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.