Wciąż nie wiemy, jaką decyzję w sprawie Asii Bibi podjął sąd. Jej córka prosi, by nie ustawać w modlitwie za – jak mówi – jej niezłomną mamę.
Rozprawa apelacyjna w sprawie chrześcijanki fałszywie oskarżonej o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi odbyła się w poniedziałek 8 października. Sędziowie poinformowali po niej, że podjęli decyzję o losie Asii Bibi, ale jej nie ujawnili. Pojawiała się informacja, że opinia publiczna powinna ją poznać w ciągu trzech dni. Tak się jednak nie stało. Ostatnie godziny przynoszą za to doniesienia o nasileniu działań islamskich fundamentalistów, którzy z jednej strony mobilizują się w mediach społecznościowych, by samemu wymierzyć „sprawiedliwość bluźnierczyni”, a z drugiej grożą śmiercią sędziom, jeśli ci „ośmielą się uwolnić chrześcijankę”.
Nie pojawiły się za to żadne informacje o tym, co dzieje się z kobietą, przetrzymywaną już dziesiąty rok w więzieniu. Brak ujawnienia wyroku zaraz po rozprawie apelacyjnej był interpretowany, jako dobra wiadomość, niosąca ostrożną nadzieję. Jej obrońcy stwierdzili, że może to oznaczać, iż dano czas na to, by można było Asię zabrać z więzienia i wywieźć do jakiegoś bezpiecznego schronienia. Historia Pakistanu niechlubnie pokazuje bowiem, że wyrok uniewinniający sądu nie oznacza spokoju i prawdziwej wolności. Islamiści mają swoje postrzeganie sprawiedliwości i przede wszystkim nie zapominają. To może tłumaczyć dlaczego wciąż nic konkretnego nie wiemy o losie tej niezłomnej kobiety. Być może wciąż nie jest jeszcze w wystarczająco bezpiecznym miejscu. Jeszcze przed długo oczekiwaną rozprawą w Sądzie Najwyższym jej adwokat mówił, że po wyjściu z więzienia bohaterska chrześcijanka wraz z pięciorgiem dzieci i mężem będzie musiała opuścić swoją ojczyznę i najprawdopodobniej zmienić tożsamość. Pakistan nigdy nie będzie już dla nich bezpiecznym domem. Dowodzi tego choćby fakt, że przez te ponad dziewięć ostatnich lat jej rodzina musiała się ukrywać, wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania, żyła pod ochroną i dzięki wsparciu wielu dobrych ludzi. O tym, że islamiści nie przebaczają świadczy też zamordowanie przez nich muzułmańskiego gubernatora Pendżabu Salmana Taseera oraz Shahbaza Bhattiego, pierwszego ministra-katolika w historii Pakistanu. Obaj pomagali Asii Bibi i dążyli zarazem do reformy tzw. ustawy o bluźnierstwie. Nazywana jest ona „czarnym prawem” ponieważ często wykorzystywana jest do prywatnych porachunków i załatwiania międzysąsiedzkich sporów.
Ustawa o bluźnierstwu sama jest prawdziwym bluźnierstwem, bo w imię Boga staje się przyczyną niesprawiedliwości i śmierci. Dowodzi tego historia Asii Bibi, której „bluźnierstwem” było podanie koleżankom w pracy kubka z wodą. Choć wielokrotnie robiła to wcześniej, w czerwcu 2009 r. stwierdziły, że woda jest brudna, bo zanieczyszczona ręką chrześcijanki. Mogła się oczyścić, jak stwierdziły, przyjmując islam. Powiedziała im wówczas: „Jezus oddał za mnie życie. On jest Miłością. A co zrobił dla was Mahomet?”. To stało się początkiem jej gehenny. Kilka godzin później siedziała już w więzieniu, a po kilku miesiącach sąd uznał ją za winną przestępstwa i skazał na karę śmierci przez powieszenie.
Asia Bibi wielokrotnie powtarzała, że żyje tylko dlatego, iż świat o niej pamięta. Jej obrońcy potwierdzali, że gdyby nie ta uwaga świata już dawno przydarzyłby się jej jakiś wypadek. Teraz pozostaje nam modlitwa. Prosił o nią tuż przed rozprawą apelacyjną jej mąż mówiąc, że Asia do ostatniej chwili nakłaniana jest do przejścia na islam, ale woli umrzeć niż wyrzec się Chrystusa. Teraz o tę modlitwę prosi nas jej córka. Tak jak pisałam przed tygodniem – różańce w dłoń. Asia Bibi także nie wypuszcza z ręki różańca, który dostała od papieża Franciszka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.