Wydajemy się być pokoleniem do głębi przekonanym o nadejściu czasów, gdy życie tu, na ziemi, będzie można przeciągać w nieskończoność.
Listopad. Miesiąc, w którym cmentarze przemierzamy częściej, niż w innych porach roku. Wybrałem się na grób brata. Idąc alejkami zerkałem na tablice. Chodziło konkretnie o wiek. 42, 57, 45, 61, 59… W pewnym momencie naszła mnie myśl nie tyle paraliżująca, co olśniewająca swoją oczywistością: wszedłeś, facet, w wiek poborowy.
Współczesna kultura marginalizuje śmierć. Bardziej jeszcze sam moment umierania. Zaginął etos tak pięknie opisany choćby w Chłopach Reymonta. Stąd i mówiący o swoim odejściu człowiek postrzegany jest dziwakiem lub kimś niespełna rozumu. Wydajemy się być pokoleniem do głębi przekonanym o nadejściu czasów, gdy życie tu, na ziemi, będzie można przeciągać w nieskończoność. Jedna z iluzji współczesności. Być może jest ona owocem wypierania do podświadomości lęku.
Skąd bierze się lęk przed śmiercią? Jest on czymś naturalnym, gdy stajemy przed tym, co nieznane. Choć pewnie zdać trzeba sobie sprawę z innych przyczyn. Michał Anioł, Memling i paru innych. Średniowieczne „Dies irae…” Starożytne wizje chwały, tak często obecne w apsydach chrześcijańskich świątyń czasy nowożytne zastąpiły obrazami gniewu, trwogi, wielkiej męki… Stąd nawet w biblijnych obrazach dostrzegamy jedną warstwę, mówiącą o zniszczeniu i karze, a wizja chwały, radości, życia w pełnej jedności z Bogiem i braćmi, wydaje się być odległą i nierealną.
Kiedyś, podczas śpiewu „Święty, Święty, Święty”, naszła mnie myśl, pytanie, czy to nie będzie nudne, każdego dnia to samo, po trzykroć, po wielokroć. Natychmiast skojarzyłem je z innym, stawianym przez młodych podczas górskich wędrówek: czy nie jestem znudzony chodzeniem tyle lat po tych samych szlakach. Przytoczyłem wówczas starą maksymę przewodnicką. Zawsze jest inaczej. Ot, choćby przykład sprzed dwóch lat. Kilkadziesiąt razy wchodziłem na Gorc zimą. A dopiero ostatnim razem zauważyłem na ścieżce tropy wilka. Albo przed trzema, gdy polana przypominała baśniową krainę lodu. Więc pewnie w niebie również zawsze będzie inaczej.
Wspomniane wyżej obrazy kary i udręk piekielnych miały być naturalnym hamulcem, broniącym człowieka przed grzechem. Historia udowadnia, że ten hamulec nie działa. Tym, co może powstrzymać, więcej – ukierunkować na dobro, jest miłość. Człowiek ze strachu najczęściej robi to, czego się boi. Jak pisał w swoim dzienniku Jacques Fesch: „jedynym sposobem na uwolnienie się od lęku jest zrobienie tego, czego się boimy”. Z miłości zaś jesteśmy zdolni przekraczać samych siebie, czyniąc to, czego bez niej nie jesteśmy w stanie zrobić.
Przedwczoraj skończyłem lekturę wywiadu-rzeki z ojcem Michałem Zioło. Katarzyna Kolska i Roman Bielecki OP o śmierć również trapistę pytali, wędrując z nim po przyklasztornym cmentarzu. „Mnichów śmierć raczej fascynuje, bo oni nie myślą o samym momencie przejścia, tylko o tym, co będzie, kiedy już zrobią ten krok.” Rozmyślanie o tym, wbrew dość powszechnej opinii, nie jest ucieczką przed życiem i jego trudnościami. Przeciwnie. Jedynie ludzie z głową w niebie potrafią mocno stać stopami na ziemi. O czym warto pamiętać, gdy ktoś uświadomi sobie, że wszedł w wiek poborowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.