Rozejm między walczącymi stronami w Jemenie, który wszedł w życie w portowym mieście Hudajda o północy czasu lokalnego w nocy z poniedziałku na wtorek, został zerwany już po kilkunastu minutach. Doszło do ponownej wymiany ognia między rebeliantami Hutu i siłami rządowymi.
Według źródeł rządowych rebelianci mieli użyć artylerii. Walki nadal trwają.
Port Hudajda ma kluczowe znaczenie dla transportów pomocy zagranicznej dla Jemenu.
Wspierani przez Iran rebelianci Hutu i strona rządowa korzystająca z pomocy koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej, uzgodnili wstrzymanie ognia w ub. czwartek podczas rozmów pokojowych w Szwecji prowadzonych pod egidą ONZ. Wyrażane były nadzieje, że porozumienie może zapoczątkować proces wygaszania trwającej już od prawie 4 lat wojny domowej.
Jednak już w piątek wejście w życie porozumienia odroczono po informacjach o kolejnych starciach i bombardowaniach.
Położone w odległości ok. 140 km na zachód od stolicy kraju Sany portowe miasto Hudajda było czwartym pod względem wielkości miastem Jemenu oraz ważnym ośrodkiem gospodarczym przed opanowaniem go przez rebeliantów w końcu 2014 r.
Port w Hudajdzie jest jedynym umożliwiającym dostarczanie pomocy dla prawie 2/3 ludności Jemenu całkowicie uzależnionej od dostarczanych z zagranicy żywności, paliwa i leków.
Od czerwca br. miasto jest oblegane przez siły rządowe wspierane przez koalicję.
Ocenia się, że wstrzymanie dostaw pomocy zagranicznej spowoduje jedną z największych w dziejach katastrofę humanitarną, która może dotknąć nawet 22 mln osób.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.