Kryzys humanitarny w Wenezueli stale się pogłębia. 4 mln osób opuściło kraj od początku kryzysu politycznego związanego z reelekcją dotychczasowego prezydenta Nicolása Maduro, która miała miejsce rok temu. Kościół wzywa do pilnego otwarcia korytarzy dla pomocy humanitarnej.
Przewodniczący episkopatu bp José Luis Ayala zauważa, że hierarchowie są często oskarżani przez rząd o aktywne uczestnictwo w opozycji. Jego zdaniem nie upoważnia do tego samo stawanie po stronie ubogich oraz wzywanie do przestrzegania podstawowych praw człowieka. Biskupi podkreślają jednak, że wybór prezydenta Nicolása Maduro był nielegalny i moralnie nie do przyjęcia. Zwracają uwagę na nasilenie represji oraz przemocy ze strony państwowych sił bezpieczeństwa oraz oddziałów wojskowych.
Miliony ludzi ucieka z kraju – podkreśla bp Ayala. Wenezuelczycy opuszczają ojczyznę ze względu na chaos oraz zagrożenie głodem. W większości kierują się w stronę pobliskiej Kolumbii. Minister spraw zagranicznych tego kraju nazwał zjawisko emigracji z Wenezueli niekontrolowanym i wezwał wspólnotę międzynarodową do ściślejszej współpracy. Podał on, że w Kolumbii znajduje się 1,3 mln Wenezuelczyków. Kilkadziesiąt tysięcy przekracza granicę każdego dnia. Koszty społeczne tej emigracji są ogromne, ponieważ wiele rodzin zostaje rozdzielonych, a dzieci oraz starsi są pozostawieni samym sobie. Według dyrektora Jezuickiej Służby ds. Uchodźców (JRS) na Amerykę Łacińską, Mauricio Durána to najpoważniejsza migracja w historii tego kontynentu.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.