Mam nadzieję, żeście mnie przez te dwa lata poznali, przyjęli, zaakceptowali, może nawet polubili – powiedział abp Sławoj Leszek Głódź podczas uroczyście obchodzonego wczoraj swego jubileuszu 40 – lecia kapłaństwa.
Msza św. odbyła się wczoraj z tej okazji w bazylice katedralnej w Gdańsku-Oliwie. „Wspólnie chodźmy drogami ojczyzny, we wspólnocie wiary, nadziei, miłości - z
Chrystusem’ – zachęcił na zakończenie metropolita gdański.
Za KAI publikujemy pełen tekst przesłania abp. Sławoja Leszka Głódzia z okazji 40-lecia jubileuszu kapłaństwa:
Drogi Księże Arcybiskupie Seniorze,
Biskupie Ryszardzie,
Umiłowani Kapłani,
Wasze Magnificencje - Rektorzy,
Panie Prezydencie,
Siostry Zakonne,
Wszyscy uczestnicy tej Mszy świętej odprawianej w intencji mej posługi biskupiej w czterdziestolecie moich święceń kapłańskich!
Przyszedł czas na moje podziękowanie, na moje słowo, na moje Bóg zapłać wam wszystkim za obecność, za modlitwę, za życzenia, te wypowiadane i te, które odczytywałem w wielu spojrzeniach i przyjaznych uśmiechach, kiedy szedłem przez katedralne nawy ku ołtarzowi. Jubileusze, rocznice obchodzone są zwykle w kręgu wspólnoty. Takie jest prawo, tych szczególnych stacji na drodze życia.
Kiedy przychodzi rocznicowy lub jubileuszowy czas zwykle staramy się miarą serca ogarnąć tych wszystkich, którzy towarzyszyli drogom naszego życia, czasem odmieniali ich bieg, czasem odmieniali życie całe... Dziękujemy za nich Bogu, żeśmy ich spotkali, żeśmy tak wiele od nich skorzystali, ze byli z nami. Także próbujemy spojrzeć na miniony czas, jak na spójną całość, wydobyć jego najważniejsze motywy, swoiste wektory życia, dostrzec w nich Boży plan -zadań, powinności. Tyle ich.
Pozwólcie, ze na zwieńczenie tego tak wzruszającego dla mnie modlitewnego spotkania dokonam - wobec was - takiego skrótowego przeglądu mego życia, wydobędę postaci ludzi i miejsca, które mocno, wyraźnie trwale odcisnęły się w moim życiu.
W takich chwilach jak ta, w naturalny sposób myśl biegnie ku rodzinnemu domowi, miejscu jedynemu, niepowtarzalnemu, najważniejszemu na mapie świata. Tworzył fundament życia - mocy i trwały. Ofiarował miłość, uczył życia wedle porządku ewangelicznych wartości.
To z tego domu prowadziła droga ku kościołowi rodzinnej parafii w Brzozowej. Po latach przyszedł inny dzień. Kolejny dzień łaski Pana, kiedy usłyszałem słowa Chrystusa: Pójdź za mną. Zdominowały młodzieńcze rozmyślania o kierunku życiowej drogi.
Moja rodzinna okolica zrodziła sporo powołań kapłańskich. Także to najsłynniejsze. To z niej przecież swoją drogę ku wyżynom nieba, ku chwale błogosławionych, rozpoczął ks. Jerzy Popiełuszko. Sąsiad z suchowolskiej parafii naszego wspólnego, korycińskiego dekanatu.
Dziś dużo się mówi o pamięci historycznej. O potrzebie jej utrwalania, w obliczu nowych trendów cywilizacyjnych i kulturowych, które chcą życie ludzkie wyzwolić z porządku wartości, z duchowej osnowy, z moralnego ładu.
Naszemu pokoleniu, które na świat przychodziło, kiedy wojna się kończyła przyszło wzrastać wraz z PRL-em. Młodzieńczy idealizm, nonkonformizm odezwał się echem w mych latach szkolnych w sokolskim gimnazjum. Niepodległościowa organizacja Białe Orły. Zawisł w centrum miasta kilkumetrowej wielkości biały orzeł zwieńczony koroną z sierpem pod szyją i młotem na głowie i napisem: Orle, tam twoja zguba". Ceną za to było białostockie więzienie, skazujący wyrok, sytuacja, kiedy zachwiała się przyszłość. Bóg sprawił, że nie na dobre.
I na tamten trudny czas posłał Bóg mocarzy ducha. Prymas Tysiąclecia. Niósł w tamten czas tchnienie wielkości. To on niego, przewodnika Narodu i Kościoła w trudnym czasie Ojczyzny, szły impulsy tych wielkich religijnych, wspólnotowych działań, które stawiały tamę złu i duchowym zagrożeniom, jakie przynosił komunistyczny ustrój i marksistowska, ateistyczna propaganda Jasnogórskie Śluby Narodu, Wielka Nowenna, tysiąclecie chrztu polskiego
narodu.
Na drogach mej wdzięczności staje Arcybiskupie Wyższe Seminarium Duchowne w Białymstoku, do którego wstąpiłem w 1963 roku. Postać rektora śp ks. bp. Władysława Suszyńskiego, postaci profesorów, niektórych z nich swą drogę profesorska rozpoczynali jeszcze w petersburskiej Akademii Duchownej. Pośród nich cichy i skromny kapłan, o którym wiedzieliśmy że był spowiednikiem Siostry Faustyny. Ks. Michał Sopoćko, przed niespełna dwoma laty wyniesiony
do chwały błogosławionych.
Było nas ledwie trzech na seminaryjnym kursie: oprócz mnie Zbigniew Biziuk, i Stanisław Andrukiewicz. Obaj już nie żyją.
Nasza drogę ku kapłaństwu zahamowała dwuletnia służba wojskowa. Specyficzna służba, której głównym zadaniem było podważenie naszego powołania, osłabianie naszej religijności, "wpajanie nam - jak to formułowały Wytyczne ówczesnego szefa Głównego Zarządu Politycznego WP, gen. Wojciecha Jaruzelskiego - przekonania o aspołecznym charakterze zawodu księdza". Kołobrzeg, Szczecin-Podjuchy to moje jednostki. Rzuceni "jak owce między wilki" wiary ustrzegliśmy.
To Boża miłość doprowadziła mnie do pamiętnego dnia. 14 czerwca 1970 rok, kiedy w prokatedrze białostockiej pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi otrzymałem - wraz ze Zbyszkiem Biziukiem i Stasiem Andrukiewiczem święcenia kapłańskie. Tym, który mocą Chrystusowego mandatu uczynił mnie kapłanem, był ówczesny pasterz naszego diecezjalnego Kościoła, ks. bp Henryk Gulbinowicz.
Ze wzruszeniem i wdzięcznością w dniu mej rocznicy święceń kapłańskich myślę o Księdzu Kardynale Henryku. To On wytyczał kierunki mej kapłańskiej posługi na początku mej drogi. Towarzyszył memu życiu: modlitwą, otwartym sercem, troską, dobrą radą, przyjaźnią, której wciąż doświadczam.
W tym roku Kościół w Polsce wyrażał Księdzu Kardynałowi wdzięczność za dar i tajemnicę kapłaństwa, które trwa - 60 lat, za 40 lat biskupstwa, za 25 lat godności kardynalskiej, za jego piękny kapłański żywot, opromienionego łaską Boga i miłością ludzi Włączmy i dziś postać Kardynała Henryka w naszą modlitwę wdzięczności.
Moja kapłańska droga ułożyła się niezwyczajnie. Wikariat w Szudziałowie sokólskiego powiatu. A stamtąd skok w szeroki świat: studia w Paryżu, Lublinie, Rzymie, magisterium, doktorat. Praca w polskich, emigracyjnych środowiskach. Nowe impulsy poszerzające wiedzę, doświadczenie. Czas wdrażana uchwał Soboru Watykańskiego II. Wreszcie ten zaskakujący akord, którego byłem. 16 października 1978 roku. Biały dum nad Kaplicą Sykstyńską. Wybór na sternika Piotrowej łodzi przybysza z dalekiego kraju - kardynała Karola Wojtyły.
Wydobywam z pamięci i przywołuje postaci z tamtych lat, czcigodnych emigrantów o wielkich zasługach dla Polski Niepodległej, i kapłanów z kolonii rzymskiej, wśród nich dzisiejszych pasterzy, ks. Prymasa Józefa Kowalczyka, ks. abp Józefa Michalika, kolegów z bursy studenckiej w Lublinie, zadzierzgnięte wtedy przyjaźnie, trwające do dziś.
Kiedy wiosną 1981 roku powróciłem do Białegostoku, do pracy w Kurii i Sądzie Arcybiskupim, trafiłem na tamten niezwykły czas: czas Solidarności, wiatru od morza, co obudził polską nadzieje, co stał się odpowiedzią polskiej wspólnoty pamiętne wołanie Ojca Świętego Jana Pawła II o zstąpienie Ducha, aby odnowił oblicze polskiej ziemi.
Uczestniczyłem, kapelan białostockiej Solidarności, w tamtym odnawianiu oblicza mojej, rodzinnej białostockiej ziemi. Niosę pamięć, tamtych dni, pełnych duchowego napięcia, szlachetnych porywów, nadziei, modlitwy, pragnienia Polski solidarnej, sprawiedliwej, wiernej tradycjom ojczystym, wsłuchanej w ewangeliczne przesłanie. Wciąż czuję się związany z dziedzictwem Solidarności, z jej misją, z jej szlachetnymi działaniami, które mają na celu dobro polskiej pracy i szacunek dla niej. Pozdrawiam ludzi Solidarności, których jest tu dziś wielu.
Wezwany wczesna jesienią 1981 roku do pracy w Stolicy Apostolskiej, nie doświadczyłem bezpośrednio trudów stanu wojennego. Poznawałem je od uchodźców z Polski, w podrzymskich obozach, gdzie pełniłem kapłańską posługę.
Praca w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich pozwalała poznać życie katolickich kościołów wschodnich.
To także był czas, kiedy pozostawałem w polu oddziaływania osobowości kardynała Władysława Rubina, prefekta Kongregacji Kościołów Wschodnich, rodem z kresowego Zbaraża, żołnierza września 1939 roku, więźnia Sowietów, łagiernika, żołnierza armii generała Andersa. Delegata Prymasa Polski - po otrzymaniu sakry biskupiej - do spraw opieki nad uchodźctwem polskim. Tak jak jego poprzednik, abp Gawlina, pasterza "najrozleglejszej diecezji na świecie, która rozciąga się wszędzie tam, gdzie tylko nieszczęście Ojczyzny wygnało Polaków poza kraj".
To także był czas duchowego nasycania się papieskim Rzymem pontyfikatu Jana Pawła II, przeżyć mocno wpisanych w serce, pośród nich niezapomnianych spotkań z Ojcem Świętym, który znajdował czas i dla młodego prałata z dalekiego Białegostoku.
21 stycznia 1991 roku rozpoczął się nowy okres mego życia. Tego dnia Kongregacja ds. Biskupów wydala dekret przywracający Ordynariat Polowy w Polsce, a Jan Paweł II ogłosił bullę nominacyjną powołująca mnie do posługi Biskupa Polowego Wojska Polskiego.
23 lutego w Bazylice Jasnogórskiej z rąk trzech polskich kardynałów otrzymałem pełnię kapłaństwa - świecenia biskupie. W drodze ku ołtarzowi towarzyszyła mi wojskowa asysta, rozbłysły klingi szabel w oficerskim salucie. Wojsko Polskie, poddawane przez lata komunistycznej indoktrynacji, wykorzystywane jako narzędzie ideologicznego państwa, rozpoczynało drogę, której celem miało być przywrócenie go narodowi.
Boża Opatrzność uczyniła mnie tym, który miał scalić to, co zostało rozerwane, w szeregi wojska nieść Chrystusa i jego przesłanie. Milito pro Christo - Walczę dla Chrystusa. Takie biskupie zawołanie obrałem.
Dziś dziękuję Chrystusowi za drogę 13 lat pasterzowania Ordynariatowi Polowemu. To była fascynująca droga, choć czasem trudna, bywało i gorzka, kiedy skamienieliny starych struktur pokazywały swoje ostre kanty. Remedium na to, co trudne stanowiły pamiętne słowa Jana Pawła II, który swoje spotkanie z Wojskiem Polskim na lotnisku w Zegrzu Pomorskim w dniu 2 czerwca 1991 roku nazwał rezurekcyjnym odkryciem, znakiem "nowego początku" w dziejach narodu. Był czas budowani struktury, tej widzialnej, sieci parafii, ośrodków duszpasterskich, kościołów, kaplic, izb modlitwy.
Wielu z nich odeszło po nagrodę do Pana. Pośród nich ten, który 1 czerwca 1992 roku rozpoczął kapelańska posługę w Wojsku Polskim. Ks. Tadeusz Płoski, kapłan archidiecezji warmińskiej. Po latach mój następca. Czwarty Biskup Polowy Wojska Polskiego. Ofiara tragedii smoleńskiej.
Cóż byśmy uczynili, biskup i kapłani, gdyby nie ludzie wojska, którzy otworzyli swe serca dla Chrystusa. Wielu z nich było członkami tego swoistego kościoła katakumbowego, który w środowisku wojskowym funkcjonował nawet w najgorszych czasach.
A potem przyszły lata posługi w diecezji warszawsko-praskiej, trzy i pól roku (2004-2008). Szedłem tam, aby być proboszczem proboszczów. Rzeczywistość wielkiej aglomeracji - wschodniej części stolicy Rzeczypospolitej. Nowych dzielnic, zasobnych podwarszawskich osiedli, także obszarów biedy, niezaradności, społecznego osamotnienia.
Jan Paweł II, który w 1999 roku nawiedził cmentarz poległych w 1920 roku w Radzyminie, postawił przed diecezją warszawsko-praska zadanie pielęgnowania pamięci o wielkim czynie: odparciu spod wrót Stolicy bolszewickiej nawały. Stanął na skwerze przed katedrą praską pomnik ks. Ignacego Skorupki, symbolu tamtych zmagań. Udało się zrealizować wiele inicjatyw, aby tamto doświadczenie stało się żywa wartością, aby w tamtym dziejowym porywie dostrzec działanie Matki Bożej Zwycięskiej. To jeden z wątków tamtej biskupiej posługi Stolicy Rzeczypospolitej przerwanej z woli Ojca Świętego
Benedykta XVI.
Od ponad dwu lat jest z wami, wspólnoto archidiecezji gdańskiej. A zda się, że to wczoraj był ten pamiętny ingres. Był z nami tamtego dnia śp. Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Lech Kaczyński z Małżonką. Był wtedy z nami śp. bp Zygmunt Pawłowicz. Powiedziałem wtedy: "Proszę wziąć, Księże Biskupie, pastorał i iść z nami". I szedł z nami przez półtora roku.
Powiedziałem wam wtedy, powiedziałem tym, którzy na moją nominację wówczas się krzywili, że nie przychodzę do was z daleka - przychodzę do was z ojczyzny. "A skoro przychodzę do was z ojczyzny, to znam i was. Bo przecież w każdym polskim sercu, które przechowuje pamięć o drodze polskiego narodu, obecny jest Gdańsk i Pomorze Gdańskie!"
Mam nadzieję, żeście mnie przez te dwa lata poznali, przyjęli, zaakceptowali, może nawet polubili. Ja sam przez ten czas nauczyłem się wiele: rozpoznałem ducha tej ziemi, poznałem kapłanów naszej archidiecezji, wielu diecezjan, także drogi naszej lokalnej historii, świątynie, parafie, miejsca święte... Niech to wystarczy.
Dziękuję jeszcze raz za obecność, za modlitwę, za życzenia. Podziękowania składam na ręce Arcybiskupa Tadeusza - Seniora, który tyle lat przewodził gdańskiej diecezjalnej wspólnocie na drogach ku Bogu. I dziękuję za piękne Słowo dziś wypowiedziane.
Kończąc, powtarzam wezwanie naszego Pana: Wstańcie, chodźmy!
Wspólnie chodźmy drogami ojczyzny, we wspólnocie wiary, nadziei, miłości - z Chrystusem.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.