Reklama

Wracajmy

Coraz bardziej stajemy się małymi dziećmi, agresją i krzykiem maskującymi strach. Przed czym? Przed życiem pełnią życia? Przed zdemaskowaniem złudzeń?

Reklama

Sezon urlopowy w pełni. Zakopianka zatłoczona niemiłosiernie. Z Łeby podobno w niedzielę nie szło wyjechać. Tymczasem w moich ukochanych Gorcach pusto jak żadnego roku. Z Trusiówki na Borek nie spotkaliśmy żywej duszy. Z Turbacza na Gorc raptem pięć osób. W schronisku też ruch niewielki. Miłośnika spokoju ta pustka oczywiście cieszy. Można przysiąść na pieńku, albo położyć się na trawie, zapatrzyć się w dal i zamyślić. Bo Gorce, proszę państwa, to mają do siebie, że w przeciwieństwie do Bieszczadów, można zejść ze szlaku te parę metrów i urządzić parominutowy postój. Gwarantuję, że żaden strażnik nie będzie ku nam biegł z bloczkiem w ręku, strasząc mandatem. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Na Gorcu Kamienieckim mam takie miejsce, gdzie mogę przesiadywać godzinami. Korzystałem zatem z daru ciszy, patrzyłem i myślałem.

Patrzenie momentami było bolesne. Miały Gorce stać się na powrót puszczą. Ogłoszono przed paru laty, że człowiek kończy tu swoje gospodarowanie. Idea piękna. W praktyce wyszło jak wyszło. Miejsce człowieka zajął kornik i inne szkodniki. Patrzyłem na te połacie uschniętego lasu i serce się krajało.

Siedząc i spacerując godzinami w tej ciszy zastanawiałem się, czemu ludzie wolą zapchane plaże, tłumy na szlaku do Morskiego Oka czy na Halę Gąsienicową. Może to już jakaś choroba cywilizacyjna, jak kornik wyniszczająca człowieka. Tyle mówi się dziś o spotkaniu z sobą samym, odkryciu swego najgłębszego ja, sztuce rozmowy z własnymi emocjami, a robi się dokładnie na odwrót. Ucieka się od tej rozmowy, od siebie samego, zagłusza wołanie serca. Czyżby dawał o sobie lęk przed najważniejszymi pytaniami? Coraz bardziej stajemy się małymi dziećmi, agresją i krzykiem maskującymi strach. Przed czym? Przed życiem pełnią życia? Przed zdemaskowaniem złudzeń?

Szliśmy przed paru laty z moimi dzieciakami od Gęsiej Szyi, przez Halę Waksmundzką, do Murowańca. Szlak może mało atrakcyjny, wiodący lasem. Ma jedno piękne miejsce. Wspina się ku górze, gdzie wody Pańszczycy z hukiem spływają z wylotu doliny. Rozsiedliśmy się na granitowych głazach, sycąc oczy, dusze i żołądki. Słońce przepiekało, woda chłodziła. Przeszło obok kilku skautów. Cisza. Po mniej więcej godzinie wyszliśmy z tej leśnej ciszy na Gąsienicowej, przy Murowańcu. To, co zobaczyliśmy, przeraziło najbardziej rozkrzyczanych w czasie wędrówki. Przed schroniskiem jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Ci, co zdecydowali się na zakup w barze, szybko zrezygnowali. Po niedługim czasie zobaczyłem wracających chłopaków. – Księże, wracajmy do domu. Ten tłok i ten hałas nie dla nas. (Nawet w rym im się ułożyło.)

Tę prośbę moich dzieciaków dedykuję wszystkim, wybierającym się w miejsca zatłoczone i gwarne, stojącym w korkach i w kolejce po zapiekankę. Wracajmy, póki jeszcze jest gdzie wrócić.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| WAKACJE

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Środa
rano
3°C Środa
dzień
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
wiecej »