Papież modlił się z Kongijczykami w Bazylice Watykańskiej o pokój w ich ojczyźnie. Niech nastanie koniec wojny, nigdy więcej jedni przeciw drugim, lecz wszyscy razem, jedni z drugimi. Niech gospodarka, która wysługuje się wojną przemieni się w gospodarkę, która służy pokojowi – mówił Ojciec Święty pod koniec homilii na Mszy emigrantów z Demokratycznej Republiki Konga, którzy żyją we Włoszech.
Zgromadzili się oni rano przy grobie św. Piotra z okazji przypadającego dziś wspomnienia kongijskiej męczennicy bł. Marie-Clémentine Anuarite Nengapeta. Wspólną modlitwą celebrowano 25-lecie powstania w Rzymie Katolickiej Kapelanii Kongijczyków.
W pierwszych słowach homilii Franciszek wyjaśnił znaczenie rozpoczętego dziś okresu liturgicznego.
"Pan przychodzi. Dziś w pierwszym dniu roku liturgicznego, to obwieszczenie jest naszym punktem wyjścia. Wiemy, że bez względu na to co się dzieje, na wydarzenia pomyślne czy przeciwności, Pan nie pozostawia nas samych. Przyszedł przed dwoma tysiącami lat i przyjdzie znowu na końcu czasów – mówił Franciszek. –Jednakże przychodzi również dziś w moim życiu, w twoim życiu. Tak, to nasze życie, z wszystkimi problemami, trwogami i niepewnościami, jest nawiedzane przez Pana. To jest źródło naszej radości: Pan nie znużył się i nigdy się nie znuży nami, pragnie przyjść, nas nawiedzić".
Zwracając się do kongijskich migrantów, Papież zauważył, że również oni są tymi, którzy przybyli. Opuścili swoje domy, to, co jest im bliskie. Tu znaleźli gościnę, a także problemy i niepewność. Dla Boga jednak zawsze jesteście zaproszeni i mile widziani. Dla Niego nie ma obcych. Są jedynie oczekiwane dzieci – mówił Franciszek, zapewniając, że Kościół jest domem Boga, dlatego oni mogą się w nim czuć jak w domu.
"Konsumpcjonizm to wirus, który uderza w wiarę u samych jej korzeni, ponieważ wmawia ci, że twoje życie zależy tylko od tego, co posiadasz. W ten sposób zapominasz o Bogu, który wychodzi ci naprzeciw i który jest obok ciebie. Pan przychodzi, ale ty spełniasz swe zachcianki – mówił Ojciec Święty. – Brat puka do twych drzwi, ale dla ciebie jest ciężarem, bo narusza twoje plany. Kiedy w Ewangelii Jezus mówi o zagrożeniach dla wiary, nie przejmuje się wielkimi przeciwnikami, wrogością i prześladowaniami. Wszystko to było i będzie, ale nie osłabia wiary. Prawdziwym zagrożeniem jest natomiast to, co znieczula serce. Uzależnienie od konsumpcji, zgoda na to, by nasze serca były ociężałe w skutek trosk. Bo wtedy żyje się dla rzeczy, ale nie wie się już po co się żyje. Posiada się tak wiele dóbr, ale nie czyni się dobra. Domy zapełniają się rzeczami, ale ubywa w nich dzieci. To prawdziwy dramat. Zima demograficzna, którą przechodzimy. Marnuje się czas zajęciami dla zabicia czasu, ale nie mamy już czasu dla Boga i innych".
Franciszek zauważył, że z takiej postawy rodzi się chciwość, zachłanność i w końcu wrogość względem innych. Trzeba więc czuwać i przezwyciężyć pokusę – mówił Papież.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.