Co najmniej do niedzieli, czyli dłużej niż wcześniej zapowiadano, potrwają prace torowe na uszkodzonym po środowym wypadku odcinku międzynarodowej linii kolejowej między Katowicami a Tychami.
W środę przed południem z torów wypadł tam wiozący kilkudziesięciu pasażerów pociąg typu Flirt spółki Przewozy Regionalne relacji Tychy Miasto - Katowice. Po wypadku pięć osób trafiło do szpitala z niegroźnymi obrażeniami. Po wykolejeniu Flirt zniszczył 300 m jednego toru i 50 m sąsiedniego, zerwał też sieć trakcyjną.
Mniej zniszczony tor udało się udrożnić po ponad 30 godzinach prac naprawczych - w czwartek wieczorem. Mimo, że pierwotnie zapowiadano otwarcie drugiego na sobotnie popołudnie, podczas prac okazało się, że uszkodzenia są większe, niż się spodziewano.
"Gdy odkryliśmy torowisko, okazało się, że zakres potrzebnych napraw jest większy. To ręczna robota, a prace prowadzone są przy czynnym ruchu na drugim torze, co spowalnia ich tempo. Poniedziałek to najbardziej prawdopodobny termin otwarcia drugiego toru" - powiedział PAP w piątek dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach Karol Trzoński.
Do tego czasu ruch po tym bardzo obciążonym szlaku nadal będzie odbywał się z problemami. Jak poinformowała PAP rzeczniczka śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych Renata Rogowska utrudnienia dotyczą tak ruchu lokalnego, jak i regionalnego i dalekobieżnego.
Po wypadku zawieszono połączenie aglomeracyjne Katowice - Tychy Miasto, obsługiwane m.in. przez Flirty. Uruchomiono jedynie krótki odcinek między Tychami Miastem i Tychami - obsługiwany wahadłowo jednym składem starego typu EN-57. W Tychach pasażerowie mogą przesiąść się na inne pociągi kursujące do Katowic np. z Bielska-Białej czy Żywca.
Pociągi regionalne i dalekobieżne na odcinku między Tychami i Katowicami kierowane są, w zależności od bieżącej sytuacji, na jeden czynny tor głównej trasy przez katowicką dzielnicę Podlesie, bądź na objazd przez dzielnice Kostuchna i Murcki. Ten drugi wariant wiąże się z co najmniej kilkunastominutowymi opóźnieniami.
Z informacji Rogowskiej wynika, że w piątek prace rozpoczęła niezależna pięcioosobowa komisja powypadkowa złożona m.in. z ekspertów przewoźnika i zarządcy kolejowej infrastruktury. Formalny termin złożenia przez komisję protokołu z prac to 30 dni, jednak w szczególnych wypadkach może on zostać przedłużony.
Niezależnie od tego w przyszłym tygodniu uszkodzenia wykolejonego Flirta wycenią przedstawiciele producenta - szwajcarskiej firmy Stadler. Z ustaleń Przewozów Regionalnych wynika, że nie będzie konieczna kasacja składu. Eksperci Stadlera wskażą zakres i koszt koniecznych prac - związanych m.in. z wymianą elementów układu jezdnego i pudła pociągu.
Rogowska zapewniła, że wszystkie pociągi Przewozów Regionalnych są ubezpieczone m.in. od uszkodzeń powstałych na skutek wykolejenia - również Flirty, które kolejowa spółka dzierżawi od samorządu woj. śląskiego. W przyszłym tygodniu trwały będą m.in. rozmowy z ubezpieczycielem.
Ze wstępnych ustaleń kolejarzy wynika, że Flirt tuż przed wypadkiem jechał 117 km na godzinę, tymczasem według wskazań semafora powinien jechać 40 km/h. Do wykolejenia doszło w rejonie, gdzie składy mogą rozwijać prędkości do 120 km/h, ale pod warunkiem, że jadą na wprost. Ten pociąg jechał po rozjazdach w bok, zmieniając tor.
Flirt to szwajcarski skład należący do najnowocześniejszych, jeżdżących po polskich torach. Na Śląsku cztery takie pociągi obsługiwały dotąd trasy Katowice - Tychy Miasto i Katowice - Częstochowa. Dziesięć kolejnych takich pociągów posiadają jeszcze Koleje Mazowieckie.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.