Prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon uważa, że wielu absolwentów zagranicznych uczelni islamskich wracających później do ojczyzny to „terroryści i ekstremiści”, toteż wezwał on rodziców dzieci, aby ściągnęli je do domu.
„Wszystkich rodziców, którzy wysłali swe dzieci na naukę w szkołach i uczelniach religijnych w innych krajach, chciałbym poprosić, aby sprowadzili je z powrotem do siebie, gdyż większość tych placówek w istocie nie są religijnymi” – oświadczył szef państwa na spotkaniu z mieszkańcami rejonu farchorskiego (ok. 200 km na południe od stolicy kraju – Duszanbe). „Wasze dzieci będą potem ekstremistami i terrorystami, to znaczy staną się w przyszłości wrogami i zdrajcami narodu tadżyckiego” – ostrzegł Rahmon.
Według niego, rodzice wysyłają dzieci na studia za granicę, aby stały się one mułłami, zarabiając później w ten sposób na życie, tymczasem po powrocie do kraju absolwenci ci myślą tylko o własnych interesach i zysku.
Prezydent zapewnił, że rząd i komitet ds. religii będą same rozstrzygać, ilu duchownych potrzebuje kraj i „w tym celu będziemy wysyłać kandydatów na naukę tylko na te uczelnie, w których nie ma myślenia w kategoriach ekstremistycznych”.
W nocy z 22 na 23 sierpnia z aresztu śledczego Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa Tadżykistanu uciekło 25 osób, skazanych niedawno za próbę dokonania zamachu stanu. Władze nazywają uciekinierów „ugrupowaniem ponadnarodowym”, mającym powiązania z międzynarodowym terroryzmem. O pomoc w ujęciu ich rząd w Duszanbe poprosił Moskwę i Kabul.
Położony w postsowieckiej Azji Środkowej Tadżykistan zajmuje powierzchnię 143,1 tys. km kw. i jest zamieszkany przez ponad 7 mln ludzi. Prawie 90 proc. z nich wyznaje islam, resztę wierzących stanowią głównie chrześcijanie: prawosławni, protestanci, katolicy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.