W czasie gdy przez francuskie miasta przeciągają tłumne manifestacje przeciwników reformy emerytalnej, rozpoczęła się debata w parlamencie w sprawie projektu tych zmian. Podczas gorącej dyskusji doszło do incydentu z udziałem deputowanych z Partii Komunistycznej.
Minister pracy Eric Woerth przedstawił we wtorek we francuskim Zgromadzeniu Narodowym projekt ustawy, budzącej wśród jego rodaków żywiołowe spory.
Atmosfera w Zgromadzeniu Narodowym była chwilami niemal równie gorąca, jak w tym samym czasie na ulicach miast. Skrajnie lewicowa opozycja "osaczyła" - także w dosłownym sensie tego słowa - odpowiedzialnego za reformę ministra pracy. W trakcie debaty grupa deputowanych z ramienia Francuskiej Partii Komunistycznej (PCF) opuściła niespodziewanie swoje ławy, otaczając Woertha i zarzucając go jednocześnie stosami petycji protestujących przeciw reformie emerytur.
Incydent wywołał zamęt na sali, co spowodowało kilkuminutowe przerwanie obrad Zgromadzenia.
Podczas debaty szef klubu socjalistycznego Jean-Marc Ayrault zaatakował rząd, twierdząc, że "reforma emerytur jest konieczna, ale nie w takiej postaci". "Oskarżam rząd, że nie prowadził uczciwie negocjacji ze związkami i opozycją" - dodał działacz socjalistów.
Premier Francois Fillon odparł na to, że "kwestia emerytur nie jest sprawą prawicy czy lewicy, ale demografii". Nawiązał w ten sposób do starzenia się społeczeństwa, które, jego zdaniem, zmusza rząd do wydłużenia okresu płacenia składek emerytalnych.
Francuski rząd chce podnieść do 2018 roku wiek przejścia na emeryturę z 60 do 62 lat. Według rządzącej centroprawicy, taka reforma jest konieczna, by pokryć głęboki deficyt kas emerytalnych. Fillon podkreśla, że samo przesunięcie progu o dwa lata pozwoli na uzyskanie 20 miliardów euro w najbliższych latach. Reforma przewiduje także stopniowe ujednolicenie stopy płaconych składek emerytalnych w sektorze publicznym i prywatnym.
Pomysłowi podniesienia wieku emerytalnego przeciwstawiają się stanowczo największe związki zawodowe i opozycja, w tym Partia Socjalistyczna. W sondażu dla dziennika "Liberation", opublikowanym na początku czerwca, 55 proc. ankietowanych oceniło ten projekt jako niesprawiedliwy.
Osobne emocje wzbudza minister pracy, odpowiedzialny za przeprowadzenie tej reformy. Woerth, mimo ciążących na nim podejrzeń o konflikt interesów i korupcję w tzw. aferze Bettencourt, cieszy się nadal zaufaniem szefa państwa. Nicolas Sarkozy podkreślał wiele razy, że nie ma mowy o dymisji Woertha i że to właśnie on doprowadzi do końca reformę emerytur.
Obecnie Francja należy do krajów Europy, w których najwcześniej można przejść na emeryturę - już w wieku 60 lat. Obowiązujący obecnie wiek emerytalny został obniżony z 65 lat blisko 30 lat temu, za rządów nieżyjącego już prezydenta-socjalisty Francois Mitterranda.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.