Jeżeli zakażeń będzie więcej to posuwamy się do granic wytrzymałości systemu opieki medycznej - ocenił w niedzielę członek Rządowej Rady Medycznej ds. Epidemiologicznych prof. Andrzej Horban. Przyznał, że przekroczenie granicy 30 tys. zachorowań dziennie może wymusić wprowadzenie pełnego lockdownu.
Horban na antenie TVP Info podkreślał, że "w tej chwili dziennie rozpoznajemy dwadzieścia parę tysięcy zakażeń - to jest olbrzymia liczba". "Właściwie placówki ochrony zdrowia pracują na maksymalnej możliwości w tej chwili bez dużych rezerw - to zresztą wszyscy widzą i słyszą. Jeżeli byśmy spowodowali, że tych zakażeń będzie jeszcze więcej, to w tym momencie posuwamy się do granic wytrzymałości systemu opieki medycznej" - ocenił.
"Nie wiemy, co się podzieje w najbliższym tygodniu dlatego, że wydaje się, że te środki zaradcze, które zostały podjęte tydzień i dwa tygodnie temu jednak w pewnym sensie zmniejszają ryzyko zwiększenia liczby zachorowań" - powiedział ekspert. "Jednak te 20 tysięcy, jeżeli przekraczaliśmy, to przekraczaliśmy niewiele. Dopiero w środę dowiemy się jak wygląda rzeczywiście ta sytuacja" - dodał.
Zapytany, czy są jakieś prognozy, ile może być zakażeń w przyszłym tygodniu, odpowiedział, że prognozy można snuć, ale wiele zależy od zachowania społeczeństwa. "Taką bardzo dobrą prognozą jest liczba wykonywanych testów, ponieważ przyjęliśmy zasadę, że testy wykonuje się u osób, które są objawowe, czyli mają objawy infekcji górnych dróg oddechowych - ta liczba w tym momencie spada. To nie jest związane z niewydolnością systemu, tylko z tym, że być może w tej chwili liczba osób z objawami infekcji górnych dróg oddechowych jest mniejsza niż tydzień temu - to jest optymizm" - ocenił.
Przyznał, że pesymistyczne jest to, że tych przypadków jest 20 tys. dziennie. "W związku z tym ta sytuacja jest w tej chwili niesłychanie wrażliwa, waha się - czy pójdziemy wyżej, niestety, czy też utrzymamy się na tym poziomie" - dodał Horban.
Profesor przyznał, że decyzja ws. zamknięcia cmentarzy we Wszystkich Świętych wynikała nie tylko z samych nekropolii, ale także z podróży do nich m.in. publicznym transportem, a także z wizyt u rodziny, które towarzyszą tym dniom.
Odniósł się także do protestów społecznych, które odbywają się w Polsce, a które wywołał wyrok Trybunał Konstytucyjny ws. aborcji. "Zbiegnięcie się dwóch fal zakażeń spowodowanych wizytami czy większymi kontaktami społecznymi w ciągu tych trzech dni, które teraz są plus to, co się może podziać - może, bo my nie wiemy dokładnie - za tydzień w związku z licznymi kontaktami ludzi demonstrujących, to nagle moglibyśmy się znaleźć - to jest ta bardzo zła prognoza - na poziomie dużo, dużo wyższym, przekraczającym nawet 30 tys. Tego za wszelką cenę należy uniknąć" - podkreślił.
Horban został także zapytany, czy w związku z ewentualnym wzrostem zachorowań Polska może zmierzać do lockdownu, jaki ma miejsce m.in. w Wielkiej Brytanii czy we Francji. "Jeżeli ta liczba rzeczywiście zacznie znowu rosnąć i dojdzie do bardzo niebezpiecznej granicy 30 tysięcy, to niewiele nam możliwości zostanie, trzeba będzie wprowadzać coś, co się nazywa pełen lockdown" - odpowiedział. "Jeżeli się popatrzy na sytuację w Europie - jeszcze nie jesteśmy w takiej złej sytuacji" - dodał.
"Ten tydzień znowu będzie decydował. Jeżeli się okaże, że te środki zaradcze w tej chwili podjęte, nie zdały egzaminu, nie zdały ze względu na sytuację, to jesteśmy już pół kroczku od zupełnego lockdownu i ten lockdown, to zamknięcie naszej aktywności potrwać musi w tym momencie około miesiąca" - ocenił.
Pytany, czy rząd rozważa teraz pełen lockdown czy np. ograniczenie dla pewnych branż jak fryzjerstwo, salony kosmetyczne czy salony urody, ekspert odparł: "To jest właśnie ta nasza rezerwa, której mamy nadzieję nie będziemy uruchamiać". "Liczba branż zamkniętych jest relatywnie niewielka w porównaniu z tym, co się działo na wiosnę" - dodał. "To jest bardzo trudna decyzja i bardzo niszcząca dla gospodarki" - przyznał Horban.
"Jesteśmy w bardzo przełomowym momencie. Jeżeli wszyscy zaczną się stosować do tych zaleceń, które zostały wydane, mamy szansę uniknąć bardzo trudnej sytuacji, nie chce używać słowa +katastrofa+, ale bardzo trudnej sytuacji" - apelował.
Horban był także pytany o szczepionkę na koronawirusa. Przyznał, że epidemia zacznie wygasać, jeżeli powyżej 50 proc. społeczeństwa przechoruje. "Do tych 50 procent mamy jeszcze bardzo daleko" - zaznaczył. "Gdyby nic się nie podziałało, w sensie szczepionki, to co najmniej pół roku, jeżeli nie rok" - dodał.
"Ta szczepionka, jeżeli będzie, a mam nadzieję, że będzie, to pierwsze dawki będą prawdopodobnie dostępne pod koniec grudnia, albo na początku stycznia, ale nie będzie to szczepionka dostępna od razu dla wszystkich i natychmiast" - podkreślił.
"Szczepionka będzie spływała stopniowa. W związku z tym najpierw będziemy szczepili ludzi starszych, bo to jest grupa rzeczywistego ryzyka śmierci z powodu zakażenia koronawirusem. Drugą grupą, którą będziemy szczepili, to będą pracownicy ochrony zdrowia. Trzecią grupą to są służby, które pracują przy opanowywaniu epidemii i nauczyciele, a potem dopiero reszta społeczeństwa, która ma mniejsze szanse na zachorowanie" - poinformował. Horban podkreślił, że szczepionka nie będzie przymusowa.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.