Załamywać ręce i narzekać? Czy raczej zakasać rękawy i szukać nowych form? Wielkopostne (i nie tylko) dylematy.
Ojciec Dariusz Piórkowski SJ, w opublikowanym dziś na Facebooku poście, wieści śmierć Gorzkich Żali, tudzież innych nabożeństw ludowych. Znając życie pewnie wielu odezwie się, głośno protestując. Ba, potraktuje jezuitę z buta, widząc w nim burzyciela tradycji, próbującego w imię jakichś idee fixe dokonać demontażu polskiego katolicyzmu. Wszak niemalże we wszystkich oficjalnych wskazaniach duszpasterskich czytamy, że trzeba troszczyć się i pielęgnować rodzime tradycje nabożeństw ludowych.
Może jednak czcigodny jezuita ma choć odrobinę racji?
Już dawno zauważyłem, że wiele nabożeństw ludowych ma się może nie tyle dobrze, co jako tako, ponieważ łączone są ze Mszą świętą. Przyznajmy uczciwie: wbrew przepisom i zaleceniom Dyrektorium o Pobożności Ludowej. Ostatnie przestrzega przed taką praktyką w obawie, by nie sprawiać wrażenia konieczności uzupełnienia Mszy św. i przekonania o potrzebie uzupełnienia jej, by była bardziej skuteczna. W tak zwanej praktyce duszpasterskiej, pytani o wspomniane wyżej połączenie księża, ze szczerością odpowiadają: jeśli zrobię w innych godzinach, poza Mszą świętą, drugi raz nikt nie przyjdzie; albo przyjdzie na nabożeństwo, ale zrezygnuje z Mszy świętej. Czyli w praktyce potwierdzi, że ludzie są, bo coś jest, a wyjść za bardzo nie wypada. Choć coraz częściej wielu tak czyni. Można zatem pokusić się o tezę, że gdyby nie łączenie ze Mszą świętą, Gorzkie Żale już dawno stały by się nabożeństwem niewielkiej grupy wiernych.
O archaicznym, choć z punktu widzenia filologii pięknym języku ojciec Piórkowski pisał. Więc jego argumentów powtarzał nie będę. O braku na nabożeństwach młodych, co jest faktem bezspornym, również. O tym, że nasze duszpasterstwo ciągle ignoruje podział Wielkiego Postu na część pokutną i pasyjną także. Warto natomiast postawić pytanie co w zamian. Zwłaszcza w kontekście odchodzenia od Kościoła jego najmłodszej cząstki.
Pierwszą, ciągle niewykorzystaną szansą są celebrowane we wspólnocie nabożeństwa pokutne. W jaki sposób ich brak wpływa na rozumienie, a raczej brak rozumienia, sensu pojednania i pokuty, pisał w najnowszym numerze miesięcznika W drodze inny jezuita, ojciec Wacław Oszajca. „Sakrament pojednania – zauważa – ponieważ utracił wspólnotowy charakter, czyli odniesienie do wspólnoty, stał się, jak wspomniałem, prywatną praktyką. Nic dziwnego, że o zadośćuczynieniu już dawno zapomnieliśmy, a pokutę zredukowaliśmy do odmówienia modlitewnych formułek. Tym samym sakrament ten utracił swój cel, gdyż nie chodzi w nim o jednoczesne pojednanie z ludźmi i Bogiem, a jeśli już, to tylko z Bogiem”.
Od kilku lat Kościół podpowiada jak tę szansę wykorzystać. Nabożeństwo „24 godziny dla Pana” coraz mocniej zakorzenia się w praktyce duszpasterskiej. Choć niekoniecznie w Polsce. Do najbliższego został już tylko tydzień, a tłumaczenia przygotowanych przez watykańską Radę pomocy nie ma. Szkoda, bo w tym roku, ze względu na pandemię, przewidziano inną formę celebracji, z wirtualną adoracją Najświętszego Sakramentu włącznie. Jej struktura burzy trochę tradycyjną formę rekolekcji wielkopostnych, ale – być może – to akurat nie jest przeszkodą, lecz szansą.
Drugą szansą, zwłaszcza w kontekście duszpasterstwa młodzieży, są adoracje krzyża. Te akurat nie są nowością. Można natomiast zadbać o jej nową formę. Tę od dawna proponują bracia z Taize. Czytanie Pisma świętego, śpiew kanonów, stara tradycja kładzenia podczas adoracji na krzyżu głowy w geście powierzenia Jezusowi wszystkich cierpień świata, to wszystko może nadać nabożeństwu nowy kształt i dynamikę. Doświadczenie Spotkań Europejskich, ale i konkretnych inicjatyw w parafiach, wskazuje, że ta forma modlitwy cieszy się sporym zainteresowaniem. Może zatem trzeba iść w tym kierunku.
Jedno nie ulega wątpliwości. Załamywanie rąk nie wystarcza. Pewne formy pobożności może nie tyle starzeją się, co przestają odpowiadać na duchowe zapotrzebowanie epoki i trzeba szukać nowych. Ważne, by twórczo, między już a jeszcze nie, odnaleźć się. Z myślą nie tylko o dziś Kościoła. Także, jak zauważył ojciec Dariusz Piórkowski, z myślą o pokoleniach, którym mamy przekazać wiarę. W języku i formie dla nich zrozumiałym. Na tym polega inkulturacja, której wielu tak bardzo się boi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.