Polityka rodzinna państwa i samorządu nie może być łaską, ale zasadniczym ich obowiązkiem - mówi KAI Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski na temat podpisanej 2 lata temu przez Rząd i Episkopat Polski Deklaracji w sprawie polityki rodzinnej.
KAI: Przed dwoma laty, 19 listopada 2008 Komisja Wspólna Rządu i Konferencji Episkopatu Polski przyjęła Deklarację ws. polityki rodzinnej, jakie jest jej znaczenie?
Antoni Szymański: Przyjęcie Deklaracji niewątpliwie wychodziło naprzeciw jednemu z najważniejszych naszych problemów jakim jest kryzys polskich rodzin. Najbardziej spektakularnym wskaźnikiem tego kryzysu jest niska dzietność, która nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. Innym jest duży procent polskich rodzin, które żyją w ubóstwie. W 2008 roku standardu minimum socjalnego nie osiągało 16 milionów obywateli, z czego ponad 2 miliony żyło w skrajnym ubóstwie, a 4 miliony osiągało dochody poniżej ustawowej granicy ubóstwa uprawniającej do uzyskania świadczeń z pomocy społecznej.
Kolejnym problemem w Polsce są coraz częstsze rozwody. W ostatnich latach gwałtownie wzrosła liczba rozwodów do poziomu ok. 70 tysięcy rocznie. Oznacza to, że rozwód dotyka bezpośrednio ok. 250 tysięcy osób (rodziców i ich dzieci), a w przeciągu najbliższych 10 lat będzie to ponad 2,5 mln osób.
Znacznie też więcej dzieci wychowuje się w opiece zastępczej niż 20 lat temu, chociaż wtedy mieliśmy w Polsce dwukrotnie więcej urodzeń niż obecnie. Dzisiaj w opiece zastępczej wychowuje się prawie 100 tysięcy dzieci, chociaż ich rodzice biologiczni żyją. Zamiast skutecznej profilaktyki rodzin problemowych, państwo coraz częściej przekazuje dzieci do opieki zastępczej. Problemów jest oczywiście więcej i wymagają one adekwatnej polityki społecznej państwa, stąd ważne było podjęcie tego problemu przez Komisję Wspólną i w efekcie podpisanie tej Deklaracji.
KAI: Jak wygląda jej realizacja?
- Niestety łatwiej było ją podpisać niż realizować. W wielu istotnych punktach rząd nie podjął trudu wprowadzenia zapisów w życie ze szkodą dla polskich rodzin. Dotyczy to np. takich punktów jak: zwiększenie pomocy materialnej rodzinom wielodzietnym (w których wychowuje się 1/3 polskich dzieci, a których sytuacja jest najtrudniejsza), wspierania rodzin najsłabszych dochodowo, poprzez rozwój systemu świadczeń rodzinnych czy przeciwdziałanie kryzysom i rozpadowi rodzin poprzez rozwój poradnictwa rodzinnego, poprawienie prawa rodzinnego, np.: poprzez wprowadzenie obligatoryjnej mediacji.
W Deklaracji zapisano również, że do marca 2009 r. zostanie przygotowany program „Solidarność pokoleń. Działania na rzecz dzieci i rodzin”, który niestety do dzisiaj nie powstał. To oczywista szkoda, ponieważ działania w zakresie polityki rodzinnej nie powinny być przypadkowe, ale winny stanowić spójną całość. Dostrzegając takie pozytywne rozwiązania jak np. wydłużenie urlopów macierzyńskich, czy projekt ustawy o rodzicielstwie zastępczym, trudno nie skonstatować, że skala takich pozytywnych rozwiązań jest nieadekwatna do potrzeb. Nadto w najnowszej nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie uderzono w jej autonomię i władzę rodzicielską co trudno uznać za korzystne.
KAI: Europa wprowadza oszczędności w wydatkach społecznych, czy stać nas na politykę rodzinną?
- Stać jeśli uznamy ją rzeczywiście, a nie deklaratywnie za priorytet. To nie jest sprawa prywatna czy będzie się rodzić mało dzieci, a duży ich procent będzie żyć w biedzie. To ogranicza nasz rozwój i doprowadzi z kolei do kryzysu w zakresie świadczeń emerytalnych.
Trudno mówić o tym, że nie stać nas na zwiększenie wydatków np.: na dzieci gdy buduje się w Polsce najnowocześniejsze i niezwykle drogie stadiony na Euro 2012 z których wykorzystaniem po zawodach będzie problem. To z oszczędności na przykład na zasiłkach rodzinnych buduje się te inwestycje, bo w ostatnich latach ok. 400 tys. dzieci rocznie wyklucza się z systemu świadczeń rodzinnych na które składają się zasiłki rodzinne i dodatki do nich (np. na dojazd do szkoły z wioski). Na tym systemie oszczędza się od kilku lat w sytuacji, gdy duża grupa polskich dzieci, żyje na granicy ubóstwa. Tak więc jest to sprawa priorytetów.
KAI: Jak Polska wygląda w tym zakresie na tle Europy?
- Przeciętny dochód rodziny w Polsce jest jednym z najniższych wśród krajów OECD i w Unii Europejskiej (jesteśmy m.in. za Węgrami, Czechami, Portugalią, Grecją). Skumulowane wydatki na dzieci są u nas o połowę mniejsze niż w Portugalii, a zasięg ubóstwa polskich dzieci jest najwyższy w Unii Europejskiej. Także wydatki na politykę rodzinną są u nas najniższe w porównaniu z innymi krajami UE.
Jestem przekonany, że problemy będą narastać, jeśli nie zrozumiemy wagi zagrożeń stojących przed polską rodziną i nie podejmiemy zdecydowanej walki o jej trwałość, zachowanie autonomii i należyty status ekonomiczno - kulturowy. Rodziny muszą same się bronić i organizować w stowarzyszenia wspierające ich funkcje i broniące swoich praw. Jednocześnie polityka rodzinna państwa i samorządu nie może być łaską, ale zasadniczym ich obowiązkiem.
Za najpilniejsze obecnie uważam: opracowanie, rzetelne przedyskutowanie z rodzinami i organizacjami rodzinnymi oraz przyjęcie państwowego programu polityki rodzinnej, przeciwdziałania ubóstwu rodzin, uratowanie świadczeń rodzinnych oraz powołanie Rzecznika Praw Rodziny i Rodziców wzorowanego na urzędzie Rzeczniku Praw Obywatelskich.
KAI: Dziękuję za rozmowę
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.