Prezydent Bronisław Komorowski podkreślił w Szczecinie podczas piątkowych uroczystości z okazji 40. rocznicy wydarzeń grudniowych, że "bolesne i wstydliwe" jest to, iż procesy związane ze zbrodniami czasów komunistycznych ciągną się tak długo i że nie udało się ukarać winnych.
W uroczystości przed tablicą "Pamięci poległych w grudniu 1970 r." przy bramie głównej stoczni szczecińskiej uczestniczyły rodziny ofiar, przedstawiciele związków zawodowych, zakładów pracy, służb mundurowych, władze lokalne i duchowieństwo.
Przewodniczący zachodniopomorskiej NSZZ "Solidarność" Mieczysław Jurek przywitał prezydenta Komorowskiego. Powitaniu głowy państwa towarzyszyły gwizdy części zgromadzonych przed stocznią ludzi.
"Nie zapomnimy przelanej w Szczecinie krwi. Nie możemy zapomnieć, kto to nam uczynił, zbrodnie i ich oprawcy muszą być wreszcie osądzeni" - mówił Jurek.
Wspominał o "zamkniętej bramie stoczni szczecińskiej". (Stocznię szczecińską zamknięto, majątek sprzedano i zwolniono z pracy ok. czterech tys. osób - PAP). "Czy tak musiało się stać?" - pytał. Dodał: "jesteśmy przekonani, że tak być nie powinno; pragniemy, by pana wzrok, panie prezydencie, zatrzymał się także na tej zamkniętej bramie".
Jurek dodał, że stocznia to symbol, który uosabia swoją właściwą treść, gdy w niej tętni życie i pracują tam ludzie. "Inaczej - pomimo deklaracji - jest tak, jakbyśmy zapomnieli o tym, o czym mówią tablice, czego poucza historia" - mówił. Dodał, że po ostatnim przetargu, w którym sprzedano część majątku stoczni, "widzi światełko w tunelu". "Jest szansa, aby stocznia dawała pracę. Będziemy tej szansy pilnować" - podkreślił.
Komorowski podkreślał z kolei, że "strzały, które padły na Wybrzeżu, prócz niewinnych ludzi, uśmierciły także ostatnie złudzenia Polaków, że system komunistyczny może kiedykolwiek mieć ludzką twarz".
"Dziś, po 40 latach od tamtych tragicznych wydarzeń żyjemy w niepodległej Polsce, gdzie każdemu wolno wyrażać i demonstrować swoje przekonania, w całej Polsce, także i tutaj w Szczecinie i w czasie tej uroczystości" - dodał.
Wcześniej w piątek prezydent wziął udział w uroczystościach w Gdyni przed Pomnikiem Ofiar Grudnia'70. Jego przemówieniu na początku towarzyszyły głośne gwizdy, krzyki i buczenie kilkudziesięciu osób.
"Żyjemy w Polsce praworządnej, aczkolwiek niedoskonałej" - mówił Komorowski. Na te słowa prezydenta także rozległy się gwizdy zgromadzonych. Prezydent zaznaczył, że w odpowiedzi na te okrzyki może powiedzieć jedno: "chyba nie ma w Polsce nikogo z rodowodem solidarnościowym, który nie myślałby z goryczą i nie myślałby z bólem o tym, że (...) ukaranie na drodze sądowej winnych zbrodni po prostu się nie udało".
"Możemy razem wystawiać rachunki nam wszystkim, bo przecież nie udało się to żadnej ekipie, z wszystkich ekip solidarnościowych. Rzeczywiście sprawą bolesną i wstydliwą jest to, że procesy związane ze zbrodniami czasów komunistycznych ciągną się tak długo bez żadnego, albo z miernym efektem" - podkreślił Komorowski.
Prezydent zaznaczył, że podczas grudniowych dni 1970 r. Polacy "w bolesny sposób mogli przekonać się, jaki jest prawdziwy stosunek władzy, która uzurpowała sobie miano +ludowej+; do tego właśnie ludu, do zwykłych obywateli, strzelano tutaj w Szczecinie".
"Do ludzi, którym obce były polityczne kalkulacje, którzy chcieli tylko żyć w sposób wolny i godny. To przecież dzisiaj wydaje się tak całkowicie zrozumiałe, niewygórowane i naturalne oczekiwanie. Ale z drugiej strony, ci, którzy pamiętają tamte czasy rozumieją, jak te oczekiwania były w istocie radykalne, jak daleko szły w sprzeciwie dla tamtej rzeczywiści politycznej, dla całego systemu opartego i na kłamstwie, i na przemocy" - podkreślił Komorowski. "Dlatego zamiast rozmów, zamiast negocjacji partia komunistyczna miała protestującym do zaoferowania gaz, pałki, a wreszcie kule" - zaznaczył.
Prezydent podkreślił, że teraz "zobowiązaniem dla każdego z nas jest dążyć do budowy takiego społeczeństwa, w którym brat nie podnosi ręki na brata". Podkreślił, że na tym polega sens i przesłanie zakończenia wojny polsko-polskiej.
Komorowski przekonywał, że warto zadać sobie pytanie: "Czy my dzisiaj jesteśmy w pełni uodpornieni na tę nieufność i chorobę nienawiści, która wtedy zaowocowała strzałami polskimi do Polaków?". Podkreślał też, że "dialogu zaufania i solidarności nie można zadekretować, nie sposób wymusić ich ustawą ani rozporządzeniem"
"Chcemy społeczeństwa, w którym głos prostego, zwykłego człowieka jest zawsze słyszany i słuchany przez tych, którzy sprawują władzę" - mówił prezydent. Społeczeństwa - podkreślał Komorowski - "w którym między słowami, a czynami nie wyrastają przepaści (...), nowe mury nieufności, pogardy i nienawiści".
"Tylko tak postępując będziemy mogli kiedyś, w tym już innym, lepszym świecie spojrzeć w oczy ofiar Grudnia i powiedzieć: zobaczcie, Polskę zniewoloną, przepojoną strachem i przemocą przemieniliśmy w miejsce godne ludzi wolnych, żyjących w prawdzie i silnych mocą solidarności" - zakończył prezydent.
O potrzebie wznowienia produkcji w zamkniętej stoczni mówił metropolita szczecińsko - kamieński arcybiskup Andrzej Dzięga. "Przypominając tamto wydarzenie na nowo czujemy, dlaczego bramy stoczniowe w Gdańsku i w Szczecinie, a obok nich bramy zakładów pracy na całej polskiej ziemi, nabrały tego szczególnego znaczenia" - mówił.
Zdaniem Dzięgi szczecińska brama stoczni "z racji na szczególne konteksty Szczecina jest symbolem szczególnym". "Głębszym nawet niż inne i wymaga głębszego mocniejszego przyjęcia tych treści, które Bóg przynosi do ludzkich umysłów i serc. I wymaga głębszej nadziei, że czyn zgodny i sensowny może wiele odmienić"- mówił arcybiskup.
Odmówiono modlitwę "Na Anioł Pański". Delegacje złożyły kwiaty i wieńce pod tablicą.
Gdy prezydent opuszczał miejsce uroczystości towarzyszyły mu gwizdy i okrzyki: "łachudry, złodzieje!". Na płotach wisiały transparenty: "Jaruzelski-morderca", "Chcemy prawa do życia, prawa do pracy".
W Szczecinie prezydent odznaczył także uczestników wydarzeń Grudnia'70 w tym mieście. Wręczając kilkunastu uhonorowanym Krzyże Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, prezydent podkreślił, że jest to jego "wyjątkowy przywilej, który daje ogromną satysfakcję, że może w imieniu swoim, ale też całego państwa i społeczeństwa podziękować".
Jak podkreślił, cały naród powinien być i jest wdzięczny osobom, które w trudnych sytuacjach dały świadectwo wielkiej odwagi.
Podkreślił, że odznaczeni wykazali się determinacją i poświęceniem, co pozwoliło, by dziś Polska "została odrodzona po raz drugi". "Żyjemy w wolnym kraju , który nie jest krajem pozbawionym kłopotów, słabości i mankamentów, ale to jest nasz kraj, (...) którym potrafimy lepiej albo gorzej zarządzać" - dodał.
Życzył odznaczonym poczucia satysfakcji nie tylko z chwil bolesnych i heroicznych sprzed 40 lat, ale też satysfakcji, że po latach doczekaliśmy się wolnej Polski.
17 grudnia 1970 roku na wieść o ogłoszeniu przez ówczesne władze państwowe podwyżek cen żywności, w ówczesnej Stoczni im. Adolfa Warskiego wybuchł strajk. Stoczniowcy wyszli na ulice. Dołączali do nich pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina. Demonstranci przeszli do centrum miasta pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, chcąc rozmawiać z przedstawicielami KW PZPR. Ponieważ nie spełniono ich postulatu, manifestanci podpalili gmach komitetu.
W odpowiedzi milicja i wojsko zaczęły strzelać w kierunku tłumu. Zginęło wówczas 16 osób, ponad 100 zostało rannych. Ciała zabitych chowano po kryjomu w nocy, a w pochówku mogła uczestniczyć jedynie najbliższa rodzina.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.