Reklama

Książka z tezami

Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek zachowań z przeszłości, jaki mają Polacy – mówi profesor Jan Żaryn w rozmowie z KAI o „Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa.

Reklama

Dlaczego tylko tyle, biorąc pod uwagę, że mieszkało tu ich ponad 3 mln?

– Dlatego, że podstawowym warunkiem uratowania Żyda, była trudna dla niego decyzja o przejściu na stronę aryjską. Wiązało się to odejściem z własnego środowiska, rozstaniem się z bliskimi, porzuceniem ich, po to, aby ratować się samemu. Relatywnie najłatwiej było to uczynić tym Polakom pochodzenia żydowskiego, którzy byli osadzeni w kulturze tego państwa i narodu (np. Żydom-katolikom) lub znającym Polaków z racji bliskości ideologicznej (np. z racji wspólnej pracy politycznej w partiach lewicowych, w tym prosowieckich).

Jako historycy nie potrafimy sobie poradzić z dokładnym określeniem liczby uratowanych. Proszę pamiętać, że punktem odniesienia są ustawy norymberskie III Rzeszy, a nie faktyczna świadoma przynależność do narodu, dla którego przed 1939 r. najżywotniejszymi odniesieniami tożsamościowymi były: wyznanie mojżeszowe i syjonizm. Tym trudniej jest powiedzieć, ile dzieci żydowskich zostało uratowanych. Pewną formą weryfikacji, które z dzieci było żydowskie, było zgłoszenie się po nie po wojnie jego żydowskiej rodziny. Ale wiadomo, że wiele rodzin nie przeżyło wojny. Bardzo wiele z żydowskich dzieci zostało ochrzczonych i wprowadzonych na trwałe do polskiego kręgu rodzinnego. Często nawet one same nie wiedziały, że zdaniem Hitlera były Żydami. Znam kilka takich relacji. Np. ks. Kosowicz opowiada jak dwie siostry z jego wioski uratowały 8-letnią dziewczynkę żydowską. Jedna z kobiet ją przechowująca nawet nie wiedziała, ze jest to dziecko żydowskie. Po wojnie przybyli jej krewni z Izraela, by ją zabrać. Marysia – bo takie imię jej nadano – miała już kilkanaście lat i była na tyle przywiązana do swej opiekunki, że była przekonana, że jest to jakieś porwanie. Ostatecznie pozostała w Polsce.

Dodatkowy problem weryfikacyjny wynika stąd, że wiele metryk dotyczących chrztu dzieci żydowskich z czasów wojny jest do dziś niedostępnych, być może na prośbę polskiej rodziny, która przyjęła dziecko i prosiła o zachowanie tego w tajemnicy. Wiele ksiąg metrykalnych zostało zniszczonych. Jest to także – być może – wynik przyrzeczeń kapłanów. Wiemy jedynie, że np. w getcie warszawskim w okresie po 1940 r. lawinowo wzrasta liczba konwersji, a administrator apostolski abp Stanisław Gall zezwala na skrócenie procedur przyjmowania Żydów do Kościoła. W związku z tym podawana dziś liczba 50-60 tys. uratowanych jest dość problematyczna, w istocie może być ona o wiele większa.

Gross pisze, że ok. 200-250 tys. Żydów uciekła Niemcom z transportów, kiedy wywożono ich na śmierć. Jaki był ich dalszy los?

– Taka liczba Żydów, którzy uciekli, wynika także z badań historyków Barbary Engelking-Boni, czy Dariusza Lebiodki. Trudno jest kwestionować ich warsztat historyczny. Po analizie różnego rodzaju akt, głównie niemieckich, dowodzą, że taka ilość Żydów znalazła się poza gettami np. w wyniku ucieczek z transportu.

Gross tę informację potraktował w ten sposób, że od tej liczby odjął ilość ocalonych po wojnie i wyciągnął wniosek, że resztę zamordowali Polacy. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.

Gross pomija taką kategorię osób jak partyzanckie oddziały żydowskie, złożone w dużej mierze z mężczyzn, którzy uciekli ze wspomnianych transportów. Niestety jednak, z punktu widzenia lokalnej polskiej społeczności były to oddziały bandyckie, gdyż grabiły i napadały okoliczne wsie. Jednocześnie – jak wiemy np. na Kresach – opiekowały się obozowiskami, gdzie przebywały ich kobiety i dzieci. Był to rzecz jasna dramat dla obydwu stron, ale każdy dramat polega na tym, że obydwie strony miały swoje racje.

Jaka była skala tej „partyzantki”?

– W oparciu o cząstkowe badania można stwierdzić, że takie oddziały w różnych miejscach Polski były obecne. Przykładowo w Koniuchach na Nowogródzczyźnie, gdzie wymordowano polskie rodziny zaangażowane w pomoc dla partyzantki AK-owskiej. Zrobiły to organizowane przez sowietów oddziały partyzanckie składające się m.in. z Żydów.

Trudno, aby polskie rodziny – w sytuacji zagrożenia – nie broniły się, np. donosząc Niemcom. Nie było to dobre ani szlachetne, ale trzeba zrozumieć, że był to jakiś sposób na ochronę własnych żon i dzieci. Niekiedy szukano ochrony w Armii Krajowej, która – tam gdzie była silna – pomagała. Z kolei żydowskie oddziały, czy częściej komunistyczne uważały taką wieś za AK-owską, a więc kwalifikującą się do wyniszczenia, np. niemieckimi rękami. Dochodziło także do walk oddziałów Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych z oddziałami żydowskimi. Na Kielecczyźnie walczyli z nimi głównie NSZ-towcy. To fakt, że oddziały żydowskie znajdowały się w bardzo trudnej, dramatycznej sytuacji. Zderzały się dwie tragiczne sytuacje: polska i żydowska. Problem ten dla Grossa nie istnieje. Podobnie jak zachowania komunistów, o których pisał w swej fundamentalnej pracy Piotr Gontarczyk dowodząc m.in., że dowódcy partyzantki komunistycznej podejmowali decyzję o wymordowaniu chronionych rzekomo Żydów (z powodów głównie materialnych). Jego teza jest wręcz taka, sam takich badań nie prowadziłem, że Żydzi decydujący się na wstępowanie do AK czy NSZ mieli dużo większą szansę na przetrwanie, gdyż tam nie pytano się czy jesteś Żydem (przykład Stanisława Aronsona z AK, czy lekarza dr Jana Zarychty „Żara” z Brygady Świętokrzyskiej NSZ) w odróżnieniu od oddziałów GL i komórek PPR dowodzonych przez Grzegorza Korczyńskiego, gdzie zabierano kosztowności żydowskie, a ich właścicieli mordowano.

Co to są „sierpniówki”?

– Są to materiały z procesów odbywających się na mocy dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o kolaboracji z Niemcami. Na tej podstawie sądzono autentycznych kolaborantów, aktorów grających w teatrzykach niemieckich, redaktorów gadzinówek, ale także biskupa gdańskiego Karola M. Spletta. Pod konie lat 40. na podstawie „sierpniówek” skazywano także żołnierzy AK, Narodowych Sił Zbrojnych i Batalionów Chłopskich, których po prostu chciano wsadzić do więzienia. Posługując się metodami nacisków i tortur, powodowano, że delikwent przyznawał się, że zabił AL-owca, GL-owca czy Żyda. Automatycznie było to interpretowane jako działalność na rzecz Niemców. Gross traktuje to źródło jako obiektywne. Tymczasem jest ono mocno niewiarygodne.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
wiecej »

Reklama