Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek zachowań z przeszłości, jaki mają Polacy – mówi profesor Jan Żaryn w rozmowie z KAI o „Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa.
I w oparciu o to Gross stawia tezę, że w 1941 r. w niemal każdej polskiej wsi działo się to co w Jedwabnem. Dowodzi, że zabijanie Żydów przez polskich sąsiadów było niemal powszechną praktyką, szczególnie po wkroczeniu Niemców na polskie tereny okupowane przez ZSRR. Co Pan na to jako historyk?
– Z pewnością powszechna była niechęć i nienawiść do Żydów na ziemiach pozostających pod sowiecką okupacją w latach 1939-41. Co do tego nie ma wątpliwości. Pisał o tym przede wszystkim Jan Karski, jak i inne źródła delegatury rządu. Podobnie brzmią relacje żołnierzy gen. Władysława Andersa.
Skąd taka nienawiść?
– Powód był jeden: utożsamianie Żydów z kolaborantami sowieckimi. Sami Żydzi napracowali się, aby taką opinię o sobie wyrobić. Niewątpliwie ma racje prof. Krzysztof Jasiewicz, czy też prof. Jerzy R. Nowak, stawiający tezę, że wielu obywateli II RP pochodzenia żydowskiego dopuściło się na terenach zajętych przez Sowietów zdrady stanu. Np. w Grodnie bojówki żydowskie już w 1939 r. stanowiły 5-tą kolumnę dla nadciągających sowietów. Nie jest to opinia sprawiedliwa, bo byli i kolaboranci polscy, ale Żydzi – np. milicjanci w czerwonych opaskach na rękawach – byli bardziej widoczni, czasem wręcz nachalni w swym świętowaniu wobec nadchodzących oddziałów sowieckich, w mordowaniu Polaków. Fakty, takie jak zamordowanie przez Żydów 12 oficerów polskich w Grabowcu (powiat Hrubieszów) z przybiciem ich gwoździami do podłogi musiały pozostawić głębokie, w pamięci polskiej, rany.
Warto wiedzieć, że w sensie politycznym Żydzi przed wojną – mam na myśli elity formujące tak jak i dziś w Polsce pewne programy ideowe – grupowali się wokół dwóch głównych nurtów. Po pierwsze były to ugrupowania syjonistyczne prowadzące bardzo ciekawą „politykę historyczną” wobec mas żydowskich, zakładające, że Żydów trzeba bądź wyprowadzić z państw europejskich, bo grozi im tam asymilacja i utrata tożsamości, bądź czasowo utrzymać w warunkach istniejących nacisków nacjonalistycznych, ale wspierając jednocześnie siły je rozkładające, czyli np. Sowietów bądź komunizm (zob. np. poglądy E. Ringelbluma). Po drugie były to ugrupowania lewicowe, twierdzące, że trzeba poprzeć rewolucję i Związek Sowiecki, a to dlatego, że zniszczy on państwa narodowe Europy, gdzie dominują niebezpieczne dla Żydów tendencje. W myśleniu Żydów istniała oczywiście potrzeba zachowań lojalnych wobec Polski póki to państwo trwa, ale przed jego powstaniem i po jego upadku, Polska dla elit żydowskich nie była – rzecz jasna – najważniejszym celem i potrzebą ich życia. Przeważało, rzecz jasna, myślenie w kategoriach egoizmu żydowskiego.
Dowodzi tego także analiza prasy żydowskiej wychodzącej w Warszawie w początkach wojny. Widać z niej, że w świadomości Żydów nie było dwóch okupacji Polski. Była tylko okupacja niemiecka oraz nadzieje na wejście sowietów w 1939 r. To była zupełnie inna perspektywa polityczna, daleka od polskiej racji stanu. Pisała o tym Teresa Prekerowa. Podczas wojny istniała ogromna różnica pomiędzy celami polskimi, polegającymi na dążeniu do odzyskania niepodległości a celami żydowskimi. Żydzi oczywiście przeciwstawiali się okupacji niemieckiej, gdyż była dla nich śmiertelnym zagrożeniem; szukali pomocy charytatywnej dla gett od Amerykanów, od rządu RP na uchodźstwie, ale Polska jako cel walki politycznej nie była dla większości bezdyskusyjna, a raczej uwarunkowana tym, czy powojenna Polska nada Żydom pełną autonomię. Jednocześnie nadal przeważały idee syjonistyczne i prokomunistyczne. Oczywiście, wszystko się zmieniło, gdy w połowie 1942 r. dotarła do mieszkańców gett tragiczna świadomość nieuchronności śmierci. Trudno się dziwić, że takie postawy wywoływały niechęć ze strony części Polaków, szczególnie polskiej prawicy. Zofia Kossak nie bez racji pisała w słynnym apelu „Protest”, by chrześcijanie pomagali Żydom, gdyż obojętność stanie się formą ich kolaboracji z Niemcami, ale też podkreślała, iż postawa Polaka-chrześcijanina jest niezależna od niechętnych Polsce poglądów żydowskich. Pisała zatem: „Ginący Żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów” – mając na myśli świat – „Nie chcemy być Piłatami”. I dodawała: „…zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni [Żydzi] więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni”. Ciekawe, że do dziś nikt nie napisał obiektywnego tekstu naukowego krytycznie odnoszącego się do tego fragmentu „Protestu”.
Ale dlaczego niechęć wobec Żydów miała prowadzić do kolaboracji z Niemcami?
– Wcale nie musiało to oznaczać, że Polacy niechętnie nastawieni do Żydów automatycznie stawali się kolaborantami. Einsatzgruppen niemieckie w 1941 r. wkraczały na tereny postsowieckie, a ich celem było organizowanie pogromów przy pomocy ludności polskiej, wykorzystując istniejące tam antyżydowskie nastroje. Bywało, że w niektórych miejscowościach znajdowała się jakaś grupa, która w to wchodziła. Zazwyczaj jednak większość, nie poddawała się prowokacji. Także z różnych powodów zamykała się w chałupach i domach. Takim nieudanym przykładem był Białystok, gdzie nie udało się znaleźć żadnych Polaków, gotowych do tego rodzaju współdziałania. Niestety w Radziłowie i w Jedwabnem, a także – z tego co wiem – w innych miejscowościach, tacy Polacy się znaleźli. W Jedwabnem było to kilkadziesiąt osób, choć miasteczko liczyło bodaj kilka tysięcy. To, przepraszam za porównanie, ale ilu było żydowskich kolaborantów z Niemcami? Jak pisał prof. Tomasz Strzembosz w samym getcie w Warszawie było ponad dwa tysiące policjantów żydowskich, z których znaczna część zachowywała się niegodnie, m.in. zaprowadzała ziomków na Umschlagplatz, czy też szantażując, żądała „działki” od Żydów i Polaków, szmuglujących żywność do getta. Bez tej żywności Żydzi nie byli w stanie, po zamknięciu getta, przeżyć dni i tygodni.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.