Reklama

Wojenne kapłaństwo

Naszym wielkim kazaniem jest to, jak służymy obecnie ubogim.

Reklama

Ks. Oleh Panchyniak właśnie wrócił z frontu, gdzie na wschodzie Ukrainy walczy jego syn. Drugi pod Lwowem szkoli rekrutów. Najstarszy właśnie ukończył seminarium i pójdzie w ślady ojca. Dla nas, przyzwyczajonych do kapłańskiego celibatu, powszechnego w Kościele łacińskim, to rzadko zauważany aspekt przedłużającej się wojny – grekokatoliccy kapłani, ich żony i dzieci oraz posługa potrzebującym. W ich świadectwa warto się wsłuchać.

Po rosyjskiej agresji ks. Oleh nie wyjechał ze swojej parafii w Browarach na wschód od Kijowa, chociaż większość ludzi opuściła wtedy tę miejscowość. Został przy garstce tych, co nie wiedzieli, gdzie uciekać. Wyznaje, że ten czas pozwolił mu w praktyce zrozumieć Jezusowe słowa: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”. Wcześniej, jak mówi, potrafił je uzasadnić pięknymi cytatami z ojców Kościoła czy wybitnych teologów, teraz stały się dla niego rzeczywistością, ponieważ cały jego naród niesie ten krzyż i podąża za Jezusem. Gdy ma się rodzinę trudniej zostać, ale, jak podkreśla, jego obecność i organizowanie pomocy stanowią najlepszy sposób nauczania, zwłaszcza w okolicznościach wojny.

Dla mieszkańców miasteczka ks. Oleh jest ucieleśnieniem pomocnej dłoni i wielkiego serca. Przeżył wiele granicznych sytuacji, ale jak mówi najtrudniejszym momentem wojny było dla niego żegnanie się z synem walczącym na froncie: „Ja wyjeżdżałem z piekła do domu, a on zostawał w piekle. Chciałem, żeby było odwrotnie: chciałem wsadzić go do samochodu i zostać tam zamiast niego”. Widząc ogrom dokonującego się zła wyznaje, że marzy, by Nazar „wrócił z frontu, pozostawszy człowiekiem”. Podkreśla, że jego syn nie pojechał zabijać, tylko chronić, ale znalazłszy się na pierwszej linii „musiał otworzyć ogień, strzelać do ludzi”. To wszystko nosi teraz w sercu. Ojciec-kapłan powiedział mu: „Synu, opiekowałeś się swoją matką, opiekowałeś się naszym krajem i opiekowałeś się wszystkimi, którzy tu mieszkają”. Wspomina też poruszającą sytuację, gdy przed kilkoma tygodniami obchodzili pięćdziesiąte urodziny jego żony i z powodu wojny nie chcieli organizować żadnego przyjęcia. Syn zadzwonił wtedy z frontu i powiedział: „Mamo, chcę, żebyś świętowała, bo jestem tu na wojnie, żebyś mogła być szczęśliwa”.

Ludzkie nieszczęście i ból popychają wielu do działania. Grekokatolicki kapłan wyznaje, że często słyszy od wolontariuszy, że działają w imię zwycięstwa, że działają, bo chcą udowodnić, iż na świecie jest dobro. - Naszym wielkim kazaniem jest to, jak służymy obecnie ubogim. Ta pomoc i służba, służba społeczna, którą wykonuje Kościół, stanowi żywe przekazywanie i ucieleśnianie nauk Pana Jezusa Chrystusa – mówi kapłan. Podkreśla, że w tym mrocznym czasie Ewangelia staje się na Ukrainie bardziej żywotna a ludzie lgną do Kościoła. Wspomina wojskowych, którym również pomaga, proszących o modlitwę i zapewniających: „wrócimy i pomodlimy się razem”. Pomódlmy się i my o pokój dla umęczonej Ukrainy, coraz bardziej zapomnianej w swym cierpieniu.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
wiecej »