Pięćdziesiąt tysięcy członków liczą niemieckie zrzeszenia, promujące "kulturę wolnego ciała", czyli naturyzm. Choć widok opalających się nago nie należy w Niemczech do rzadkości, to szeregi stowarzyszeń naturystycznych od lat topnieją.
"Każdego roku liczba członków naszych organizacji spada średnio o 2 procent" - przyznaje prezes Niemieckiego Związku Kultury Wolnego Ciała Kurt Fischer. "To konsekwencja zmian demograficznych, jak starzenia się społeczeństwa, a także zmian, które zachodzą w społeczeństwie z pokolenia na pokolenie" - ocenia.
Coraz mniej ludzi chce dziś zrzeszać się w jakichkolwiek stowarzyszeniach, a brak wolnego czasu staje się plagą. Od wielu lat w Niemczech, tak jak wielu innych krajach Zachodu, jest coraz mniej młodych rodzin, które były podporą ruchu kultury wolnego ciała - żalił się Fischer na spotkaniu z zagraniczną prasą w Berlinie.
Kurt Fischer ma dziś 70 lat i uprawia naturyzm od 24. roku życia. Jak przyznał, początki nie były łatwe, ale szybko wyzbył się wstydu, bo zafascynowała go idea kultury wolnego ciała, w skrócie nazywanej w języku niemieckim FKK, od słowa Freikoerperkultur.
"To uczucie wolności, które trudno opisać. Chodzi nam o wspólne przeżywanie słońca i powietrza. Kto raz spróbuje popływać nago, nigdy więcej nie będzie chętnie zakładał kąpielówek" - tłumaczył.
Jak mówi Fischer, najważniejszym "rekwizytem" naturysty jest ręcznik, na którym się leży, a slogan ruchu FKK brzmi: "Nago wszyscy jesteśmy równi". To oznacza, że kwestie statusu społecznego i estetyki schodzą na dalszy plan. Nikt nikogo nie ocenia, nie zastanawia się, czy wygląda wystarczająco pięknie, by się rozebrać.
Kultura wolnego ciała ma w Niemczech ponadstuletnią tradycję. W 1898 r. w Essen powstało pierwsze stowarzyszenie FKK, a w 1930 r. odbył się pierwszy międzynarodowy zjazd naturystów. Ruch ten był - i do dziś jest - ściśle związany z promocją zdrowego trybu życia, sportu na świeżym powietrzu i właściwego odżywiania. Nazistowski reżim zakazał naturyzmu, który reaktywowano na zachodzie dopiero w latach 50. ubiegłego stulecia.
Według Fischera w Niemczech nadal obowiązują przepisy, wydane w 1942 r. przez ministra spraw wewnętrznych III Rzeszy Heinricha Himmlera, które zakazują zażywania kąpieli nago w miejscach publicznych, z wyjątkiem miejsc specjalnie wydzielonych i poza widokiem osób postronnych. Na niemieckich plażach przepisy te są jednak najczęściej ignorowane, choć teoretycznie naturysta powinien okryć ciało, gdy osoba "tekstylna" czuje się niekomfortowo. W całych Niemczech znajduje się 150 plaż dla nudystów.
Wbrew powszechnej opinii na wschodzie Niemiec, w regionach dawnej NRD, organizacje naturystów wcale nie są bardziej liczne niż na zachodzie. We wschodnich Niemczech działa pięć stowarzyszeń kultury wolnego ciała, które liczą zaledwie 2,5 tysiąca członków. W komunistycznym państwie naturyzm był oficjalnie zakazany i zwalczany przez reżim, ale ostatecznie wygrali zwolennicy naturyzmu, praktykowanego szeroko od lat 70. "Fenomenem dawnej NRD było to, że naturyści i +tekstylni+ opalali się obok siebie na jednej plaży i każdy wzajemnie się szanował" - wyjaśnił Fischer. Według niego większość wschodnioniemieckich naturystów pozostaje do dziś niezrzeszona.
Ogólnie media szacują, że 7 mln Niemców w czasie urlopu opala się nago. Ale zdaniem Fischera "urlopowych naturystów" nie można utożsamiać ze zorganizowanym ruchem kultury wolnego ciała.
"Jesteśmy nadzy, ale między nami, myślącymi podobnie. Nie chcemy być kojarzeni z rozmaitymi ofertami komercyjnymi, z seksualnością, klubami dla miłośników seksu grupowego czy ludźmi, którzy urządzają nagie maratony albo inne tego rodzaju przedstawienia" - przekonywał Fischer.
W Europie działają 24 organizacje naturystów. Najsilniejsza jest federacja w Holandii z 67 tysiącami członków. Liczne są też zrzeszenia we Francji i Belgia, a także w Chorwacji, Szwajcarii i Austrii. Organizacje naturystów działają też poza Europą, np. w USA czy Brazylii. Wszędzie jednak liczba członków tych zrzeszeń systematycznie spada.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.