Siły Narodowej Rady Libijskiej, wspierane przez lotnictwo NATO, wdarły się w sobotę do Syrty nad Morzem Śródziemnym, ale ogień snajperów uniemożliwił im przejęcie kontroli nad miastem, które jest jednym z ostatnich bastionów zwolenników Muammara Kadafiego.
Zbrojne oddziały NRL z czołgami i moździerzami skupiły się na placu Zafran, około kilometra od centrum, gdzie nad budynkami unosił się czarny dym i słychać było odgłosy wystrzałów. Do Syrty wjechały obsadzone bojownikami półciężarówki z zamontowanymi na nich karabinami maszynowymi.
"Mają oni (siły Kadafiego) snajperów na meczetach, powyżej budynków. Wykorzystują domy i gmachy publiczne" - powiedział agencji Reutera zajmujący pozycję na placu Zafran bojownik El-Tohamy Abuzein.
NATO nie podało na razie żadnych informacji na temat sobotnich działań swego lotnictwa. W piątek samoloty Sojuszu zbombardowały w Syrcie pewną liczbę celów, w tym skład amunicji i działo przeciwlotnicze. Według bojowników, słup dymu nad miastem to efekt wybuchu tego składu.
Przy zachodnim wjeździe do Syrty siły NRL prowadziły ogień artyleryjski na miasto, obie strony wymieniały też salwy rakiet.
Według dowódców oddziałów NRL, atak na będącą rodzinnym miastem Kadafiego Syrtę oraz położone na zachód od niej miasto Bani Walid jest utrudniony przebywaniem w nich licznych cywilów, choć wielu z nich w ostatnim tygodniu uciekło.
Pełne opanowanie Syrty byłoby dla NRL poważnym prestiżowym sukcesem i zarazem osobistą klęską Kadafiego, który - jak się przypuszcza - nadal ukrywa się na terytorium Libii.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.