Zbigniew Boniek uważa, że piłkarskie mistrzostwa Europy, mimo iż dopiero minęły półmetek, to najlepszy turniej ostatnich lat. Ambasador UEFA EURO 2012 spotyka się z osobistościami nie tylko na stadionach, ale także na polu golfowym, grając m.in. z Michelem Platinim.
Jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii przyznał, że odbył bardzo dużo rozmów "na wysokim szczeblu" na temat turnieju.
"Opinie wielu osobistości z różnych krajów są absolutnie pozytywne. Ja uważam, że to najlepsze mistrzostwa Europy ostatnich lat, szczególnie pod względem entuzjazmu ludzi i organizacji. Zagraniczni goście mówią, że zbudowaliśmy piękne stadiony, że wszystko jest dobrze oznakowane i naprawdę 99 procent osób pracujących przy Euro, szczególnie działaczy i dziennikarzy, jest zadowolonych" - powiedział PAP Boniek.
Podkreślił, że wiele osób zupełnie inaczej wyobrażało sobie Polskę. "Funkcjonował w ich głowach stereotyp postkomunistycznego państwa, który niby idzie do przodu, ale w rytmie żółwia. Teraz zobaczyli, że to nie rytm żółwia, a dobre tempo, że pod wieloma względami Polska dorównuje krajom zachodnim" - dodał.
Przyznał, że może kibice czasami marudzą, ale... "Albo się widzi szklankę do połowy pustą albo pełną. Może i mieliśmy mieć trzy tysiące kilometrów autostrad, a mamy 1800 - tylko powstaje pytanie - cieszyć się z tych zrobionych czy marudzić, że coś nie powstało? Jak patrzę, że z Warszawy mogę dojechać do Berlina autostradą, to jest euforia. Kiedyś przed trasą Warszawa-Poznań człowiek się żegnał, bo nie wiedział, czy w ogóle po tych dróżkach dojedzie. Dziś wszystko inaczej wygląda" - zaznaczył.
Mistrzostwa Europy to gigantyczne przedsięwzięcie, ale powielane co jakiś czas, więc - jak zauważył Boniek - istnieje sprawdzony schemat organizacji.
"Dla Polski powodzenie organizacji mistrzostw było bardzo ważne. Już mogę powiedzieć, że Euro wiele zmieniło" - ocenił trzeci piłkarz Europy w 1982 roku w plebiscycie czasopisma "France Football", wybrany do drużyny gwiazd mundialu 1982.
Czy dobrym pomysłem byłaby organizacja w Polsce piłkarskich mistrzostw świata kobiet? "Dobrym - odpowiedział, ale chętnych na pewno jest wielu. Nie wyobrażajmy sobie teraz, że co dwa, trzy lata będziemy mieli wielkie imprezy. Na razie skupmy się na dokończeniu Euro i podziękujmy Surkisowi. Gdyby nie on, nie byłoby w Polsce tej imprezy, więc nie byłoby nowych dróg, lotnisk, stadionów. Przyznanie nam Euro to jego zasługa, a my dołożyliśmy dobrze zrobioną robotę. Nie ma co się teraz ekscytować, czy będą kolejne mistrzostwa".
Uczestnik trzech turniejów finałowych mundialu (Argentyna 1978, Hiszpania 1982, Meksyk 1986) uważa, że trzeba będzie zagospodarować powstałą infrastrukturę i co jakieś osiem lat gościć ważną imprezę.
"Dzisiaj jesteśmy w najgorętszym okresie rozwoju piłki w Polsce. Na mecz ekstraklasy przychodzi średnio dziewięć tysięcy kibiców, a cztery tysiące na 1. ligę. Zobaczymy, co będzie za kilka lat, co będzie jak opadną euro-emocje. Oby Euro było dalej motorem napędowym dla naszej piłki" - wspomniał Boniek, który również często jak na stadionach, bywa na polu golfowym, tocząc pojedynki z Michelem Platinim.
"Z prezydentem UEFA umawiamy się raz na 2-3 miesiące, rozgrywamy rundę match play, której rezultat kręci się koło remisu, gra rozstrzyga się zazwyczaj na 17. czy 18. dołku. Zresztą nie wypada mówić o wynikach przyjacielskich meczów, ale dodam, że rywalizacja jest straszna. Miałem też okazję obserwować w Rajszewie Jerzego Dudka i Mariusza Czerkawskiego. Obaj walczyli na bardzo poważnie. Widać, że Dudek dużo trenuje i ogromnie się przykłada, a jego swing wyjątkowo estetycznie wygląda. Mariusz jest bardziej efektywny, idzie do przodu" - ocenił Boniek.
Jak przyznał, zamiłowanie do zielonych pól zawdzięcza synowi. "Tomasz grał w golfa, więc poszedłem kilka razy podpatrzeć, jak uderza. Spróbowałem. Wydawało mi się to łatwe. Ale tak nie jest. Ta gra szybko mnie wciągnęła. Warto ją upowszechniać również w kraju. Potrzebny jest między innymi dostęp do obiektów. W Rzymie, w promieniu 30 km od miejsca, w którym mieszkam, mam 17 pól. Tyle co pewnie w całej Polsce".
Boniek wyjawił również, że walczy z tymi, którzy twierdzą, że golf to dobry sposób na zdrowy spacer.
"Zdrowy spacer to sobie można zrobić w Łazienkach, bo na polu uprawia się sport, nie spacer! Oczywiście golf jest bardziej statyczny od wyścigów konnych, tenisa czy futbolu. Ale jak zawodnik jest skoncentrowany przez cały turniej, ma do przejścia kilkanaście kilometrów, do zaliczenia 18 dołków, to po rundzie jest bardziej zmęczony niż po meczu piłkarskim. To nie jest łatwe przez pięć godzin chodzić będąc non stop skoncentrowanym" - podkreślił były selekcjoner polskiej reprezentacji.
Golf w życiu Bońka pojawił się po zakończeniu kariery piłkarskiej, a konie są jego hobby od dziecka. Gdyby musiał wybierać - grę czy konie - to...
"Taki problem nie istnieje, dla każdej z mojej pasji znajdę odpowiedni czas. Jak jest go mało, to tenis, jak mam pół dnia wolnego, to runda golfa, a weekendy z końmi. Zresztą lubię w wolnym czasie coś robić, bo uważam, że wtedy człowiek lepiej się starzeje. Trzeba mieć hobby, a nie po pracy ślęczeć przed telewizorem. Cieszę się, że żona także gra, bo czas spędzany we dwójkę na polu jest bardzo przyjemny.
- Od 20 lat mam kilka koni, wszystkie to kłusaki startujące w gonitwach. Licencję uprawniającą do startów zrobiłem jakieś osiem lat temu, więc czasami zasiadam w sulki (dwukołowy wózek ciągnięty przez konia - PAP). To jest przyjemność, ale też dobra adrenalina. Kierowanie koniem nie jest łatwe - trzeba mieć zarówno silne, jak i delikatne ręce. Lubię w weekendy przyjść do swoich pupilków z marchewką czy cukierkiem miętowym. Z końmi trzeba umieć obcować, odpowiednio do nich podejść, znać ich język ciała" - powiedział Boniek.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.