Walkę z Kościołem katolickim w PRL w latach 1945-1989 na łamach Naszego Dziennika przypomniał ks. prof. Roman Dzwonkowski SAC.
Jakkolwiek już w 1948 r. zaczęły się represje i aresztowano ponad 400 księży, to jednak zdecydowany atak rozpoczął się nieco później. 20 lutego 1950 r. władze odebrały Kościołowi jego największą organizację charytatywną - Caritas, mającą około 1000 zakładów i zatrudniającą 25 tys. osób. W tym samym roku później powołano do życia Urząd ds. Wyznań, którego celem była walka z Kościołem metodami administracyjnymi, przy ścisłej współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa, którego główną metodą działania był terror. Wcześniej do walki z Kościołem stworzono w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego specjalny departament, bardzo silny kadrowo. Przez kilkanaście lat funkcjonował on pod kierunkiem doradców z Moskwy i korzystał z doświadczeń sowieckich. Adaptowano je jedynie do polskiej rzeczywistości. Zmieniając numerację, istniał on do końca PRL. Autorem szczegółowego planu walki z Kościołem w Polsce, stosowanego przez cały okres istnienia tzw. Polski Ludowej, był znany generał sowiecki (NKWD) Iwan A. Sierow, który w Polsce odegrał złowrogą rolę[1]. Ważniejsze decyzje dotyczące polityki kościelnej zapadały w Moskwie i podejmował je sam Stalin. To jemu przedstawiał swoje projekty Bolesław Bierut i uzyskiwał odpowiednie wskazania. To od Stalina w czasie wizyty w Moskwie w sierpniu 1949 r. otrzymał on bardzo znamienną dyrektywę. Brzmiała ona: "Przy klerze: nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne przeciwstawne sobie grupy. (...) Propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się tego, co potrzeba (...), nie nastawiacie się na rozłam (...), bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie, prawa karne potrzebne, ale one nie rozstrzygają"[2]. Dyrektywa ta stała się odtąd zasadą działania władz PRL w stosunku do Kościoła. Pod koniec 1949 r. stworzo no organizację pod nazwą Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), a w niej sekcję dla księży, która przerodziła się w silny później ruch tzw. księży postępowych lub księży patriotów. W latach 60. liczył on blisko 900 księży, nieco mniej niż 10 proc. ogółu diecezjalnego duchowieństwa. Byli oni werbowani na zasadzie szantażu na tle obyczajowym lub finansowym, zastraszenia lub przekupstwa. Niektórzy byli świadomymi współpracownikami UB, ale znaleźli się i tacy, którzy należeli do ZBoWiD, by uzyskać pozwolenie na budowę potrzebnego kościoła lub na remont już istniejącego. Od początku ruch "księży patriotów" służył władzom do rozbijania jedności Kościoła. Należący do niego kapłani często sprzeciwiali się swoim biskupom, wychwalali ustrój i wszelkie poczynania władz. Nie osłabiały go sankcje karne i groźby ekskomuniki ze strony biskupów. Przy pomocy aparatu państwa i UB w 1959 r. utworzono 15 kół wojewódzkich księży przy Caritas. Ruch księży "postępowych" współpracował ze Stowarzyszeniem PAX. Była to organizacja katolików świeckich kierowana przez Bolesława Piaseckiego, godząca socjalizm z katolicyzmem. W planach władz PRL jej celem było również rozbicie jedności polskich katolików i hierarchii kościelnej. Ksiądz arcybiskup Stefan Wyszyński, Prymas Polski, wiedział, że celem partii jest rozbicie jedności Kościoła i szukał jakiejś formy zabezpieczenia warunków jego istnienia i pracy. Z tą myślą 14 kwietnia 1950 r. między rządem i Episkopatem zostało zawarte tzw. Porozumienie, do którego Prymas przekonał biskupów. Zdawał sobie sprawę z tego, że władze nie będą go respektować. Zawarł je jednak, gdyż stwarzało ono podstawę do odwołań i do pewnego rodzaju formalnej obrony Kościoła. Pomimo podpisania Porozumienia władze podejmowały coraz to nowe ataki. Na początku lat 50. rozpoczęły się pokazowe procesy biskupów i księży. Odbywały się one według wzorów sowieckich, nieznanych jeszcze w Polsce. Najgłośniejszy stał się proces ordynariusza kieleckiego ks. bp. Czesława Kaczmarka, aresztowanego 21 stycznia 1951 roku.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.