Walkę z Kościołem katolickim w PRL w latach 1945-1989 na łamach Naszego Dziennika przypomniał ks. prof. Roman Dzwonkowski SAC.
Jedną z form walki państwa komunistycznego z Kościołem i religią, zresztą mało skuteczną, była zasadnicza służba wojskowa kleryków, wprowadzona pod koniec lat 50. Pierwszy pobór odbył się w 1959 r., a potem odbywał się co dwa lata, aż do kwietnia 1980 roku. Dowódcy jednostek kleryckich otrzymali od gen. Jaruzelskiego instrukcję, która brzmiała: "Należy wpajać im dogłębne przekonanie o aspołecznym charakterze zawodu księdza, rozbudzając wiarę w idee socjalizmu i osiągnięcia Polski Ludowej"[9]. W wojsku seminarzysta podlegał specjalnej antyreligijnej "obróbce", której celem była jego rezygnacja ze studiów w seminarium. W tym samym czasie przy wyższych uczelniach funkcjonowało tzw. Studium Wojskowe, którego zajęcia odbywały się w ramach programu danego roku studiów i które kończyło się obozem wojskowym i zdobyciem stopnia podoficerskiego. Wobec kleryków postępowano inaczej. Wiąże się ona z objęciem w 1970 r. stanowiska I sekretarza KC PZPR przez Edwarda Gierka, który złagodził kurs polityki wobec Kościoła. Odtąd stosowano metody mniej widocznych, lecz nadal bardzo konsekwentnych działań antyreligijnych i antykościelnych. W dalszym ciągu prowadzona była akcja ateizowania młodzieży i liberalizacji etyki seksualnej. Nie udzielano, poza wyjątkami, pozwoleń na budowę nowych kościołów. Były one szczególnie potrzebne w szybko rosnących miastach. Na 200 złożonych podań biskupi otrzymali zaledwie 14 pozwoleń. Wzmocniono inwigilację księży i werbowanie ich dawnymi metodami na tajnych współpracowników. Żadna grupa społeczna w Polsce nie pozostawała pod taką presją i nie była tak inwigilowana jak księża katoliccy, uznawani za szczególnie niebezpiecznych dla ustroju komunistycznego. Życie religijne miało się ograniczać do murów kościoła. Poparcie przez miejscowych księży robotników uczestniczących w strajkach w Ursusie i w Radomiu w 1976 r. sprowadziło na tych duchownych represje. W Radomiu ks. Roman Kotlarz został najpierw pobity w komendzie milicji, a później skatowany na plebanii przez nieznanych sprawców. Zmarł 18 sierpnia 1976 r. w wieku 48 lat. Wybór ks. kard. Karola Wojtyły na Papieża spowodował wybuch radości i entuzjazmu w społeczeństwie i stał się symbolem odrodzenia religijnego. W najwyższym stopniu zaniepokoiło to partię, MSW i SB. We wzmocnieniu roli Kościoła w Polsce, jako jedynego i prawdziwego autorytetu, słusznie widziano wielkie zagrożenie dla komunizmu i władzy partii. Potwierdzeniem tych obaw stało się powstanie "Solidarności" w sierpniu 1980 r., wkrótce po pierwszej pielgrzymce Papieża Jana Pawła II do Polski. Nastąpiła wówczas mobilizacja sił partii i SB mająca to zagrożenie zlikwidować. Decyzją brzemienną w fatalne dla kraju skutki, mającą na celu obronę władzy i dyktatu partii komunistycznej, było ogłoszenie 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego i rozwiązanie Niezależnego Związku Zawodowego "Solidarność". Tysiące osób zostało internowanych, setki tysięcy, bardzo często najlepszych jednostek, musiało opuścić Polskę. Kościół stanął po stronie "Solidarności". Ksiądz biskup Ignacy Tokarczuk w kazaniu do rzeszy 300 tys. rolników wygłoszonym na Jasnej Górze 5 września 1982 r. zażądał jej uznania, naprawienia krzywd i wolności dla społeczeństwa. Reakcją władz była kampania w mediach przeciwko Kościołowi. Działały ściśle tajne instrukcje KC PZPR w sprawie walki z Kościołem. W MSW został stworzony Wydział Watykański, którego celem było rozpracowywanie osób pracujących w Kurii Rzymskiej i otoczeniu Jana Pawła II. Służba Bezpieczeństwa do końca lat 80. prowadziła bezwzględną walkę z Kościołem i społeczeństwem, będącym oparciem dla Kościoła. W latach 1981-1989 przez "nieznanych sprawców" zamordowane zostały 93 osoby należące do "Solidarności", w tym 4 księży. Należą oni do grupy ponad 40 jej kapelanów, którzy wnieśli nieoceniony wkład w rozkwit tego niezwykłego fenomenu społecznego i narodowego. Najbardziej znana jest męczeńska śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego w listopadzie 1984 roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.