Kneset przeciwko dalszemu ułatwianiu zabijania

Zbrodniczy projekt wniosła Zahawa Gal-On z lewicowej partii Merec, jednak zablokowało go 39 deputowanych izraelskiego parlamentu (przeciwko 9 popierającym) - podaje Nasz Dziennik. Tamtejsze prawo zezwala na zabijanie dzieci poczętych, jednakże zabrania finansowania tego procederu przez państwo. Zahawa Gal-On poinformowała deputowanych, że zgodnie z obowiązującym w Izraelu ustawodawstwem zdrowa kobieta, która decyduje się na zabicie swojego dziecka, winna stanąć przed członkami specjalnej komisji. Jeżeli komisja odrzuci jej żądania, to niedoszła matka może doprowadzić do przerwania rozwijającego się w jej łonie życia w klinice prywatnej, płacąc za zabójstwo 6-7 tys. szekli, tj. do ok. 5,1 tys. zł. Lewicowa deputowana, której dotychczasowe rozwiązania najwyraźniej nie satysfakcjonowały, informowała, że ta komisja "zezwala" na zabójstwo 200 tys. poczętych dzieci rocznie - podał wczoraj żydowski portal Sem40. Minister bez teki, a wcześniej szef ministerstwa ochrony zdrowia Jakow Edri (z partii Kadima) oświadczył enigmatycznie w odpowiedzi Gal-On, że rząd jest przeciwny projektowi, ponieważ "nie uważa obecnego momentu za korzystny do rozwiązania tak skomplikowanego problemu socjalnego, mającego wiele różnych aspektów" i grożącego "istniejącemu status quo pomiędzy świecką a religijną ludnością kraju". Jak wygląda w praktyce owe "status quo", podają ubiegłoroczne dane instytutu "Nowa Rodzina" i Instytutu Geokartografii, publikowane przez agencję NEWS.IsraelInfo.ru. Wynika z nich, że w Izraelu corocznie aż 13 proc. kobiet w stanie błogosławionym zabija swoje dziecko, co stawia państwo żydowskie pod tym względem na trzynastym miejscu na świecie. Dodatkowym zmartwieniem Izraelczyków jest wzrastająca liczba Palestyńczyków, których rodziny są wielodzietne. Może to doprowadzić do sytuacji, że Żydzi będą mniejszością w swoim państwie.